Otworzyłam oczy kompletnie zdezorientowana. Przy mnie siedział Kamil i mówił coś do mnie.
-Ćśśś - zatrzymałam jego potok słów. - co się stało?
-Yy, zemdlałaś... Co się w ogóle dzieje?! Najpierw przywiozłaś tu zaryczaną Wikę, a potem zemdlałaś!
Zaczęłam sobie przypominać. Wika, Marco... Zerwałam się w jednej chwili.
-Muszę jechać.
-Marika, jest 1 w nocy, nigdzie nie jedziesz, chyba że do lekarza. Czekaj, obudzę tatę.
-Lekarz może poczekać..
-W takim razie wszystko inne też. Kładź się do łóżka, a jutro do lekarza. - uciął rozmowę Kamil i poszedł do siebie. - A, i nawet nie próbuj się wymykać, nie idę jeszcze spać i wszystko słyszę.
-Taaaa.
Co za dziwny dzień. Wzięłam telefon do ręki. 15 nieodebranych połączeń od Mario. No ładnie. Zadzwoniłam do niego. Najpierw zapytałam się o Reusa.
-I jak z nim?... Jak to pobity... Kto... Gdzie on teraz jest...? O mój Boże.. U mnie dobrze.. Jutro z samego rana jadę do ciebie.. Ja ciebie też.. Do zobaczenia.
Co się tam stało? I kto mógł im to zrobić? Byłam wściekła, ale jednocześnie bezradna. Nie mogłam zasnąć, więc włączyłam sobie piosenkę, która zawsze mnie usypia ( klik ). I tym razem się udało.
Wstałam o 7.30, szybko zjadłam śniadanie, ubrałam się na sportowo i ruszyłam truchtem (przy okazji zaliczyłam codzienną porcję joggingu) do domu Mario. Gdy dotarłam na miejsce, drzwi otworzył mi Marco. Miał zapuchnięte oko i bandaż na ręce a także kilka siniaków.
-Jezu, Marco..
-Nic nie mów. Zaraz ci wszystko opowiem.. - wymruczał. Chyba też przed chwilą wstał.
Weszłam do domu.
-Mario pojechał po jakieś zakupy.
Zaparzył nam kawę i usiadł naprzeciwko mnie.
-Czuję się jak ostatni debil. Zamiast ją bronić, to jeszcze stałem i pogarszałem sytuację. Nie wybaczę sobie tego.
-Możesz mi powiedzieć, kto wam to zrobił i jak to się stało? Od początku proszę.
-Ehh. Byłem z Wiktorią w klubie. Dobra zabawa, wypiliśmy po jednym drinku. Pod klubem natknęliśmy się na kilku facetów, 3m szerokości w barach, rozumiesz. Najpierw zaczęli mnie wyzywać od pieprzonych Dortmundczyków itd, mieli szaliki Bayernu więc wiadomo skąd niechęć.Wika prosiła, żebym ich zignorował, ale wściekłem się, bo zaczęli obrażać Jurgena i klub. Zacząłem szarpać się z jednym z nich. Rzucili się na mnie, a dwóch wzięło Wiktorię. Ona jest bezpieczna, u ciebie tak?
-Tak. Ale co z tobą?
-Mieli przewagę liczebną, pobili mnie. Jutro będzie wszędzie w gazetach o 'gniewnym Reusie'.
Mimo woli roześmiałam się cicho.
-Jutro? Już dziś o tobie piszą. - do domu wszedł Mario i rzucił na stół niemiecki Bild. Na pierwszej stronie było pokazane zdjęcie Marco szarpiącego się z kilkoma facetami.
-Pieprzona prasa - zaklął blondyn - rzucają się jak psy na mięso.
Trudno było się z tym nie zgodzić...
Zjedliśmy śniadanie i pojechaliśmy do mnie, bo Marco chciał zobaczyć się z Wiką, a musiał jechać, bo Jurgen już do niego dzwonił i nie był zadowolony (klub najprawdopodobniej dostanie grzywnę).
