Music ;3





piątek, 28 lutego 2014

11.'Jeszcze raz ją tak nazwiesz, to pożałujesz, że się urodziłeś'

**********************************ten sam dzień*************************************
Wracając do domu, rozmawiałyśmy z Wiką o wszystkim, co się stało na SIP.
-Co to był za dzień! - powiedziała Wika. Puściła muzykę na full, otworzyła okno w aucie i wystawiła głowę krzycząc - ECHTE LIEBE!
-Cudowny. - starałam się przekrzyczeć muzykę.- Ej, Erik jest.. hm, inny niż reszta. Coś mi się w nim podoba.
-Z tego co widziałam on już za Tobą szaleje.
-Odezwała się ta, co cały czas spędziła z Marco. - roześmiałam się.
-On jest cudowny! - zawołała. - A jak powiedział o tej imprezie..
-Haha, mi też się spodobał ten pomysł. Chodź, zajedziemy do jakiejś galerii kupić coś na ten wieczór.
-Z przyjemnością!
Po zakupach, które zajęły nam trochę więcej czasu, niż przewidywałyśmy wróciłyśmy obładowane torbami do domu.
-A dziewczynki to były na stadionie czy na zakupach? - zaśmiała się ciocia Wiktorii.
-A tu i tu. - odparłam z uśmiechem. - idziemy dziś na imprezę.
-Ach, no i wszystko jasne. Poszły raz na trening i zawojowały wszystkich singli z Borussii.
-Tylko dwóch - zawołała Wika. - Co na obiad?
-Gulasz i puree z ziemniaków.
-Czemu nie zaprosiłam Marco... - powiedziała Wika wchodząc do kuchni - zaimponowałabym mu jego ulubionym daniem.
-Dziewczyno, wzięłaś się za Marco? Niezła sztuka!
Stwierdziłam, że ciocia Wiki jest bardzo fajna.:D
-A ty, Marika, z kim flirtujesz?
-Flirtuję? Hm, zakolegowałam się z Erikiem. - roześmiałam się.
-Największe ciacha z Dortmundu. - zawołała ciocia. -Idźcie umyć ręce, już nakładam.
Po zjedzeniu obiadu poszłyśmy do pokoju. Usiadłam na łóżku i zaczęłam mini rozkminę. Ciekawe, skąd ten zły humor u Mario? Chyba nie przeze mnie? Ciekawe, czy będzie na imprezie. Miałam nadzieję, że tak. Bardzo go polubiłam. Marika, nie szalej! Z drugiej strony, nie jestem niczym zobowiązana w stosunku do Mario, więc pójście na imprezę z Erikiem to chyba nie przestępstwo.
-... albo może ten sweterek, tylko nie wiem, jakie buty.. Marika, czy ty mnie w ogóle słuchasz? - Oj, Wika chyba coś mówiła.
-Przepraszam, ale nie. Możesz powtórzyć?
-Eh...O kim tak myślisz?
-O Mario. Zauważyłaś, że jak 'zajęli' się nami chłopacy, w sensie Marco i Erik, to Mario stał na uboczu i był jakiś... smutny.
-Dziewczyno, on jest po prostu o ciebie zazdrosny!
-No, ale nic mnie z nim nie łączy, chyba to nie grzech, że pójdę na imprezę z Erikiem?
-Jasne, że nie. Nie smutaj, będzie dobrze. Chodź, wybierzemy sobie ciuchy. W końcu odstawione ( strój Wiki ) ( strój Mariki ). Nie lubię się stroić, a że była to domówka, więc nawet nie musiałam.Wika trochę zaszalała, ale to u niej normalne.:) Zadzwoniła komórka Wiktorii, ale ta była w łazience (te ostatnie poprawki makijażu..)
-Odbierz, to pewnie Marco! - krzyknęła.
-Tak słucham - odebrałam.
-Cześć, tu Marco - usłyszałam jakieś krzyki i śmiech - no i Erik.
-Hej,tu Marika. Wiktoria kończy się szykować.
-Super. Gdzie mamy podjechać?
-Nie znam zbytnio miasta, więc...
-Hm, podaj adres, podjedziemy pod dom.
Podałam adres i pożegnałam się. Wika była (wreszcie) gotowa. Zeszłyśmy na dół
-Ślicznie wyglądacie, miłej zabawy! - powiedziała ciocia.- Kiedy wracacie?
-Ciooociu, jak się skończy impreza - zawołała Wika i śmiesznie przewróciła oczami
-No dobrze, ale nie włóczcie się nie wiadomo gdzie.
-Dobrze, ciociu.
Ucałowałyśmy ciocię, straciłyśmy przy tym trochę szminki z ust. Usłyszałyśmy dzwonek.
-Dzień dobry, czy zastaliśmy pewne dwie piękne panie? - powiedział Erik. Jakby to powiedzieć... wyglądał... super.
-Dzień dobry, oczywiście.
W końcu po 5 minutowej rozmowie cioci z pszczółkami o tym, że mają nas zwrócić całe zdrowe i z zachowaną cnotą ( przy tym nie wytrzymałyśmy z Wiką i przerwałyśmy jej kazanie) wyszliśmy we czwórkę z domu.
-Kto prowadzi?
-Ja mogę. - zaproponowałam i widząc ich miny dodałam- śmiejcie się, śmiejcie, zobaczycie jakim jestem kierowcą.
-Potwierdzam, prowadzi lepiej niż niejeden facet. - powiedziała Wika.
-No dobrze. To my siądziemy z tyłu - powiedział Marco i mrugnął do Wiktorii.
-Okeeej. - odparłam, pokręciłam głową na znak 'zaraz się zacznie' i wsiadłam do auta. Aston Martin. Mmm. Prowadziło się nieziemsko. Bałam się, że nie będę miała o czym rozmawiać z Erikiem, ale, o dziwo, idąc do domu Pierre kontynuowaliśmy rozmowę o Dortmundzie, Borussii itd. Drzwi otworzyła nam partnerka Auby
-Heej! Miło Was widzieć - powiedziała uśmiechnięta od ucha do ucha - wchodźcie. Podała mi i Wice rękę, bo chłopaków już znała - Jestem Lauren.
-Marika, a to moja przyjaciółka Wiktoria.
-Miło Was poznać. Chodźcie do salonu.
-Nam ciebie też - tym razem odezwała się Wika - może pomożemy ci w czymś?
-Jeśli możecie, to jest jeszcze parę rzeczy do wystawienia.
-Z chęcią. - uwielbiam robić coś w kuchni. - Zaprowadź nas tylko  do kuchni i powiedz co trzeba robić.
Wkrótce przyszło więcej ludzi i zaczęła się impreza. Było cudownie. Marco zapuszczał muzykę i ciągle widziałam go z Wiką. Ja odłączyłam się od grupki i wyszłam na taras, żeby zaczerpnąć świeżego powietrza.
-Jak się bawisz? - podszedł do mnie Erik.
-Fajna impreza. - odparłam -jest nieźle. A ty?
-Za mało z Tobą.Chodź zatańczyć. - wziął mnie za rękę i delikatnie poprowadził na parkiet mieszący się w ogromnym salonie. Akurat leciała wolna piosenka. Przy odtwarzaczu zauważyłam Wikę przy laptopie z szelmowskim uśmieszkiem. Wiedziałam, że to jej sprawka. Po chwili podszedł do niej Marco i zatracili się w swoim tańcu. Wolno kołysając się z Erikiem powoli zaczęłam się rozluźniać. Przytuliłam się i poczułam śliczny zapach perfum.
-Teraz znacznie lepiej się bawię - wyszeptał Erik.
-Ja też - odpowiedziałam zgodnie z prawdą i uśmiechnęłam się wtulona w jego tors. Po chwili zobaczyłam go. Wszedł, przywitał się z kilkoma osobami. I wtedy zobaczył mnie. Uśmiechnął się, ale wcale nie miło. Utkwił we mnie lodowate spojrzenie. Zesztywniałam
-Marika, wszystko w porządku? - powiedział Erik. Spojrzał na mnie - Źle się czujesz? Chcesz usiąść?
-Nie, ja tylko... Pójdę do toalety.
-Jest na górze. Pierwsze drzwi po prawej.
-Dziękuję.
Weszłam do łazienki. Podeszłam do umywalki, ochlapałam się zimną wodą, poprawiłam makijaż. Boże, dlaczego on mi to robi? Mogłam powiedzieć Erikowi prawdę.
Wyszłam z łazienki. Na korytarzu było ciemno. Już stałam na pierwszym schodku, gdy nagle ktoś pociągnął mnie za rękę.
-Znów się spotykamy.
-Puść mnie!
-Bo co mi zrobisz?
-Zacznę krzyczeć.
-Uważaj, bo ktoś cię usłyszy. Już z Erikiem flirtujesz?
-A co, nie mogę? Puść mnie!
-Nie, słońce.
-Frajer.
-Uu, ostro. - ironizował. Przycisnął mnie do ściany i zbliżył swoje usta do moich warg.
-Chyba cię pogięło - strzeliłam mu płaskiego. Puścił mnie. Wykorzystałam tę chwilę i zbiegłam ze schodów.
Wpadłam prosto w ramiona... Mario.
-Marika! Co się stało? - Nadgarstki miałam mocno zaczerwienione od uścisku Kuby.  - Kto ci to zrobił?
-Ja.. Mario.. Nic.. Nie idź tam.. - zrobiło mi się słabo..
-Ćśśś. Mario zabrał mnie do sypialni i położył na łóżku. - Nie ruszaj się stąd. Zaraz przyjdę.
**********************************Mario******************************************
Co za sukinsyn. Wróciłem na górę.Stał tam. Byłem pewien, że to on. Już ja się zatroszczę o to, żeby wywalil go z Legii.
-Kosecki, nagrabiłeś sobie - podszedłem do niego i złapałem za szyję
-Gotze, ty bohaterze.
-Zamknij się. Dlaczego jej to zrobiłeś?
-Jest wredną suką. Wykorzysta cię tak jak mnie i Furmana.
Strzeliłem go w twarz.
-Jeszcze raz tak ją nazwiesz, to pożałujesz, że się urodziłeś. Więcej jej nie tkniesz, rozumiesz? Wrócisz do Warszawy, tam będziesz się uczył grać, może się czegoś wreszcie nauczysz i zapomnisz o niej. ZROZUMIAŁEŚ?! -ostatnie słowo wykrzyczałem mu w twarz. Dla pewności, że zrozumie, dostał drugi raz.
-Zrozu... miałem.. Puść mnie, bo się ... uduszę. Puściłem. Skulił się i łapał oddech.
*********************************Marika*******************************************
Poczułam się trochę lepiej i przede wszystkim bezpieczniej. Nie wiem, co Mario z nim tam wyprawiał, ale miałam tylko nadzieję, że nie będzie miał przez to kłopotów. Po chwili wrócił:
-Już to załatwiłem, więcej nie będzie sprawiał ci problemów.
-Co mu zrobiłeś? Nie będziesz miał przez to kłopotów?
-Niee. Można powiedzieć, że, hm,  przemówiłem mu do rozsądku.
-Dziękuję ci. - podeszłam i w przypływie, eee, wdzięczności, przytuliłam go. On też mnie przytulił i pogładził po włosach. Staliśmy tak chwilę w ciszy, lekko się kołysając. Spojrzałam na niego:
-Mario, ja...
-Ćśśś. - uciszył mnie. Spojrzeliśmy się na siebie i...
--------------------------------------------------------------------------------------------------------------
No i jest. Sama już mam cały pomysł na kolejny rozdział, więc niedługo ukaże się i 12.:) Pozdrawiam i ściskam mocno. ;** Czytasz = komentujesz! :))


