Wracając do domu, rozmawiałyśmy z Wiką o wszystkim, co się stało na SIP.
-Co to był za dzień! - powiedziała Wika. Puściła muzykę na full, otworzyła okno w aucie i wystawiła głowę krzycząc - ECHTE LIEBE!
-Cudowny. - starałam się przekrzyczeć muzykę.- Ej, Erik jest.. hm, inny niż reszta. Coś mi się w nim podoba.
-Z tego co widziałam on już za Tobą szaleje.
-Odezwała się ta, co cały czas spędziła z Marco. - roześmiałam się.
-On jest cudowny! - zawołała. - A jak powiedział o tej imprezie..
-Haha, mi też się spodobał ten pomysł. Chodź, zajedziemy do jakiejś galerii kupić coś na ten wieczór.
-Z przyjemnością!
Po zakupach, które zajęły nam trochę więcej czasu, niż przewidywałyśmy wróciłyśmy obładowane torbami do domu.
-A dziewczynki to były na stadionie czy na zakupach? - zaśmiała się ciocia Wiktorii.
-A tu i tu. - odparłam z uśmiechem. - idziemy dziś na imprezę.
-Ach, no i wszystko jasne. Poszły raz na trening i zawojowały wszystkich singli z Borussii.
-Tylko dwóch - zawołała Wika. - Co na obiad?
-Gulasz i puree z ziemniaków.
-Czemu nie zaprosiłam Marco... - powiedziała Wika wchodząc do kuchni - zaimponowałabym mu jego ulubionym daniem.
-Dziewczyno, wzięłaś się za Marco? Niezła sztuka!
Stwierdziłam, że ciocia Wiki jest bardzo fajna.:D
-A ty, Marika, z kim flirtujesz?
-Flirtuję? Hm, zakolegowałam się z Erikiem. - roześmiałam się.
-Największe ciacha z Dortmundu. - zawołała ciocia. -Idźcie umyć ręce, już nakładam.
Po zjedzeniu obiadu poszłyśmy do pokoju. Usiadłam na łóżku i zaczęłam mini rozkminę. Ciekawe, skąd ten zły humor u Mario? Chyba nie przeze mnie? Ciekawe, czy będzie na imprezie. Miałam nadzieję, że tak. Bardzo go polubiłam. Marika, nie szalej! Z drugiej strony, nie jestem niczym zobowiązana w stosunku do Mario, więc pójście na imprezę z Erikiem to chyba nie przestępstwo.
-... albo może ten sweterek, tylko nie wiem, jakie buty.. Marika, czy ty mnie w ogóle słuchasz? - Oj, Wika chyba coś mówiła.
-Przepraszam, ale nie. Możesz powtórzyć?
-Eh...O kim tak myślisz?
-O Mario. Zauważyłaś, że jak 'zajęli' się nami chłopacy, w sensie Marco i Erik, to Mario stał na uboczu i był jakiś... smutny.
-Dziewczyno, on jest po prostu o ciebie zazdrosny!
-No, ale nic mnie z nim nie łączy, chyba to nie grzech, że pójdę na imprezę z Erikiem?
-Jasne, że nie. Nie smutaj, będzie dobrze. Chodź, wybierzemy sobie ciuchy. W końcu odstawione ( strój Wiki ) ( strój Mariki ). Nie lubię się stroić, a że była to domówka, więc nawet nie musiałam.Wika trochę zaszalała, ale to u niej normalne.:) Zadzwoniła komórka Wiktorii, ale ta była w łazience (te ostatnie poprawki makijażu..)
-Odbierz, to pewnie Marco! - krzyknęła.
-Tak słucham - odebrałam.
-Cześć, tu Marco - usłyszałam jakieś krzyki i śmiech - no i Erik.
-Hej,tu Marika. Wiktoria kończy się szykować.
-Super. Gdzie mamy podjechać?
-Nie znam zbytnio miasta, więc...