Na szczęście Wiktoria czuła się dobrze, ale rozpłakała się,gdy zobaczyła Marco. Zostawiliśmy ich samych w pokoju i wyszliśmy do ogrodu.
-Muszę zaraz lecieć na trening. - szepnął Mario w moje włosy tuląc mnie troskliwie.
-Jechać z Tobą?
-Masz dziś zajęcia, przypominam.
-Ach, na śmierć zapomniałam. Ale widzimy się wieczorem?
-Oczywiście, księżniczko. - uśmiechnął się i pocałował czule - przyjadę po Ciebie o 19. Kocham cię.
-Ja ciebie też.
Wsiadł do samochodu i przez otwartą szybę posłał mi jeszcze całusa. Ach, ten Mario.
Wróciłam do domu, zjadłam jogurt naturalny na drugie śniadanie, wzięłam potrzebne rzeczy i pojechałam z Wiką na zajęcia. Reus pojechał do Dortmundu. Dzisiejszy wieczór zapowiadał się obiecująco. :3
-------------------------------------------------------------------------------------------------------------
I jest kolejny.:) Miłego czytania. <3 Czytasz = komentujesz. Dla Ciebie to chwila, a dla mnie wielka motywacja! :))))
Music ;3
sobota, 22 marca 2014
sobota, 15 marca 2014
14. 'Jesli im coś się stało, obiecuję, że osobiście się z tym kimś rozprawię. '
********************************3 miesiące później***********************************
Wiosna. Nareszcie. Kontynuuję studia. Pracuję dorywczo u taty w firmie i już niedługo będę mogła rozglądać się za własnym mieszkaniem. Mario dużo trenuje, ale jakoś znajdujemy czas na odwiedziny Marco i reszty chłopaków w Dortmundzie. Wika jeździ jeszcze częściej (w końcu ukochana Reusa <3) i czasem zawala zajęcia. No, ale cóż... Jej wybór.
Dzisiaj akurat nie miałam zajęć. Poszłam na spacer z Kamilem. Tak, poszłam z bratem na spacer. Z MOIM BRATEM. Nie ukrywam, że było fajnie. Pogadaliśmy o piłce, poszliśmy na zakupy, gdzie sam wybrał mi parę naprawdę fajnych ciuchów. A i ja jemu znalazłam fajne rzeczy. Zadziwia mnie coraz wyższy poziom jego 'fajności'. xD Po zakupach zajechaliśmy na Allianz Arenę. Drużyna Pepa Guardioli akurat kończyła trening. Zdążyliśmy na ostatnie minuty gierki. Potem podszedł do nas Mario, przywitał się ze mną pocałunkiem i przybił 'high five' Kamilowi.:) Pozwoliłam bratu pobiec do szatni do jego idoli.
-Jak się dziś czujesz? - zapytał Goetze wiedząc, że ostatnimi czasy nie jest ze mną najlepiej. Jestem ciągle zmęczona, mało jem i dużo śpię.
-Nie za bardzo. Chyba muszę się wybrać do lekarza.
-I to jak najszybciej, kochanie, martwię się. - odparł.
Rozstaliśmy się i pojechałam z Kamilem do domu. Zjadłam obiad i poszłam do swojego pokoju. Hm, Wika wyszła rano i do tego czasu jej nie ma. Próbowałam się do niej dodzwonić, ale nie odbierała. Po 3 próbie odezwała się poczta głosowa. Wyłączyła, chociaż wiedziała, że do niej dzwonię? Zaczęłam się martwić, ale stwierdziłam, że pewnie jest z Marco i jej przeszkadzam. Tylko dlaczego nawet nie zadzwoniła, o której będzie? Weszłam na facebook'a, włączyłam muzykę, ale nadal nie mogłam się oderwać od myśli, że coś jej się stało Ubrałam się i postanowiłam przejechać się ulicami Monachium z nadzieją, że gdzieś ją spotkam. Nie chciałam martwić i mieszać w to taty, więc powiedziałam, że idę się po prostu przejść. Kluczyłam pomiędzy uliczkami, wyglądając szczupłej sylwetki przyjaciółki. Już miałam zawracać w stronę domu, gdy moją uwagę przykuła siedząca w skulonej pozycji na przystanku dziewczyna. Podjechałam bliżej i... tak, to była ona! Moja Wiktoria! Boże, co się z nią stało! Wysiadłam szybko z samochodu i podbiegłam do przyjaciółki.