czwartek, 27 lutego 2014

'10.Witaj na Signal Idunie'- powiedział podchodząc do mnie.

Trening miał zacząć się o 11. Obudziłam się o 8. Wstałam i poszłam przebiec się po ulicach Dortmundu. Co za cudowne miasto! Dobrze, że znam niemiecki na wysokim poziomie. Poszłam do sklepu, kupiłam wodę i energetyka. Gdy wróciłam do domu (chyba tak na razie mogę nazwać dom rodziny Wiki ;D) wszyscy byli już na nogach. Wiki rozmawiała na skype z Karoliną, nasza koleżanką z klubu. Przyłaczyłam się na chwilę do rozmowy. Potem zakończyłyśmy połączenie i zaczęłyśmy się zbierać.
-Co ubierasz? - spytała podekscytowana Wiki.
-Koszulkę Borussii, a co innego. - odparłam zdziwiona tym pytaniem. Chyba nie zamierzała odstawiać się w szpilki i sukienkę.
-Okej, ja też założę. - powiedziała. Roześmiałam się w duchu. Ach, Wiktoria, Wiktoria...;)
Rozpuściłam włosy, lekko pociągnęłam rzęsy tuszem.
-Gotowa? - spytała Wika.
-Tak, chodźmy.
Wsiadłyśmy do samochodu. Miałyśmy blisko do SIP, ale przyzwyczaiłam się do jeżdżenia wszędzie. Głupi nawyk. ;c
Byłyśmy na miejscu. Dzisiaj był wolny trening, ale nie było wielu osób. Zajrzałyśmy do sklepu BVB, kupiłyśmy napoje z logo żółto-czarnych. Zasiadłyśmy na trybunach i czekałyśmy, aż chłopak wyjdą na murawę. Siedziałyśmy w pierwszym rzędzie, a więc najbliżej boiska. W końcu pojawił się najpierw Jurgen. Potem po kolei: Pierre z Marco szli objęci i śmieli się z czegoś głośno. Za nimi szedł Erik i wskoczył na barana Marco tak,że tamten się wywalił. Poleciały mi łzy. Spojrzałam na Wikę. Ta już szukała chusteczek i śmiała się przez łzy. Zaraz doszła reszta klubu. Przywitali się z trenerem i zaczęli trening. Chłopacy zwrócili nanas uwagę. Truchtający Marco razem z Erikiem coś po cichu do siebie mówili i spojrzeli się na nas. Ja z Wika też wymieniłyśmy spojrzenia. O co im chodzi?Przy drugim okrążeniu uśmiechnęli się do nas. Serce zabiło mi szybciej.
-Wiem, że dziewczyny piękne, ale weźcie się do roboty, Marco i Erik! - krzyknął po niemiecku Klopp. Roześmiałyśmy się. Nagle poczułam jak ktoś kładzie mi ręce na oczy.
-Hej! - krzyknęłam  i odwróciłam się. Był to Mario!:)
-Hej, piękna. - uśmiechnął się.
-Cześć, co ty tu robisz?
-Stoję - zaśmiał się.
-To jest moja przyjaciółka Wiktoria, mówiłam ci o niej.
Mario podał jej rękę i przywitał się
-Cześć, widzę, że stwierdzenie, że Polski są piękne to nie mit.
Roześmiałyśmy się. No cóż.. ;)
Gdy trening dobiegał końca, Mario zaproponował nam zejście na boisko.
-Chodźcie, trener chyba sie nie obrazi.;>
Skorzystałyśmy z okazji. Zeszłyśmy na murawę. Zanim podeszłam do piłkarzy, uklęknęłam i wzięłam oddech. Zapach trawy, emocji, łez, radości.
-Dziewczyna z sentymentami. Witaj, na Signal Idunie. - powiedział Erik podchodząc do mnie.
-Co za cudowne miejsce. <3
-Zgodzę się. Co tu sprowadza takie piękne dziewczyny? Dziennikarki?
-Raczej piłkarki i Borussen. Przeprowadziłam się niedawno do Niemczech, ale, niestety, do Monachium. No i zrobiłyśmy sobie wycieczkę do Dortmundu. A tak w ogóle jestem Polką.
-Naprawdę? Świetnie mówisz po niemiecku. Jak masz na imię?
-Dziękuję. Marika. 
-Śliczne imię.
-Znów dziękuję. Jak trening? Z tego, co widziałam, pan Jurgen dał Wam niezły wycisk.
-Trening jak co dzień, powiem ci.:) Ale dzień już nie, bo spotkałem Ciebie. Co powiesz na domówkę dziś u Pierre? Właśnie omawialiśmy szczegóły, a z tego co widzę, Woody już kręci do Twojej przyjaciółki.
-Nie mam zastrzeżeń. - uśmiechnęłam się. - Chodźmy do nich.
Podeszliśmy i chwilę rozmawialiśmy.
-Chodźcie, zapoznamy Was z trenerem i resztą drużyny - zaproponował Marco.
-A możemy potem pograć? Chociaż chwilkę.- poprosiłam.
-Nie ma sprawy, będzie super. -ucieszył się Erik.
Przywitałysmy się z każdym, zrobiłyśmy sobie grupowe zdjęcie. Jedynie Klopp poprosił, żebyśmy aż tak nie zabierały Erika i Marco, bo zapomną o klubie.
-Nie ma mowy, żeby zapomnieli - uśmiechnęłam się.;)
Zobaczyłam kątem oka, że Mario stoi na uboczu i patrzy się na mnie. Był... smutny. 
--------------------------------------------------------------------------------------------------------------
10. Podoba się? ;))) Czytasz = komentujesz. <3 ;d