-Hm, podaj adres, podjedziemy pod dom.
Podałam adres i pożegnałam się. Wika była (wreszcie) gotowa. Zeszłyśmy na dół
-Ślicznie wyglądacie, miłej zabawy! - powiedziała ciocia.- Kiedy wracacie?
-Ciooociu, jak się skończy impreza - zawołała Wika i śmiesznie przewróciła oczami
-No dobrze, ale nie włóczcie się nie wiadomo gdzie.
-Dobrze, ciociu.
Ucałowałyśmy ciocię, straciłyśmy przy tym trochę szminki z ust. Usłyszałyśmy dzwonek.
-Dzień dobry, czy zastaliśmy pewne dwie piękne panie? - powiedział Erik. Jakby to powiedzieć... wyglądał... super.
-Dzień dobry, oczywiście.
W końcu po 5 minutowej rozmowie cioci z pszczółkami o tym, że mają nas zwrócić całe zdrowe i z zachowaną cnotą ( przy tym nie wytrzymałyśmy z Wiką i przerwałyśmy jej kazanie) wyszliśmy we czwórkę z domu.
-Kto prowadzi?
-Ja mogę. - zaproponowałam i widząc ich miny dodałam- śmiejcie się, śmiejcie, zobaczycie jakim jestem kierowcą.
-Potwierdzam, prowadzi lepiej niż niejeden facet. - powiedziała Wika.
-No dobrze. To my siądziemy z tyłu - powiedział Marco i mrugnął do Wiktorii.
-Okeeej. - odparłam, pokręciłam głową na znak 'zaraz się zacznie' i wsiadłam do auta. Aston Martin. Mmm. Prowadziło się nieziemsko. Bałam się, że nie będę miała o czym rozmawiać z Erikiem, ale, o dziwo, idąc do domu Pierre kontynuowaliśmy rozmowę o Dortmundzie, Borussii itd. Drzwi otworzyła nam partnerka Auby
-Heej! Miło Was widzieć - powiedziała uśmiechnięta od ucha do ucha - wchodźcie. Podała mi i Wice rękę, bo chłopaków już znała - Jestem Lauren.
-Marika, a to moja przyjaciółka Wiktoria.
-Miło Was poznać. Chodźcie do salonu.
-Nam ciebie też - tym razem odezwała się Wika - może pomożemy ci w czymś?
-Jeśli możecie, to jest jeszcze parę rzeczy do wystawienia.
-Z chęcią. - uwielbiam robić coś w kuchni. - Zaprowadź nas tylko do kuchni i powiedz co trzeba robić.
Wkrótce przyszło więcej ludzi i zaczęła się impreza. Było cudownie. Marco zapuszczał muzykę i ciągle widziałam go z Wiką. Ja odłączyłam się od grupki i wyszłam na taras, żeby zaczerpnąć świeżego powietrza.
-Jak się bawisz? - podszedł do mnie Erik.
-Fajna impreza. - odparłam -jest nieźle. A ty?
-Za mało z Tobą.Chodź zatańczyć. - wziął mnie za rękę i delikatnie poprowadził na parkiet mieszący się w ogromnym salonie. Akurat leciała wolna piosenka. Przy odtwarzaczu zauważyłam Wikę przy laptopie z szelmowskim uśmieszkiem. Wiedziałam, że to jej sprawka. Po chwili podszedł do niej Marco i zatracili się w swoim tańcu. Wolno kołysając się z Erikiem powoli zaczęłam się rozluźniać. Przytuliłam się i poczułam śliczny zapach perfum.
-Teraz znacznie lepiej się bawię - wyszeptał Erik.
-Ja też - odpowiedziałam zgodnie z prawdą i uśmiechnęłam się wtulona w jego tors. Po chwili zobaczyłam go. Wszedł, przywitał się z kilkoma osobami. I wtedy zobaczył mnie. Uśmiechnął się, ale wcale nie miło. Utkwił we mnie lodowate spojrzenie. Zesztywniałam
-Marika, wszystko w porządku? - powiedział Erik. Spojrzał na mnie - Źle się czujesz? Chcesz usiąść?