-Wika, kochanie, co się stało?
Płakała, miała rozmazany makijaż i roztrzepane włosy.
-Ja, nie wiem, Marika, błagam.. zabierz mnie.. stąd - mówiła, szlochając - pomóż..jemu..
-Zabieram cię do domu. - siłą woli powstrzymałam płacz i chęć natychmiastowego odwetu. Miałam tylko nadzieję, że to nie Reus ją tak.. nie, to niemożliwe. On nie jest taki, znam go, to mój przyjaciel, Mario zna go jeszcze lepiej. Pomogłam jej wejść do samochodu. Położyła się na tylnim siedzeniu. Wróciłam z nią do domu. Tata już spał, więc przynajmniej nie musiałam się jemu tłumaczyć. Wika momentalnie zasnęła w ubraniach, więc przykryłam ją tylko kołdrą. Odwróciłam się. W drzwiach pokoju stał Kamil. Skinął na Wikę i zapytał:
-Co się jej stało?
-Sama nie wiem, znalazłam ją na mieście, cały dzień nie było jej w domu.
-Mogę jakoś pomóc?
-Na razie nie. Idź spać, ale jutro możesz być potrzebny. A, jeszcze jedno: nie mów nic tacie, nie chcę go zamartwiać.
-Spoooko. Dobranoc.
-Dobranoc. Kamil..
-Coo?
-Dziękuję.
-Nie ma za co. W końcu to nie dzięki mnie masz najlepszego brata na świecie.:3- odparł z szelmowskim uśmiechem. - Dobranoc po raz drugi
-Dobranoc, Potworze. <3
Zadzwoniłam najpierw do Marco.Też nie odbierał. Wika mówiła żebym 'mu pomogła'. Czy chodziło jej o Reusa? Myślałam, że majaczyła, ale o Marco też zaczynałam się martwić. Zadzwoniłam do Mario. Odebrał po drugim sygnale:
-Wiesz, czy z Marco wszystko w porządku?
-A czemu ma nie być w porządku?
-Nie odbiera telefonu, a ja niedawno znalazłam Wikę na mieście, miała być z nim.
-Gdzie znalazłaś? Boże. Mam do ciebie przyjechać?
-Nie ma potrzeby. Lepiej dowiedz się, co z Reusem.
-Dobrze. Tylko nigdzie nie wychodź, kocham Cię. Pa.
-Ja ciebie też, uważaj na siebie.
Rozłączyłam się. 'Jeny, jak w filmie akcji.' pomyślałam, próbując odepchnąć od siebie strach. Jeśli im coś się stało, obiecuję, że osobiście się z tym kimś rozprawię. Nagle zrobiło mi się słabo. Pokój zaczął wirować wokół mnie. Poczułam, że spadam. A potem...potem była tylko ciemność.
-------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Kolejny rozdział. Znów nie za długi, ale cóż, musicie być cierpliwi, w następnym rozwinie się akcja.. Pozdrawiam! ;* Czytasz=komentujesz. <3
-Wika, kochanie, co się stało?
Płakała, miała rozmazany makijaż i roztrzepane włosy.
-Ja, nie wiem, Marika, błagam.. zabierz mnie.. stąd - mówiła, szlochając - pomóż..jemu..
-Zabieram cię do domu. - siłą woli powstrzymałam płacz i chęć natychmiastowego odwetu. Miałam tylko nadzieję, że to nie Reus ją tak.. nie, to niemożliwe. On nie jest taki, znam go, to mój przyjaciel, Mario zna go jeszcze lepiej. Pomogłam jej wejść do samochodu. Położyła się na tylnim siedzeniu. Wróciłam z nią do domu. Tata już spał, więc przynajmniej nie musiałam się jemu tłumaczyć. Wika momentalnie zasnęła w ubraniach, więc przykryłam ją tylko kołdrą. Odwróciłam się. W drzwiach pokoju stał Kamil. Skinął na Wikę i zapytał:
-Co się jej stało?
