Dzień jak co dzień. Prawie. Z jednym 'małym' wyjątkiem. JUTRO LECĘ DO DORTMUNDU! Wika oczywiście ze mną. Cieszę się jak głupia. Kamil był dziś na treningu Bayernu, ale nie udało mu się złapać żadnego zawodnika. Będzie miał jeszcze i tak wiele okazji. Nie mogę się doczekać jutra. Spełni się moje największe marzenie. Może mi poszczęści się bardziej niż mojemu bratu i dam radę chociaż jednego z nich złapać. :3 Byłoby, hmm... jak niebie. <3
*******************************następny dzień***************************************
Lotnisko. Już po odprawie. Zaraz wsiadamy. W podróż po marzenia. Hm, brzmi banalnie, ale to najpiękniejsza chwila w moim życiu. A przynajmniej jedna z takich. <3
Wsiadłyśmy do samolotu i zajęłyśmy miejsca.
-Nie mogę uwierzyć, że tu jestem - powiedziałam do Wiki prawie szeptem.
-Ja też. Jak teraz się tak jaramy, to co będzie, przylecimy do Dortmundu?
-Ta wizja jest tak piękna, że nawet o niej nie myślę. Zobacz, ile rzeczy może stanąć na przeszkodzie: zła pogoda, wypadek, zamach terrorystyczny... - zaczęłam wyliczać drocząc się z przyjaciółką. Nie znosi, gdy wpadam w taki pesymizm (dla mnie to po prostu realizm xd). Sama jest z lekka niepoprawną optymistką.
-Marika, skarbie, zamknij się, zanim cię uduszę!- powiedziała głośno z udawaną wściekłością. Usłyszałam głos stewardessy informującej, że lot właśnie się rozpoczyna.Czyli wylatujemy. Jedna przeszkoda wyeliminowana. Jeszcze tylko dwie. Spojrzałam na Wikę 'poważnym' wzrokiem i rzekłam:
-Pamiętaj, zawsze cię kochałam i byłaś moją najle...
-To nie jest śmieszne - powiedziała i zaczęła chichotać. Mówiłam już, że Wika nie zawsze odznacza się wysokim poziomem inteligencji? Jednak przestałam już jej dokuczać, bo wiedziałam, że boi się latać samolotami. Sama niezbyt to lubię. Po chwili zobaczyłam, że Wika śpi na moim ramieniu. Sama więc też postanowiłam się zdrzemnąć. Gdy się ocknęłam, stewardessa właśnie ogłaszała, że samolot ląduje za 10 min. Serce przyspieszyło swój rytm. Impossible. To się nie dzieje. A jednak. Jestem tu. W Dortmundzie. Tak blisko. Czułam, że coś się wydarzy. Coś, co odmieni moje życie. Właśnie tu. I bardzo chciałam się dowiedzieć, co to będzie. Zabrałyśmy podręczny bagaż, wysiadłyśmy i poszłyśmy po nasze walizki.
-Z tym naszym bagażem łatwo nie będzie, trochę tego jest. - zaśmiała się Wika.
-Damy radę, odbierzemy moje auto i z głowy.;)
Gdy już byłyśmy ogarnięte z bagażem, wsiadłyśmy do samochodu.
-To gdzie mieszka twój wujek i ciocia? - zapytałam przyjaciółkę. Podała mi dokładny adres. Wyciągnęłam mapę. Ha, całkiem blisko SIP. Jakieś 1/1,5 km. Idealnie.
Dojechałyśmy na miejsce. Przywitałyśmy, ucałowałyśmy i uściskałyśmy wszystkich. Ciocia wmusiła w nas pożywną kolację. Tyyyyle kalorii. ;c Ale byłam tak zmęczona i głodna, że nie mogłam odmówić. Po kolacji rodzina dała nam odpocząć, więc szybko wzięłam prysznic i poszłam spać. Musiałam być wypoczęta na jutrzejszy dzień. Nie mogę się doczekać. <3
-----------------------------------------------------------------------------------------------------------
Jest kolejny! ;) Czytasz=komentujesz. <3
No no :) Lot samolotem :p Czekam na kolejny rozdział. BTW przeganiam cię, jeśli chodzi o ilość rozdziałów ;o
OdpowiedzUsuńKowadlo nie czepiaj sie jej jest ciekawszy :)
OdpowiedzUsuńPisz dalej :)