niedziela, 23 lutego 2014

9.'Dzień jak co dzień. Prawie. Z jednym 'małym' wyjątkiem...'

Dzień jak co dzień. Prawie. Z jednym 'małym' wyjątkiem. JUTRO LECĘ DO DORTMUNDU! Wika oczywiście ze mną. Cieszę się jak głupia. Kamil był dziś na treningu Bayernu, ale nie udało mu się złapać żadnego zawodnika. Będzie miał jeszcze i tak wiele okazji. Nie mogę się doczekać jutra. Spełni się moje największe marzenie. Może mi poszczęści się bardziej niż mojemu bratu i dam radę chociaż jednego z nich złapać. :3 Byłoby, hmm... jak niebie. <3
*******************************następny dzień***************************************

Lotnisko. Już po odprawie. Zaraz wsiadamy. W podróż po marzenia. Hm, brzmi banalnie, ale to najpiękniejsza chwila w moim życiu. A przynajmniej jedna z takich. <3
Wsiadłyśmy do samolotu i zajęłyśmy miejsca.
-Nie mogę uwierzyć, że tu jestem - powiedziałam do Wiki prawie szeptem.
-Ja też. Jak teraz się tak jaramy, to co będzie, przylecimy do Dortmundu?
-Ta wizja jest tak piękna, że nawet o niej nie myślę. Zobacz, ile rzeczy może stanąć na przeszkodzie: zła pogoda, wypadek, zamach terrorystyczny... - zaczęłam wyliczać drocząc się z przyjaciółką. Nie znosi, gdy wpadam w taki pesymizm (dla mnie to po prostu realizm xd). Sama jest z lekka niepoprawną optymistką.
-Marika, skarbie, zamknij się, zanim cię uduszę!- powiedziała głośno z udawaną wściekłością. Usłyszałam głos stewardessy informującej, że lot właśnie się rozpoczyna.Czyli wylatujemy. Jedna przeszkoda wyeliminowana. Jeszcze tylko dwie. Spojrzałam na Wikę 'poważnym' wzrokiem i rzekłam:
-Pamiętaj, zawsze cię kochałam i byłaś moją najle...
-To nie jest śmieszne - powiedziała i zaczęła chichotać. Mówiłam już, że Wika nie zawsze odznacza się wysokim poziomem inteligencji? Jednak przestałam już jej dokuczać, bo wiedziałam, że boi się latać samolotami. Sama niezbyt to lubię. Po chwili zobaczyłam, że Wika śpi na moim ramieniu. Sama więc też postanowiłam się zdrzemnąć. Gdy się ocknęłam, stewardessa właśnie ogłaszała, że samolot ląduje za 10 min. Serce przyspieszyło swój rytm. Impossible. To się nie dzieje. A jednak. Jestem tu. W Dortmundzie. Tak blisko. Czułam, że coś się wydarzy. Coś, co odmieni moje życie. Właśnie tu.  I bardzo chciałam się dowiedzieć, co to będzie. Zabrałyśmy podręczny bagaż, wysiadłyśmy i poszłyśmy po nasze walizki.
-Z tym naszym bagażem łatwo nie będzie, trochę tego jest. - zaśmiała się Wika.
-Damy radę, odbierzemy moje auto i z głowy.;)
Gdy już byłyśmy ogarnięte z bagażem, wsiadłyśmy do samochodu.
-To gdzie mieszka twój wujek i ciocia? - zapytałam przyjaciółkę. Podała mi dokładny adres. Wyciągnęłam mapę. Ha, całkiem blisko SIP. Jakieś 1/1,5 km. Idealnie.
Dojechałyśmy na miejsce. Przywitałyśmy, ucałowałyśmy i uściskałyśmy wszystkich. Ciocia wmusiła w nas pożywną kolację. Tyyyyle kalorii. ;c Ale byłam tak zmęczona i głodna, że nie mogłam odmówić. Po kolacji rodzina dała nam odpocząć, więc szybko wzięłam prysznic i poszłam spać. Musiałam być wypoczęta na jutrzejszy dzień. Nie mogę się doczekać. <3
-----------------------------------------------------------------------------------------------------------
Jest kolejny! ;) Czytasz=komentujesz. <3

środa, 19 lutego 2014

8.'Jednak w głębi duszy bałam się go. Wiedziałam, że nie popuści'.