-Sama nie wiem, znalazłam ją na mieście, cały dzień nie było jej w domu.
-Mogę jakoś pomóc?
-Na razie nie. Idź spać, ale jutro możesz być potrzebny. A, jeszcze jedno: nie mów nic tacie, nie chcę go zamartwiać.
-Spoooko. Dobranoc.
-Dobranoc. Kamil..
-Coo?
-Dziękuję.
-Nie ma za co. W końcu to nie dzięki mnie masz najlepszego brata na świecie.:3- odparł z szelmowskim uśmiechem. - Dobranoc po raz drugi
-Dobranoc, Potworze. <3
Zadzwoniłam najpierw do Marco.Też nie odbierał. Wika mówiła żebym 'mu pomogła'. Czy chodziło jej o Reusa? Myślałam, że majaczyła, ale o Marco też zaczynałam się martwić. Zadzwoniłam do Mario. Odebrał po drugim sygnale:
-Wiesz, czy z Marco wszystko w porządku?
-A czemu ma nie być w porządku?
-Nie odbiera telefonu, a ja niedawno znalazłam Wikę na mieście, miała być z nim.
-Gdzie znalazłaś? Boże. Mam do ciebie przyjechać?
-Nie ma potrzeby. Lepiej dowiedz się, co z Reusem.
-Dobrze. Tylko nigdzie nie wychodź, kocham Cię. Pa.
-Ja ciebie też, uważaj na siebie.
Rozłączyłam się. 'Jeny, jak w filmie akcji.' pomyślałam, próbując odepchnąć od siebie strach. Jeśli im coś się stało, obiecuję, że osobiście się z tym kimś rozprawię. Nagle zrobiło mi się słabo. Pokój zaczął wirować wokół mnie. Poczułam, że spadam. A potem...potem była tylko ciemność.
-------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Kolejny rozdział. Znów nie za długi, ale cóż, musicie być cierpliwi, w następnym rozwinie się akcja.. Pozdrawiam! ;* Czytasz=komentujesz. <3
sobota, 8 marca 2014
13.'Co on ma w sobie, że w tak krótkim czasie zawładnął moim sercem?'
Obudził mnie dźwięk telefonu. Mojego telefonu. Kurczę tata. Mario jeszcze spał, nie chciałam go budzić, więc wyszłam do łazienki:
-Tak słucham..-odezwałam się.
-Cześć, córeczko, jak było na imprezie? Ciocia Wiki mi powiedziała, bo nie mogłem się dodzwonić do ciebie wczoraj.
Ups..
-Było głośno, a ja nie miałam telefonu przy sobie - wytłumaczyłam szybko.
-Rozumiem. A u kogo była ta impreza? Jakaś koleżanka Wiktorii, tak?
-Yyy, niezupełnie. - rzekłam, ostrożnie chcąc pominąć tę kwestię.
-Tylko nie krętacz...
-U.. Aubameyanga.
-Marika! Przecież ty ich nawet nie znasz.
-Spokojnie, jestem.. yy, byłam -poprawiłam się szybko mając nadzieję, że tata nie wyczuł kłamstwa - z Mario..
-No dobrze.Kiedy wracasz do Monachium? Trzeba zacząć w końcu myśleć o powrocie do studiów.
Eh, to zderzenie z rzeczywistością.
-Za parę dni.
-OK. W takim razie do zobaczenia, kocham cię!
-Ja ciebie też. Pozdrów Potwora - często nazywałam tak mojego kochanego braciszka.
-Jasne, pa.
-Pa.
Rozłączyłam się i zabrałam do porannej toalety. Umyłam zęby, ochlapałam twarz wodą, aby trochę się orzeźwić, gdy usłyszałam pukanie do drzwi:
-Kto tam? -zapytałam.
-Skacowany Marco - odpowiedział blondyn zaspanym głosem
-Proszę - roześmiałam się - a taki trzeźwy byłeś
-Daj spokój, zawsze bierze mnie na drugi dzień. Mario śpi?
