Music ;3





poniedziałek, 3 lutego 2014

1.'Tak naprawdę nie wyobrażam sobie bez niej życia. Jest mi bliższa niż mój zidiociały braciszek, fan Bayernu Monachium.'

Budzik zadzwonił jak zawsze o 5:30. Jak zawsze za wcześnie. Zwlekłam się z łóżka i zrobiłam kilka skłonów. Poszłam do łazienki, wzięłam zimny prysznic po którym od razu poczułam się lepiej. Na śniadanie chude mleko i płatki Bran Flakes z otrębami . Przyzwyczaiłam się do takiego jedzenia, ale nie moja ciotka, która zawsze jak przychodziła do nas do domu, wciskała mi pełno tłustych potraw mówiąc, że wciąż za mało ważę. Szkoda gadać. Ubrałam się w wygodny dres i poszłam jeszcze pobiegać, bo do treningu zostało trochę czasu . Przebiegłam już moją codzienną trasę i wracałam wolnym truchtem do domu. Po drugim już prysznicu zaczęłam pakować się na trening. Usłyszałam dźwięk sms-a. Był to mój chłopak, Dominik:

'Cześć, skarbie, jak się spało ? <3 Wpadnę wcześniej na stadion, bo dzisiaj mamy zaraz po was trening. Kocham. D.  :* '

Uśmiechnęłam się, ale zaraz potem znów dopadł mnie smutek. Nasze uczucie zaczęło się wypalać. Już nie było tak jak kiedyś, częściej się kłóciliśmy, a kiedy okazało się, że dostał propozycję gry we francuskim Toulouse, byłam pewna że nasz związek nie potrwa długo. Ale on jakby tego nie zauważał. Żył teraźniejszością. Kiedyś bardzo mi się to w nim podobało, ale z czasem zaczęło mnie denerwować, że nie myśli o przyszłości. Chyba muszę z nim poważnie porozmawiać. Odpisałam mu:

'Cześć, kochanie. Dobrze się spało, zostanę na waszym treningu, bo chciałabym potem porozmawiać. Twoja M. <3'

Kiedy byłam już spakowana, zadzwoniłam do Wiki , mojej najlepszej przyjaciółki:
-Hej, kochana. Gotowa na trening? - powitała mnie swoim ciepłym, radosnym głosem. Zawsze poprawiał mi humor.
-Jasne, spotykamy się tam gdzie zawsze? - zapytałam.
-Taaak. Marika, co jest?
-Nic - odparłam. Za dobrze mnie znała, ledwo po głosie mogła rozpoznać, jaki mam humor.
-Nie kłam. Wyjdź wcześniej, to zdążymy pogadać.
-Ehh,okej. Na razie.
-No, pa.

Znałyśmy się i przyjaźniłyśmy od 5. roku życia. Nasza przyjaźń zaczęła się od tego, że kiedyś, gdy byłam z mamą w parku (wtedy jeszcze mamę obchodziły jej własne dzieci ;/), kopnęłam przez przypadek Wikę piłką (Realu Madryt) w twarz. A ta zamiast się rozpłakać zaczęła cieszyć się jak głupia ikrzyknęła: 'O, Leal Madlyt!' Tak jak ja była wychowana w rodzinie, gdzie każdy kochał football. I tak naprawdę football nas połączył. Dzisiaj trenujemy razem w jednej drużynie i studiujemy na AWF-ie. Tak naprawdę nie wyobrażam sobie bez niej życia. Jest mi bliższa niż mój zidiociały braciszek, fan Bayernu Monachium, pff...

Kiedy opowiedziałam Wice o moich obawach związanych z Dominikiem poczułam się nieco lepiej. Nie lubię trzymać emocji w sobie, a Wiktoria naprawdę umie słuchać. Na treningu zawsze staram się wykorzystać całą energię. Dzisiaj nawet trener pochwalił mnie (co się bardzo rzadko zdarza, prawie nigdy nas nie komplementuje, raczej krytykuje) za poświęcenie w grze. W końcu nie na każdym treningu strzelam hat-tricka. :3 Po treningu, już odświeżona, zasiadłam na trybunach i z koleżankami z klubu oglądałyśmy trening męskiej części Legii Warszawa. Chłopacy już przy rozgrzewce szturchali Furmana i pokazywali palcami na trybuny. Mój blondyn spojrzał na mnie i posłał mi całusa. Uśmiechnęłam się i pokazałam serduszko. Gdy skończyli trening wyszłam przed stadion i czekałam na Dominika. Podszedł do mnie, pocałował:
-Hej, skarbie.
-Cześć, kochanie - odpowiedziałam. - Gdzie idziemy ?
-Najpierw do samochodu, odłożymy torby i możemy przejść się spacerkiem do Starbucks'a, hm?
-Okej.
Zostawiliśmy torby treningowe w aucie Dominika i poszliśmy objęci w stronę kawiarni.
Kiedy byliśmy już w środku, zaczęłam przypominać sobie te wszystkie scenariusze, jak planowałam mu to powiedzieć. W końcu wydusiłam:
-Dominik, bo my.. nie wiem, czy zauważyłeś, ale.. nie wiem jak to powiedzieć...
-Nie jest jak kiedyś?
-Taak. Teraz, kiedy wyjedziesz do Francji, to.. nasz związek nie będzie miał sensu...
-Nie chcesz wyjechać ze mną ? - strasznie trudno było mi znieść jego smutną minę.
-Chcę, ale to nie będzie możliwe. Rozmawiałam o tym z ojcem...
-Marika, ja od dawna widziałem, że jesteś jakaś inna w stosunku do mnie. Ale ja cię kocham i nie chcę cię stracić.
-Ja też cię kocham, ale związek na odległość nie ma sensu, ty zaczynasz prawdziwą karierę, a mój ojciec myśli o przeprowadzce do Niemiec. - nie powstrzymywałam dłużej łez.
-Nie płacz, bo zaraz ja się rozkleję. Czyli to koniec?
-Chyba tak, przepraszam.. - zapłakana wybiegłam z lokalu. Przez łzy prawie nic nie widziałam. Biegłam przez ulicę, gdy nagle poczułam rwący ból w nodze. Straciłam świadomość.
-------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Pierwszy rozdział mam za sobą. : ) Czytasz = komentujesz. Dla Ciebie to chwila, dla mnie duża motywacja!
: ))

6 komentarzy:

  1. Co ja tu robię?! Osoba ,która nic ,a nic nie wie o piłce czyta ff oparte na głównie na niej, niestety to nie zmienia faktu iż mi się podoba , będę czytać ,a co?Y.O.L.O.
    Pozdrawiam Twoja Pi***a <333
    http://imabelieberandilovejustindrewbieber.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  2. Haha, kochana. <333 Ja też czytam Twoje ff o JB. :D

    OdpowiedzUsuń
  3. Bohaterka o moim imieniu. *.* kocham już twojego bloga! ;)
    Rozdział cudo, ;* czekam na nn <33
    Zapraszam do mnie: http://milosc-ktora-przetrawa-wszystko.blogspot.com/

    Pozdrawiam. ;**

    OdpowiedzUsuń
  4. Dziękuję bardzo. Rozdział już jest .: )) <3 I wpadam do Cb.. ; )

    OdpowiedzUsuń
  5. Pisareczka huhu.. ale nie, na prawdę super ten rozdział <3 Tak Cię uczyłam <3

    OdpowiedzUsuń