To dzisiaj. Dokładnie... Spojrzałam na zegarek, 5 godz. 30 min. 5 i pół godziny do spotkania tajemniczego, a może nie takiego tajemniczego gościa. Zastanawiałam się, dlaczego on to robi. Chce się zemścić? To bardzo możliwe. Zazdrosny? Nie sądzę. Postanowiłam dłużej o tym nie myśleć. Była sobota. Wika będzie długo spała, bo po pierwsze weekend, po drugie była zmęczona, po trzecie, siedziałyśmy do późna popijając whiskey.
-Kurwa- powiedziałam na głos. Hm, pierwsze słowo w ciągu tego dnia, nieźle. Ale właśnie przypomniałam sobie, że dzisiaj kolejna kolejka Bundesligi. O 15:30 gra Borussia z Werderem Bremą. A ja w tym czasie będę na 'spotkaniu'. Nie chciałam tego po raz kolejny przekładać. Trudno, przeżyję. Chyba.
Poszłam pobiegać. Wróciłam, wzięłam prysznic, zjadłam śniadanie i... hm, zastanawiałam się, co robić. W poniedziałek muszę iść złożyć papiery do uniwerka, żeby tu kontynuować studia. No i przydałoby się obczaić miasto trochę lepiej niż wtedy z Mario. ;> Moje myśli jakoś nie bardzo chciały się od niego odczepić. Jest w nim coś... innego. Ale nie chce pakować się w żadne romanse. Dopiero co skończyłam związek z Dominikiem i to byłoby nie fair.
Włączyłam komputer, pogadałam na facebook'u ze znajomymi. Nadszedł czas spotkania. Ubrałam się, wzięłam jabłko i wodę i poszłam do samochodu. Jak zawsze muzyka na full ( klik ). Uwielbiam mój samochód. Dostałam go na 18 urodziny od taty. Cieszyłam się jak głupia.
Nadal widzę te spojrzenia ludzi, jedni unoszą kciuki w górę, inni kręcą głową. No cóż, wszystkim się nie dogodzi. Najważniejsze, że mnie się podoba. Byłam już prawie na miejscu. Zatrzymałam się przy lotnisku. Dostałam sms'a:

'Zakładam, że to ty jesteś w tym czarnym samochodzie z napisami o BVB ?'

Poziom adrenaliny sporo mi się podniósł. Jakiś alarm zadźwięczał w moich uszach. To niebezpieczne. A jednak nie mogłam się oprzeć.Cóż, moja intuicja czasem mnie zawodziła. Rozejrzałam się, ale żadnej znajomej twarzy. Pewnie stoi gdzieś z tyłu.

'Tak, to ja. Wsiadasz? Czy mam jechać?'
'Takiej okazji nie przepuszczę.'

Wtedy go zobaczyłam. Nie mogłam się pomylić. Boże to był on. Kiedyś przyjaciel, teraz wróg Dominika. Przeze mnie. Dlaczego? Bo kiedyś kiedyś byłam z nim, a on twierdzi, że Dominik jemu mnie odbił. Nie pogodził się z tym. Nienawidził mnie. Tak mi się wydaje. Wsiadł do samochodu. Nie był taki zuchwały jak wtedy, gdy przysyłał mi sms'y. Spojrzał na mnie. Chyba nie wiedział co ma powiedzieć.
-Po co tu kurwa przyszedłeś? -nie wytrzymałam. - Wyjechałam, nienawidzisz mnie, miałeś problem z głowy, po co to robiłeś????
-Ja cię nie nienawidzę. Ja Cię wciąż kocham.
-Kuba, przestań. I te groźby pokazały właśnie Twoją 'miłość' do mnie. Nie będziemy razem i mam wrażenie, że dawno ci to powiedziałam. - poleciały łzy. Jedna po drugiej. Wolno. Potem całym potokiem. Spojrzał na mnie ostatni raz i wyszedł. - jeszcze zobaczymy jak będzie. Trzasnął z całej siły drzwiami. Kopnął w drzwi.
-Pierdol się! - krzyknęłam i wysiadłam zobaczyć, czy uszkodził mi samochód. Uszkodził. Zauważyłam lekkie co prawda, ale było. Wgniecenie blachy. Zabiję go. Przysięgam.

Wróciłam do domu i wreszcie powiedziałam o nim Wice, która siedziała w pokoju Kamila i grała z nim w Fifę. Ona grała Realem, on Bayernem. 4:2 dla Realu. 'Bardzo dobrze!' pomyślałam sobie.
Kiedy skończyłam opowiadać i spojrzałam na nią, musiałam się roześmiać. Jej mina była boska. Ze zdzwienia (i chyba trochę przerażenia) otworzyła buzię. Oczy prawie wyszły jej z orbit.
-Ty się śmiejesz? Marika, opanuj się. Idź z tym na policję. On ci grozi!
-Szczerze mówiąc gdzieś mam jego i jego groźby.
Jednak w głębi duszy bałam się go. Wiedziałam, że nie popuści. Musiałam mieć się na baczności.
--------------------------------------------------------------------------------------------------------------
W sumie rozwiązanie okazało się dość proste. Jak się podoba? ;3 Czytasz = komentujesz. Dla Ciebie to chwila, dla mnie duża motywacja! : ))

wtorek, 18 lutego 2014

7.'Powiedział, że zna Dominika [...], widział niektóre mecze Legii.'

ONA SIĘ PRZEPROWADZA! Nie mogłam w to uwierzyć. Moja Wika!!!
Opowiedziałam Mario o Wice i trochę o moim życiu w Polsce. Powiedział, że zna Dominika jako piłkarza, widział niektóre mecze Legii. Lekko się zarumieniłam. No cóż..
Kiedy Mario pojechał do siebie, wyszykowałam się i byłam gotowa jeszcze na długo przed czasem. Czasem do tego, aby wyjść na lotnisko po Wikę. Boże, tak bardzo się cieszę. Dom mam tak duży, że tata pozwolił Wice zamieszkać z nami. On bardzo ją lubi. Nucąc sobie piosenkę Macklemore (kocham go. <3) wyszłam z domu. Wsiadłam do samochodu, puściłam głośno muzykę i w drogę. ;)
W międzyczasie dostałam sms-a:

'Cześć, możemy przełożyć spotkanie np. na jutro?'

Taak, ten  numer. To dziwne, ale przestałam się tak tym emocjonować. Chyba domyślam się już, kto to jest.

'Hej. Możemy. Jutro o 15. Na lotnisku.'

'Pasuje. Do zobaczenia...'

Hm, czyli jutro. Będzie ciekawie...

------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Rozdział bardzo króciutki, przepraszam, ale za to już jutro postaram się dodać nowy. Pozdrawiam :***

piątek, 14 lutego 2014

6.'Nie mogłam odzyskać głosu. Gdy już mi się udało, wydarłam się z radości na cały dom.'

Rano obudziłam się w łóżku w pokoju mojego brata. Spał obok rozwalając się na całą szerokość. 'Niezłe kazirodztwo' - pomyślałam sobie i wstałam. Poszłam do łazienki, wzięłam dłuuugą kąpiel i gdy w końcu wyszłam z łazienki (czyli po jakichś 2,5 godz.) wróciłam do swojego pokoju. No tak, miałam się rozpakować. Chyba czas zacząć. Układałam na półkach kolejne moje rzeczy, pamiątki, zdjęcia (na jednym, tym z Dominikiem zatrzymałam się nieco dłużej i postawiłam je w honorowym miejscu). Gdy w końcu skończyłam, włączyłam laptopa. Zobaczyłam, że na skype jest Wika. Zadzwoniłam i już po kilku sekundach odebrała. Gdy zobaczyłam jej twarz, od razu poczułam się lepiej. Odezwałam się pierwsza:

'Cześć kicia, tęskniłam bardzo.'
'Hej, skarbie, ja też. Czemu tak późno się odzywasz?'