-Mhm.
-Niech się lepiej nie budzi, bo znowu sobie coś pomyśli
-Hahhahaha, no racja. A jak z Wiką?
-Śpi jak zabita. Przebudziła się na chwilę, żeby się napić i wziąć 'cudowną' tabletkę na kaca. Wiesz co, ogarnij się tu, w łazience,potem ja wejdę i zrobimy jakies śniadanie. Pierre i Lauren jeszcze śpią... Co ty na to?
-Spoooko - ziewnęłam przeciągle.
Akurat rzucaliśmy się z Marco plastrami ogórka (to nie był jedyny przypał mimo że była dopiero 11. ;p), gdy do kuchni weszła Wika i Mario:
-Oo, kogo tu nasze oczy widzą- rozpromienił się Reus calując Wikę w czoło. - Mario, ty też chcesz buziaka?
-Jasne, ale nie od ciebie, brzydalu - odparł z szelmowskim uśmiechem. Podszedł do mnie i złożył na moich ustach czuły, niespieszny pocałunek, przytulając mnie jednocześnie.- Jak się spało, księżniczko?
-Cudownie - odparłam i musnęłam jego nos palcem umazanym w ketchupie. Po chwili kuchnia przerodziła się w istne pobojowisko.
Po śniadaniu rozjechaliśmy się do swoich domów. Mario zatrzymał się u Marco. Siedząc późno w nocy w łóżku i słuchając muzyki zastanawiałam się, co ma w sobie Goetze, że w tak krótkim czasie zawładnął moim sercem. Tylko w takim razie dlaczego nie mogłam przestać powracać myślami do Erika?
--------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Przepraszam, kochani, że taki krótki, ale w następnym Wam wynagrodzę, obiecuję. :*
-Tak słucham..-odezwałam się.
-Cześć, córeczko, jak było na imprezie? Ciocia Wiki mi powiedziała, bo nie mogłem się dodzwonić do ciebie wczoraj.
Ups..
-Było głośno, a ja nie miałam telefonu przy sobie - wytłumaczyłam szybko.
-Rozumiem. A u kogo była ta impreza? Jakaś koleżanka Wiktorii, tak?
-Yyy, niezupełnie. - rzekłam, ostrożnie chcąc pominąć tę kwestię.
-Tylko nie krętacz...
-U.. Aubameyanga.
-Marika! Przecież ty ich nawet nie znasz.
-Spokojnie, jestem.. yy, byłam -poprawiłam się szybko mając nadzieję, że tata nie wyczuł kłamstwa - z Mario..
-No dobrze.Kiedy wracasz do Monachium? Trzeba zacząć w końcu myśleć o powrocie do studiów.
Eh, to zderzenie z rzeczywistością.
-Za parę dni.
-OK. W takim razie do zobaczenia, kocham cię!
-Ja ciebie też. Pozdrów Potwora - często nazywałam tak mojego kochanego braciszka.
-Jasne, pa.
-Pa.
Rozłączyłam się i zabrałam do porannej toalety. Umyłam zęby, ochlapałam twarz wodą, aby trochę się orzeźwić, gdy usłyszałam pukanie do drzwi:
-Kto tam? -zapytałam.
-Skacowany Marco - odpowiedział blondyn zaspanym głosem
-Proszę - roześmiałam się - a taki trzeźwy byłeś
-Daj spokój, zawsze bierze mnie na drugi dzień. Mario śpi?
-Mhm.
-Niech się lepiej nie budzi, bo znowu sobie coś pomyśli
-Hahhahaha, no racja. A jak z Wiką?
-Śpi jak zabita. Przebudziła się na chwilę, żeby się napić i wziąć 'cudowną' tabletkę na kaca. Wiesz co, ogarnij się tu, w łazience,potem ja wejdę i zrobimy jakies śniadanie. Pierre i Lauren jeszcze śpią... Co ty na to?
-Spoooko - ziewnęłam przeciągle.