-Nie, ja tylko... Pójdę do toalety.
-Jest na górze. Pierwsze drzwi po prawej.
-Dziękuję.
Weszłam do łazienki. Podeszłam do umywalki, ochlapałam się zimną wodą, poprawiłam makijaż. Boże, dlaczego on mi to robi? Mogłam powiedzieć Erikowi prawdę.
Wyszłam z łazienki. Na korytarzu było ciemno. Już stałam na pierwszym schodku, gdy nagle ktoś pociągnął mnie za rękę.
-Znów się spotykamy.
-Puść mnie!
-Bo co mi zrobisz?
-Zacznę krzyczeć.
-Uważaj, bo ktoś cię usłyszy. Już z Erikiem flirtujesz?
-A co, nie mogę? Puść mnie!
-Nie, słońce.
-Frajer.
-Uu, ostro. - ironizował. Przycisnął mnie do ściany i zbliżył swoje usta do moich warg.
-Chyba cię pogięło - strzeliłam mu płaskiego. Puścił mnie. Wykorzystałam tę chwilę i zbiegłam ze schodów.
Wpadłam prosto w ramiona... Mario.
-Marika! Co się stało? - Nadgarstki miałam mocno zaczerwienione od uścisku Kuby. - Kto ci to zrobił?
-Ja.. Mario.. Nic.. Nie idź tam.. - zrobiło mi się słabo..
-Ćśśś. Mario zabrał mnie do sypialni i położył na łóżku. - Nie ruszaj się stąd. Zaraz przyjdę.
**********************************Mario******************************************
Co za sukinsyn. Wróciłem na górę.Stał tam. Byłem pewien, że to on. Już ja się zatroszczę o to, żeby wywalil go z Legii.
-Kosecki, nagrabiłeś sobie - podszedłem do niego i złapałem za szyję
-Gotze, ty bohaterze.
-Zamknij się. Dlaczego jej to zrobiłeś?
-Jest wredną suką. Wykorzysta cię tak jak mnie i Furmana.
Strzeliłem go w twarz.
-Jeszcze raz tak ją nazwiesz, to pożałujesz, że się urodziłeś. Więcej jej nie tkniesz, rozumiesz? Wrócisz do Warszawy, tam będziesz się uczył grać, może się czegoś wreszcie nauczysz i zapomnisz o niej. ZROZUMIAŁEŚ?! -ostatnie słowo wykrzyczałem mu w twarz. Dla pewności, że zrozumie, dostał drugi raz.
-Zrozu... miałem.. Puść mnie, bo się ... uduszę. Puściłem. Skulił się i łapał oddech.
*********************************Marika*******************************************
Poczułam się trochę lepiej i przede wszystkim bezpieczniej. Nie wiem, co Mario z nim tam wyprawiał, ale miałam tylko nadzieję, że nie będzie miał przez to kłopotów. Po chwili wrócił:
-Już to załatwiłem, więcej nie będzie sprawiał ci problemów.
-Co mu zrobiłeś? Nie będziesz miał przez to kłopotów?
-Niee. Można powiedzieć, że, hm, przemówiłem mu do rozsądku.
-Dziękuję ci. - podeszłam i w przypływie, eee, wdzięczności, przytuliłam go. On też mnie przytulił i pogładził po włosach. Staliśmy tak chwilę w ciszy, lekko się kołysając. Spojrzałam na niego:
-Mario, ja...
-Ćśśś. - uciszył mnie. Spojrzeliśmy się na siebie i...
--------------------------------------------------------------------------------------------------------------
No i jest. Sama już mam cały pomysł na kolejny rozdział, więc niedługo ukaże się i 12.:) Pozdrawiam i ściskam mocno. ;** Czytasz = komentujesz! :))