Opowiedziałam jej o Mario, o rozmowie z Kamilem. Okazało się, że Dominik trochę się podłamał i nie przyszedł na dwa treningi. Od razu posmutniałam. Postanowiłam, że kiedy będzie dostępny, zadzwonię do niego. Dzisiaj bieganie przełożyłam sobie na wieczór. Wyszłam na miasto i załatwiłam parę spraw. Gdy wróciłam, tata właśnie nakładał obiad.
-Nie w pracy? - zdziwiłam się.
-Dziś ostatni dzień wolnego, niestety.- odparł tata.
-No cóż, nie jesteśmy tu na wakacjach.
-Co racja to racja.
Zjedliśmy obiad, zmyłam naczynia. Weszłam do swojego pokoju i usłyszałam dźwięk sms-a:

' Spójrz przez okno.:) '

To był Mario. Uśmiechnęłam się i spojrzałam. Miał na sobie klubowy dres i torbę treningową i śmiesznie roztrzepane włosy. Otworzyłam okno i zawołałam:
-Patrzę przez okno i kogo moje piękne oczy widzą?
-Najprzystojniejszego faceta ever. 
-Ach, no tak. Poczekaj, zaraz zejdę.
-Nie mogę się doczekać, mmm.:)

Szybko przebrałam dres na rurki i t-shirt z napisem 'Echte Liebe'. Poprawiłam włosy i zeszłam na dół.
-Śliczna koszulka - skomentował Mario.
-Dziękuję. - odparłam lekko się rumieniąc. - Co pijesz?
-A co proponujesz?
-Kawa, herbata, sok pomarańczowy. jabłkowy, porzeczkowy, niskokaloryczny oshe...
-Poproszę wodę.:)))

Nalałam jemu wodę, sobie sok i usiadłam naprzeciwko niego.
-No więc co Cię do mnie sprowadza?
-Chęć zobaczenia się i porozmawiania z jakąś piękną istotą.
-No to źle trafiłeś.
-Ależ skąd, najlepiej jak mogłem.
-Mmm, miło. ;3 - uśmiechnęłam się a on odwzajemnił uśmiech. Wyglądał bosko, ale nawet sama przed sobą nie chciałam się do tego przyznać. Zadzwonił telefon, ale postanowiłam przeczekać sygnał.
-Odbierz, może to coś ważnego - powiedział Mario.
-Eh, zobaczę.
Spojrzałam na wyświetlacz. Wika. 12 nieodebranych połączeń. Shit. Pewnie to coś ważnego. Zadzwoniła 13 raz. Odebrałam po pierwszym sygnale'
-Kicia, przygotowuj dla mnie miejsce!
-Co? Jak?
- Normalnie, niedługo mam samolot. PRZEPROWADZAM SIĘ!
Nie mogłam odzyskać głosu. Gdy już mi się udało, wydarłam się z radości na cały dom. : ))))))))))))))
------------------------------------------------------------------------------------------------------------No i jest 6. ;3 Wszystko zaczyna się wyjaśniać. :)))  Czytasz=komentujesz. <3

środa, 12 lutego 2014

5.'-Czemu to zrobiłaś? -Bo jesteś moim głupim bratem. - roześmiałam się.'

To nie był sen. To był on. MARIO GOTZE. Mój idol !! Czułam, że moje marzenie właśnie się spełnia! Uszczypnęłam się w rękę, ale nic się nie stało. BOŻE NIE WIERZĘ! Chyba zorientował się, że gapię się na niego jak głupia, bo lekko się uśmiechnął i zaczął iść w moją stronę. W MOJĄ STRONĘ! Spojrzał na moją czapkę z logo BVB i uśmiechnął się jeszcze szerzej.
-Hm, cześć. - Odezwał się. Jego głos był taki łagodny. Odebrało mi mowę - Heeeej, jesteś tutaj? -Odezwał się ponownie patrząc na mnie z lekko ukrywanym rozbawieniem.
-Ee, cześć. Boże, nie wiem co powiedzieć, ja..
-Borussen?- odezwał się i na chwilę zamyślił - Jesteś jedną z tych, które mnie nie znoszą i nazywają Judaszem? - posmutniał.
-Przeciwnie. Jesteś moim idolem i uwielbiam Cię tak samo jak wtedy, kiedy grałeś dla BVB - odzyskałam przynajmniej trochę pewność siebie. - I to się nigdy nie zmieni.:) Teraz chyba jemu odebrało mowę.
-Uh, teraz ja nie wiem, co powiedzieć... Bardzo Ci dziękuję. Nawet nie wiesz, ile to dla mnie znaczy. Słuchaj, czy mógłbym, jako zwykły Mario, nie jako piłkarz, zaprosić cię gdzieś? 
-A tak w ogóle to jesteś niezwykły? -Uśmiechnęłam się. Hm, skromny, nie ma co.
-Um, nie o to mi chodziło. - lekko się zmieszał.
-Hah, przepraszam. Jesteś niezwykły, bo jesteś moim idolem. :3 Myślę, że mógłbyś, tylko muszę powiedzieć tacie i poprosić o adres naszego nowego domu.
-To Ty tu mieszkasz?
-Od dziś.
-Marika, idziesz? - Tata podszedł do nas, na początku nie poznał Mario, bo był odwrócony. - Mario? Mario Gotze?
-Dzień dobry Panu. Pan jest zapewne ojcem tej pięknej dziewczyny?:)
-Tak, jestem. - po minie ojca widać, że był trochę zmieszany, ale dumny.
-Mam do Pana prośbę. Czy mogę porwać ją i pokazać jej miasto? Oczywiście wróci o stosownej porze do domu, odprowadzę ją.
-Dobrze, nie ma sprawy - ojciec podał adres i już mieliśmy iść, gdy nagle o czymś sobie pomyślałam.
-Słuchaj, zanim pójdziemy mam do ciebie ogromną prośbę. Tam, w samochodzie, jest mój brat. Nie znoszę go, ale on kocha Bayern. Czy mógłbyś chwilę z nim pogadać i zrobić sobie z nim zdjęcie, czy coś ?
-Oczywiście, gdzie on jest?
-Jest w tamtym czarnym bmw, widzisz?
-Widzę.- posłał mi swój piękny uśmiech i poszedł w stronę auta. Zapukał w szybę. Gdy zobaczyłam Kamila minę, pomyślałam przez chwilę, że nie jest taki zły.
-Cześć, słyszałem, że lubisz Bayern? - puścił oko do małego.
-Kocham! Mógłbym zrobić sobie z tobą zdjęcie?
-Jasne!
-Marika, zrób nam zdjęcie.- dał mi swój telefon. Pstryknęłam kilka zdjęć, Mario podpisał mu się na koszulce Bayernu, którą akurat miał na sobie i poszliśmy.
-No więc wiem o Tobie tyle, że masz na imię Marika i jesteś Borussen. Ach, no i jestem Twoim idolem, to mi najbardziej schlebia.:3 - puścił mi oczko.
-Uh, jaki ty skromny. - uśmiechnęłam się. - Czemu postanowiłeś mnie 'porwać'? Co na to Ann?
-Ann? Ten związek tak się spieprzył, że nie jesteśmy już razem. Tylko oficjalnie wszyscy dalej tak myślą. A ty, oprócz Marco Reusa, jesteś jedyną, która to wie, więc usta na kłódkę.
-Okej, szefie. - odparłam. - Gdzie idziemy? Starbucks?
Ten cholerny lokal przypominał mi o Dominiku, ale co miałam zrobić...
-Dobry pomysł.:)
Stosowna godzina powrotu do domu wg Mario to 22:20, ale nawet tata się tym nie przejął. Chyba cieszył się, że go spotkałam, bo on osłodził mi pierwszy dzień pobytu tutaj. No i obiecał, że zapozna mnie z chłopakami z BVB. Obejrzałam dom. Byłam pod wrażeniem. Duży, jak na 3 osoby. Kiedy tata zaprowadził mnie do swojego pokoju, oniemiałam! Był piękny! Miał dwie ściany żółte, dwie czarne. Na jednej ścianie namalowane było ogromne logo BVB. Poza tym, był na piętrze, czyli taki jaki zawsze chciałam mieć, i miałam tu łazienkę.
-Widać, ze trochę wcześniej zaplanowałeś tę przeprowadzkę. Dziękuję, tato. <3
-Trochę tak.- zaśmiał się tata- Proszę bardzo, kochanie. Rozpakujesz się dzisiaj, czy jutro?
-Chyba dzisiaj dam radę.:)
-Okej, pójdę przygotować ci coś do jedzenia.
-Nie, przekąsiłam coś jak byłam na mieście, a o tej godzinie już nie jem. Dobranoc.:)
-Dobrze. Dobranoc.
Postanowiłam pójść jeszcze do Kamila do pokoju zobaczyć jak u niego. Weszłam i...No cóż, wystrój jak u mnie, z tym, że kolory i herb Bayernu. Tak mnie korciło, żeby od razu wyjść, ale cóż. Na ścianie wisiały już wydrukowane zdjęcia jego i Mario. Uśmiechnęłam się na myśl o nim. Stwierdziłam, że to naprawdę cudowny człowiek.
-Ej, wiesz, dzięki za to, że go spotkałem.To chyba dzięki tobie, nie?
-Proszę. No, ja mu powiedziałam, żeby poszedł z Tobą pogadać.
-Czemu to zrobiłaś?
-Bo jesteś moim głupim bratem- roześmiałam się i zaczęliśmy przewalać po łóżku śmiejąc się i łaskocząc.
Potem dłuugo gadaliśmy (z nim naprawdę można fajnie rozmawiać. ;o <3) aż w końcu zasnęliśmy na jego łóżku.
---------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Łapcie 5. ; ) Jest taki trochę bardziej rodzinny, ale już wkrótce zacznie się prawdziwa akcja. Czytasz = komentujesz. Dla Ciebie to chwila, dla mnie wielka motywacja! ;)))