Akurat rzucaliśmy się z Marco plastrami ogórka (to nie był jedyny przypał mimo że była dopiero 11. ;p), gdy do kuchni weszła Wika i Mario:
-Oo, kogo tu nasze oczy widzą- rozpromienił się Reus calując Wikę w czoło. - Mario, ty też chcesz buziaka?
-Jasne, ale nie od ciebie, brzydalu - odparł z szelmowskim uśmiechem. Podszedł do mnie i złożył na moich ustach czuły, niespieszny pocałunek, przytulając mnie jednocześnie.- Jak się spało, księżniczko?
-Cudownie - odparłam i musnęłam jego nos palcem umazanym w ketchupie. Po chwili kuchnia przerodziła się w istne pobojowisko.
Po śniadaniu rozjechaliśmy się do swoich domów. Mario zatrzymał się u Marco. Siedząc późno w nocy w łóżku i słuchając muzyki zastanawiałam się, co ma w sobie Goetze, że w tak krótkim czasie zawładnął moim sercem. Tylko w takim razie dlaczego nie mogłam przestać powracać myślami do Erika?
--------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Przepraszam, kochani, że taki krótki, ale w następnym Wam wynagrodzę, obiecuję. :*
niedziela, 2 marca 2014
INFORMACJA
Od dzisiaj posty będą dodawane już regularnie, co tydzień, żeby nie było zamieszania ( najpewniej co piątek). Jeśli będą jakieś opóźnienia, będę informować. Może się zdarzyć, że sama nie wytrzymam i dodam dzień lub dwa wcześniej. :D Pozdrawiam i lecę do szkoły. :/ :* No i łapcie na pocieszenie naszego kochanego Mario. <3
12.'Dlaczego odszedłeś z Borussii?'
Zatraciliśmy się w słodkim pocałunku. Mario objął mnie w talii i przyciągnął do siebie. Splotłam ręce na jego szyi. Z wielkim trudem przerwałam tę chwilę:
-Mario, ja nie wiem, czy dobrze robimy..
-Ja też nie. Ale wiem za to, że jesteś wspaniała.
Wziął mnie na ręce. Pomyślałam o Eriku. Czy będę musiała wybierać pomiędzy nimi? Bardzo bym tego nie chciała. Ale jest coś w Mario, co przyciąga mnie jak magnes. Serce mówiło mi 'Gotze', a rozum? Rozum nie mówił nic, bo chyba go straciłam. Odszukałam wargi piłkarza i musnęłam je.
-Słodko - szepnął, oblizując ze swoich ust mój błyszczyk. - Marika, jesteś.. cudowna - cicho powiedział. Przeniósł mnie na łóżko i położył delikatnie.
-Eej, na to chyba jeszcze za..
-Chyba żartujesz. Nie jestem taki- rozchylił wargi w uśmiechu, położył się obok i splótł swoje ręce z moimi. Serce zabiło mi mocniej.
W tym momencie do pokoju wszedł Marco trzymając na rękach Wiktorię.
-Yy, sorry, że przeszkadzam, ale.. Mario?! To ty z Mariką?! Czemu wcześniej nie powiedziałeś...
-Bo nic nie było - odpowiedzieliśmy równo.
-Hmm, ok, pogadamy potem. Jest parę spraw: po pierwsze Wika biedna trochę przesadziła z imprezowaniem. Powiedziała najpierw, że widziała tutaj Koseckiego i trzeba ratować Marikę, a potem żebym ją natychmiast zabrał na SIP, bo Borussia gra ważny mecz.
Wybuchnęłam niepowstrzymanym śmiechem. Ta to zawsze coś odwali.Zaraz jednak spoważniałam.
-Co do jednego miała rację.
Marco zrobił minę w styku 'WTF?!'
-Koscki tu był i trochę się panoszył, ale już OK. Potem o tym pogadamy. - wyręczył mnie Goetze.
-Druga sprawa: Durmowi odwala. Przyszedł tu z tobą, Marika, na tę imprezę. A potem ty zniknęłaś, a on schlał się tak, że na weselu u Lewego był bardziej trzeźwy. No i teraz w kuchni obściskuje się z jakąś panienką.
Zatkało mnie. Ale po chwili uświadomiłam sobie, że ja zrobiłam to samo. Co ja mam robić?! :<
-No to ładnie. Coś jeszcze?
-W sumie tak. Trzeba pomóc Pierre i Lauren posprzątać i ogarnąć ludzi. W miarę trzeźwi jesteśmy tylko my i gospodarze imprezy.
Wika poruszyła się niespokojnie:
-Marco! Proszę, ja spadam..!-krzyczała.
-Ćśś, skarbie, jestem tutaj - powiedział jej do ucha - Położę ją w sypialni obok. Wrócę zaraz i pójdziemy im pomóc, hm?
-Nie ma sprawy - odparłam, siląc się na uśmiech.
Gdy Reus wyszedł, Mario cicho zapytał:
-Co cię łączy z Erikiem?
-Jeden dzień znajomości i wspólne wyjście na imprezę, bo razem jej nawet nie spędziliśmy
-To ma znaczyć 'nic'? - uniósł brwi.
-Mhm.
-Cieszę się -powiedział, wyciągając ramię i obejmując mnie - chodź, pomożemy Woody'emu.
-Dlaczego odszedłeś z Borussii? - nagle zapytałam nie licząc na odpowiedź. Goetze spowrotem usiadł. Minęła dobra minuta zanim się odezwał:
-Wiesz, myślałem, że się tam rozwinę, będę szczęśliwy, bogaty, otoczony gwiazdami typu Neuer, Ribery, Muller. Ale nie jestem. Na treningi nie chodzę z radością, tylko z przymusu. Nie lubię Guardioli. Jurgen umiał walić prawdę prosto w oczy, że gwiazdorzysz, że robisz coś źle. Nie jestem tam szczęśliwy. Brakuje mi Dortmundu. Brakuje mi Marco, Roberta, chłopaków.Jestem totalnym frajerem, zawiodłem kibiców. Płakałem, czytając te kartki z napisami 'Mario Judas' itd. Płakałem, bo wiedziałem, że to prawda.
Teraz też zaszkliły mu się oczy.
-To wcale nie jest prawda. To nie byli prawdziwi kibice. Skoro źle ci w Monachium, to... czemu nie wrócisz?
-Mam wrócić i co, domagać się wywalenia Mychitaryana? Może za parę lat tu wrócę. Jeśli Klopp w ogóle mnie przyjmie, to bardzo chciałbym zakończyć tu karierę,
-Nawet nie masz pojęcia, jak to ucieszyłoby Borussen.
-Nie jestem tego taki pewien.
-Ale ja jestem, bo w końcu należę do tego najlepszego fandomu na świecie - uśmiechnęłam się.
-Mówiłem ci już, że jesteś cudowna?
-2 razy - zaśmiałam się.
-Więc mówię trzeci - uśmiechnął się i przytulił mnie. W jego ramionach czułam się tak.. bezpiecznie. Zapominałam o wszystkim.
-To idziecie, czy nie?! - Marco stał w drzwiach i kręcił głową.
-Nie rób tej miny, Woody, bo cię strzelę - zawołał Mario i zepsuł mu fryzurę
-Ej, tylko nie włosy! - krzyknął Reus półżartem. - Chodźcie, bo Auba się wkurzy.
Pomogliśmy gospodarzom posprzątać po ostrym party. A roboty nie było mało. Na szczęście Marco trochę nas rozbawił żonglując i robiąc triki zastępując piłkę butelkami i innymi rzeczami.Gdy uwinęliśmy się ze wszystkim, była 4. rano.
-To co, idźcie się przespać, dzięki bardzo za pomoc - powiedział Pierre przytulając jednocześnie Lauren, która zasnęła na jego ramieniu.
-Nie ma za co - odrzekliśmy.