poniedziałek, 10 lutego 2014

4.'Udało mi się wsiąść do samochodu, zamknąć drzwi, a wraz z nimi rozległy, piękny, pełen emocji, radości i porażek rozdział w moim życiu'.

********Tydzień później**********

Właśnie kończyłam się pakować. Zdjęłam starannie plakaty moich pszczółek ze ścian i włożyłam je do osobnej torby. W sumie wszystkie gadżety z BVB dołożyły mi kolejnego bagażu. Cóż, trochę się ich zebrało. Wika siedziała na moim łóżku i zamyślona patrzyła przez okno.
-Hej, co się dzieje ?
-Marika, ja tu bez Ciebie zwariuję! - po policzku pociekła jej łza. Podeszłam i przytuliłam ją sama już popłakując.
-Będziesz do mnie przyjeżdżać, a ja do Ciebie, obiecuję. Nie płacz, skarbie.
Skończyłam się pakować i poszłam do klubu na pożegnalną małą imprezkę, jaką dziewczyny dla mnie przygotowały.
Gdy wróciłam tata i Kamil też byli już gotowi, więc zaczęliśmy wciskać do samochodu bagaże. Przeszłam się ostatni raz po moim mieszkaniu. Były w nim wszystkie moje wspomnienia. Mieszkałam tu od urodzenia. To był mój dom. Czułam znajomy zapach. Nie wiem kiedy przyzwyczaję się do nowego domu w Monachium. ;c
W końcu udało mi się wsiąść do samochodu, zamknąć drzwi, a wraz z nimi rozległy, piękny, pełen emocji, radości i porażek rozdział w moim życiu. Nałożyłam słuchawki na uszy i zatraciłam się w ( klik ). Zasnęłam.
Gdy się obudziłam po długiej drzemce, byliśmy już przy granicy, tata obudził mnie na kontrolę. Dostałam wtedy sms-a:

'W sumie to prawie nie zdążyliśmy się pożegnać. Kiedy będę mógł i Ty będziesz chciała przyjadę do Monachium. Co Ty na to? Dominik.'

Uśmiechnęłam się smutno i odpisałam:

'Nie ma sprawy.:)'

Zostało jeszcze sporo czasu do końca podróży, więc poczytałam trochę książkę,a potem zaczęłam rozmyślać o tym wszystkim co się stało w ostatnim czasie. Moje rozmyślania przerwał kolejny sms:

'Jak się jedzie, księżniczko? Ślicznie wyglądałaś na kontroli na granicy. Już niedługo się spotkamy :)))).'

Tak, był to kolejny sms od TEGO numeru. Obleciał mnie strach. Wzięłam kilka głębokich wdechów i postanowiłam tym razem zareagować. Odpisałam:

'Kim jesteś i czego ode mnie chcesz? Odpierdol się ode mnie, nic Ci nie zrobiłam. I nie jesteś od tego, żeby oceniać, jak wyglądam.'

Już po kilkunastu sekundach przyszła odpowiedź:

'Naprawdę nie wiesz, kim jestem? Myślałem, że mam do czynienia z kimś mądrzejszym...
A tak w ogóle to kiedy znajdziesz następnego chłopaka? Z Dominikiem szybko załatwiłaś sprawę..'

Skąd on wie o Dominiku ? ;o

'Wiesz co, chętnie bym się z Tobą spotkała. Skoro masz jechać do Monachium...'

To była głupota, ale nie mogłam odpuścić.

'Proszę bardzo. Monachium, McDonald przy Dworcu Głównym, napisz kiedy Ci pasuje.'

Czułam, że pakuję się w niezłe bagno.

'Może być za 2 tyg. o 15. Muszę się zaaklimatyzować w nowym mieście. Już nie mogę się doczekać, aż odegram się za to, jak pieprzysz mi życie.'

'Uuuu, ostro. W takim razie do zobaczenia...:)'

'Jeszcze jedno: Jak Cię poznam?'

'Oj, poznasz na pewno.;*'

Czyli to ktoś dobrze znajomy. Hmm..

I w końcu na miejscu. Zajechaliśmy jeszcze do jakiejś restauracji na obiadokolację. Zjedliśmy i już wsiadałam do samochodu, gdy nagle go zobaczyłam.... <333

-------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Już jest!;) Czytasz = komentujesz. Dla Ciebie to chwila, dla mnie wielka motywacja! ;)
+Jutro puchar, trzymamy kciuki za pszczółki. :3 <3  Heja BVB !!! 


poniedziałek, 3 lutego 2014

3.'Myślałem, że już ci przeszła ta Borussia.'

O tajemniczym sms-ie dalej nikt nic nie wie. Minął już tydzień, więc chyba 'ktoś' dał sobie spokój. Mimo to gdy wychodziłam z domu, uważnie się rozglądałam i wracałam z treningów samochodem z Wiką.
Dzisiaj ojciec poprosił mnie i Kamila, żebyśmy zostali po kolacji, bo chce porozmawiać. O, ciekawie, bo to się często nie zdarza. Czekałam wraz z bratem, aż zacznie:
-Słuchajcie, wiem, że wcześniej prawie nic wam nie mówiłem na ten temat...
Już chyba wiedziałam, o co chodzi...
-...z racji tego, że w Niemczech oferują mi lepsze stanowisko, lecz w tej samej firmie, w której pracuję teraz, no cóż, przeprowadzamy się.
Bingo. Moja zdolność dedukcji czasem mnie powala. ; ____ ;
-Siedziba firmy mieści się w Bawarii...
TYLKO NIE TO!
-... a dokładniej w Monachium.
Mój brat spojrzał na mnie z wyższością i powiedział:
-Ja tam się cieszę, wreszcie spotkam moich idoli.
-Co ty na to, Marika? - zapytał tata.
-Co ja na to? Tato, dlaczego?!
-Przestań, myślałem, że już ci przeszła ta Borussia..
-Nawet tak nie mów! Skończ! Niszczysz mi życie! Mam tu przyjaciół, klub, a ty chcesz wyjechać do jakiegoś pieprzonego Monachium! Aha, jeszcze jedno: nigdy nie waż się mówić, że 'ta Borussia mi przeszła'. Nigdy mi nie przejdzie rozumiesz? To jest część mojego życia! Mam mieszkać w tym samym kraju, tak blisko moich idoli, a ty wybrałeś Monachium ? Miasto największego rywala? Bo co, bo Kamilek ich lubi tak? Zawsze stawałeś za nim. Mam tego dość!
Ubrałam się w pośpiechu.
-Marika, gdzie ty idziesz?
-Najdalej od was. - odparłam dziwnie spokojnie i z trzaskiem zamknęłam drzwi.
Siedziałam w parku, słuchając muzyki tak głośno, że nie słyszałam żadnych odgłosów z zewnątrz. Zastanawiałam się, czy ojciec robi to specjalnie. Dlaczego nie mogę mieszkać w Dortmundzie ? Wika ma tam rodzinę, z którą utrzymuje bardzo dobrze kontakty. W sumie ja też mam dziadka w Dortmundzie, ale nigdy go nie widziałam. Może czas na poznanie swojej rodziny ? Kiedy wróciłam do domu, była 23:00. W domu ciemno, więc nie zapalając światła, poszłam w stronę mojego pokoju.
-Dlaczego mi to robisz ? - w ciemności rozległ się cichy głos ojca. Siedział w kuchni przy zgaszonym świetle- Staram się dla was jak umiem, widzę, że tu nie ma przyszłości. A na mecze BVB zawsze możesz jeździć. Kocham cię, Marika, i wiesz, że chcę dla ciebie jak najlepiej. Nie wybrałem sobie tego miasta, to był zbieg okoliczności. W końcu się ułoży.
-Przepraszam, tato. - powiedziałam i już chciałam iść, kiedy przypomniałam sobie, że tata nie wie nic o Dominiku. - Wiesz, skończyłam ten związek z Dominikiem. On wyjedzie do Francji, my do Niemczech, nie mamy przyszłości.
-Przykro mi, córeczko, ale dobrze zrobiłaś. Żałujesz?
-Żałuję, ale wiem, że tak będzie dla nas najlepiej. Dobranoc, tato.
-Dobranoc, kocham cię.
-Ja ciebie też.
W pokoju po ciemku przebrałam się w piżamę i już miałam iść spać, gdy telefon zawibrował na biurku. Spojrzałam na nadawcę i zamarłam. Był to TEN numer.

'Koleżanka wybiera się do Monachium... Bardzo się cieszę, będziemy mieli okazję się spotkać. Słodkich snów, 'Śpiąca Królewno'.'

Tej nocy już nie zasnęłam.

--------------------------------------------------------------------------------------------------------------
No i jest 3 rozdział . ; ) Mam nadzieję, że choć troszkę zaciekawiłam. :3 Czytasz = komentujesz. Dla Ciebie to chwila, dla mnie wielka motywacja! : ))


2.'Jeszcze cię dopadnę'

Obudziłam się w szpitalu. Czułam się, o dziwo, dobrze. Przy mnie siedziała Wika i tata.
-Wreszcie się obudziłaś. Ile razy mówiłem ci...
-Tato, nie udawaj, że się interesujesz. Nic mi nie jest, mogą mnie wypisać. Pamiętam nawet mniej więcej co się stało.
Gdy uświadomiłam sobie, dlaczego biegłam, łzy znów zaczęły cisnąć się do oczu. Dominik.. Byliśmy ze sobą 3 lata, cholernie szczęśliwy okres w moim życiu. Wszystko skończyło się w jednej chwili. Nie wiedziałam, co mam ze sobą zrobić. Gdy wreszcie udało się przekonać wszystkich, że czuję się w porządku, ubrałam się w moje ciuchy i wyszłam ze szpitala. Wracając do domu samochodem, pisałam sms-y z Wiką, nie chciałam, żeby ojciec wtrącał się w moje sprawy:

'Powiedziałaś mu?' napisała Wika.

'Taak. Wiedział, o co mi chodzi, ale trudno było mu to zaakceptować.' - odpisałam

'Tobie też łatwo nie jest z tego, co widzę. Jak to się stało, że ten idiota cię potrącił?'

'To moja wina. Biegłam cała zaryczana, jak idiotka wbiegłam na ulicę, przez łzy nic nie widziałam'

'Skarbie, będzie dobrze, zobaczysz'

'Myślałam, że chociaż ty oszczędzisz mi tych banałów'

Mimo to bardzo chciałam, żeby miała rację.

Gdy weszłam do swojego pokoju, zobaczyłam, że siedzi w nim mój kochany braciszek.

- Co ty tu robisz? Nie masz swojego kąta? Idź do siebie. - warknęłam. 
- Wiesz co, myślałem, że nie będzie cię kilka dni, a ty musiałaś tak szybko wracać.- odwdzięczył się tym samym. Takie rozmowy u nas są na porządku dziennym. Nie, żebym tak chciała, ale jego nie da się kochać. Zastanawiam się czasem, czy on nie jest adoptowany.
- Spieprzaj.
- Ha, powiem tacie. -znałam to na pamięć. Zawsze, gdy zaklnę, skarży się ojcu.
- Ja, w przeciwieństwie do ciebie, gówniarzu, mam 21 lat. A teraz idź obejrzyj sobie meczyk twojego ulubionego klubu.
- Z chęcią, oni, przynajmniej umieją grać.
Uff, wreszcie poszedł. Włączyłam komputer, na osłodę puściłam sobie piosenkę  ( klik ) i położyłam się na łóżku gapiąc się na plakaty moich pszczółek. Nagle usłyszałam dźwięk sms-a. Był od nieznanego numeru:

'Uważaj jak chodzisz, s**o. Przez ciebie mogłem mieć trupa na sumieniu. Jeszcze cię dopadnę.'

Na pewno był to kierowca, który mnie potrącił. Ale skąd miał mój numer? I z jakiej racji wypisywał do mnie takie rzeczy ? Postanowiłam nikomu o tym nie mówić, nawet Wice. Miałam tylko nadzieję, że ostatnie zdanie było tylko pustą groźbą.
--------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Rozkręcam się. :D Czytasz = komentujesz. Dla Ciebie to chwila, dla mnie duża motywacja! : ))


1.'Tak naprawdę nie wyobrażam sobie bez niej życia. Jest mi bliższa niż mój zidiociały braciszek, fan Bayernu Monachium.'

Budzik zadzwonił jak zawsze o 5:30. Jak zawsze za wcześnie. Zwlekłam się z łóżka i zrobiłam kilka skłonów. Poszłam do łazienki, wzięłam zimny prysznic po którym od razu poczułam się lepiej. Na śniadanie chude mleko i płatki Bran Flakes z otrębami . Przyzwyczaiłam się do takiego jedzenia, ale nie moja ciotka, która zawsze jak przychodziła do nas do domu, wciskała mi pełno tłustych potraw mówiąc, że wciąż za mało ważę. Szkoda gadać. Ubrałam się w wygodny dres i poszłam jeszcze pobiegać, bo do treningu zostało trochę czasu . Przebiegłam już moją codzienną trasę i wracałam wolnym truchtem do domu. Po drugim już prysznicu zaczęłam pakować się na trening. Usłyszałam dźwięk sms-a. Był to mój chłopak, Dominik:

'Cześć, skarbie, jak się spało ? <3 Wpadnę wcześniej na stadion, bo dzisiaj mamy zaraz po was trening. Kocham. D.  :* '

Uśmiechnęłam się, ale zaraz potem znów dopadł mnie smutek. Nasze uczucie zaczęło się wypalać. Już nie było tak jak kiedyś, częściej się kłóciliśmy, a kiedy okazało się, że dostał propozycję gry we francuskim Toulouse, byłam pewna że nasz związek nie potrwa długo. Ale on jakby tego nie zauważał. Żył teraźniejszością. Kiedyś bardzo mi się to w nim podobało, ale z czasem zaczęło mnie denerwować, że nie myśli o przyszłości. Chyba muszę z nim poważnie porozmawiać. Odpisałam mu:

'Cześć, kochanie. Dobrze się spało, zostanę na waszym treningu, bo chciałabym potem porozmawiać. Twoja M. <3'

Kiedy byłam już spakowana, zadzwoniłam do Wiki , mojej najlepszej przyjaciółki:
-Hej, kochana. Gotowa na trening? - powitała mnie swoim ciepłym, radosnym głosem. Zawsze poprawiał mi humor.
-Jasne, spotykamy się tam gdzie zawsze? - zapytałam.
-Taaak. Marika, co jest?
-Nic - odparłam. Za dobrze mnie znała, ledwo po głosie mogła rozpoznać, jaki mam humor.
-Nie kłam. Wyjdź wcześniej, to zdążymy pogadać.
-Ehh,okej. Na razie.
-No, pa.

Znałyśmy się i przyjaźniłyśmy od 5. roku życia. Nasza przyjaźń zaczęła się od tego, że kiedyś, gdy byłam z mamą w parku (wtedy jeszcze mamę obchodziły jej własne dzieci ;/), kopnęłam przez przypadek Wikę piłką (Realu Madryt) w twarz. A ta zamiast się rozpłakać zaczęła cieszyć się jak głupia ikrzyknęła: 'O, Leal Madlyt!' Tak jak ja była wychowana w rodzinie, gdzie każdy kochał football. I tak naprawdę football nas połączył. Dzisiaj trenujemy razem w jednej drużynie i studiujemy na AWF-ie. Tak naprawdę nie wyobrażam sobie bez niej życia. Jest mi bliższa niż mój zidiociały braciszek, fan Bayernu Monachium, pff...

Kiedy opowiedziałam Wice o moich obawach związanych z Dominikiem poczułam się nieco lepiej. Nie lubię trzymać emocji w sobie, a Wiktoria naprawdę umie słuchać. Na treningu zawsze staram się wykorzystać całą energię. Dzisiaj nawet trener pochwalił mnie (co się bardzo rzadko zdarza, prawie nigdy nas nie komplementuje, raczej krytykuje) za poświęcenie w grze. W końcu nie na każdym treningu strzelam hat-tricka. :3 Po treningu, już odświeżona, zasiadłam na trybunach i z koleżankami z klubu oglądałyśmy trening męskiej części Legii Warszawa. Chłopacy już przy rozgrzewce szturchali Furmana i pokazywali palcami na trybuny. Mój blondyn spojrzał na mnie i posłał mi całusa. Uśmiechnęłam się i pokazałam serduszko. Gdy skończyli trening wyszłam przed stadion i czekałam na Dominika. Podszedł do mnie, pocałował:
-Hej, skarbie.
-Cześć, kochanie - odpowiedziałam. - Gdzie idziemy ?
-Najpierw do samochodu, odłożymy torby i możemy przejść się spacerkiem do Starbucks'a, hm?
-Okej.
Zostawiliśmy torby treningowe w aucie Dominika i poszliśmy objęci w stronę kawiarni.
Kiedy byliśmy już w środku, zaczęłam przypominać sobie te wszystkie scenariusze, jak planowałam mu to powiedzieć. W końcu wydusiłam:
-Dominik, bo my.. nie wiem, czy zauważyłeś, ale.. nie wiem jak to powiedzieć...
-Nie jest jak kiedyś?
-Taak. Teraz, kiedy wyjedziesz do Francji, to.. nasz związek nie będzie miał sensu...
-Nie chcesz wyjechać ze mną ? - strasznie trudno było mi znieść jego smutną minę.
-Chcę, ale to nie będzie możliwe. Rozmawiałam o tym z ojcem...
-Marika, ja od dawna widziałem, że jesteś jakaś inna w stosunku do mnie. Ale ja cię kocham i nie chcę cię stracić.
-Ja też cię kocham, ale związek na odległość nie ma sensu, ty zaczynasz prawdziwą karierę, a mój ojciec myśli o przeprowadzce do Niemiec. - nie powstrzymywałam dłużej łez.
-Nie płacz, bo zaraz ja się rozkleję. Czyli to koniec?
-Chyba tak, przepraszam.. - zapłakana wybiegłam z lokalu. Przez łzy prawie nic nie widziałam. Biegłam przez ulicę, gdy nagle poczułam rwący ból w nodze. Straciłam świadomość.
-------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Pierwszy rozdział mam za sobą. : ) Czytasz = komentujesz. Dla Ciebie to chwila, dla mnie duża motywacja!
: ))

niedziela, 2 lutego 2014

Bohaterzy.

Marika Hoffmann
Marika ,21 lat, Borussen. Trenuje w żeńskiej drużynie Legii Warszawa. Kocha sport, szczególnie piłkę nożną. Spotykała się z Dominikiem Furmanem. Praktycznie nie zna swojej mamy, mieszka tylko z ojcem (rozstali się dawno temu), ma młodszego brata Kamila -12-latka, który jest fanem Bayernu Monachium.Nie umieją się dogadać.










Erik Durm

Erik Durm , 22 lata, piłkarz Borussii Dortmund. Lekko zwariowany, nie może znaleźć drugiej połówki.
















Kamil Hoffmann




 Kamil , 12 lat , brat Mariki , zagorzały fan Bayernu Monachium.














Marco Reus

 Marco, 24 lata, zawodnik BVB, mocno zwariowany singiel.
















Wiktoria Maciejewska


 Wiktoria , 21 lat , najlepsza przyjaciółka Mariki. Kocha Borussię i Real Madryt. Trenuje z Mariką w Legii, studiuje na AWF-ie.












Mario, 22, lata. Piłkarz Bayernu Monachium, przyjaciel Marco i Erika. Rozstał się ze swoją dziewczyną.




Piłkarze Borussii Dortmund.













Oprócz głównych bohaterów pojawią się także piłkarze z niektórych innych klubów oraz ich rodziny.:)