Mario poszedł wziąć prysznic. Siedziałam z blondynem na łóżku po turecku, Wika spała obok. Patrząc na nią, jutro połknie chyba z 10 tabletek na kaca. Trudno, jej wybór. Rozmawiałam z Marco o nim, o Mario, i życiu w Dortmundzie. Okazało się, że mam z Reusem wiele wspólnego. Haha, też boi się pająków, jak ja nie lubi wódki. Prawie obudziłam Wikę śmiechem, gdy opowiadał mi co wyprawiał jako dziecko. Kurczę, wspaniały człowiek.
-Eh, chyba pójdę się już położyć, o ile zasnę. - przytuliłam Marco na pożegnanie (oczywiście po przyjacielsku ;p). I w tym momencie do pokoju wszedł Mario:
-Aha.. Hm, nie będę wam przeszkadzał. - wyszedł trzaskając drzwiami.
-Ja nie mogę, z kim ja się przyjaźnię. - westchnął Reus - chodź, wyjaśnimy mu.
Poszliśmy do pokoju obok. Mario siedział tyłem do nas i patrzył przez okno.
-Goetze, durniu, uścisnęliśmy się tylko na pożegnanie, a ty już scenariusze wymyślasz. Wybacz, Marika, ale wolę Wikę.
Zaśmiałam się. Wika byłaby wniebowzięta gdyby to usłyszała. Trafił jej się cudowny chłopak, nie ma co.;)
-Jak mamy cię jeszcze przekonać? - zapytałam. Było mi głupio.
Mario odwrócił się z tajemniczym uśmieszkiem.
-Yy, Marco, idź już, dobranoc - powiedziałam i rzuciłam się na Mario ze śmiechem.
-Echte Liebe - mruknął zadowolony Reus i wyszedł zamykając za sobą dzwi.
--------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Macie 12. Jak się podoba? ;* Czytasz=komentujesz. :))
-Mario, ja nie wiem, czy dobrze robimy..
-Ja też nie. Ale wiem za to, że jesteś wspaniała.
Wziął mnie na ręce. Pomyślałam o Eriku. Czy będę musiała wybierać pomiędzy nimi? Bardzo bym tego nie chciała. Ale jest coś w Mario, co przyciąga mnie jak magnes. Serce mówiło mi 'Gotze', a rozum? Rozum nie mówił nic, bo chyba go straciłam. Odszukałam wargi piłkarza i musnęłam je.
-Słodko - szepnął, oblizując ze swoich ust mój błyszczyk. - Marika, jesteś.. cudowna - cicho powiedział. Przeniósł mnie na łóżko i położył delikatnie.
-Eej, na to chyba jeszcze za..
-Chyba żartujesz. Nie jestem taki- rozchylił wargi w uśmiechu, położył się obok i splótł swoje ręce z moimi. Serce zabiło mi mocniej.
W tym momencie do pokoju wszedł Marco trzymając na rękach Wiktorię.
-Yy, sorry, że przeszkadzam, ale.. Mario?! To ty z Mariką?! Czemu wcześniej nie powiedziałeś...
-Bo nic nie było - odpowiedzieliśmy równo.
-Hmm, ok, pogadamy potem. Jest parę spraw: po pierwsze Wika biedna trochę przesadziła z imprezowaniem. Powiedziała najpierw, że widziała tutaj Koseckiego i trzeba ratować Marikę, a potem żebym ją natychmiast zabrał na SIP, bo Borussia gra ważny mecz.
Wybuchnęłam niepowstrzymanym śmiechem. Ta to zawsze coś odwali.Zaraz jednak spoważniałam.
-Co do jednego miała rację.
Marco zrobił minę w styku 'WTF?!'
-Koscki tu był i trochę się panoszył, ale już OK. Potem o tym pogadamy. - wyręczył mnie Goetze.
-Druga sprawa: Durmowi odwala. Przyszedł tu z tobą, Marika, na tę imprezę. A potem ty zniknęłaś, a on schlał się tak, że na weselu u Lewego był bardziej trzeźwy. No i teraz w kuchni obściskuje się z jakąś panienką.
Zatkało mnie. Ale po chwili uświadomiłam sobie, że ja zrobiłam to samo. Co ja mam robić?! :<
-No to ładnie. Coś jeszcze?
-W sumie tak. Trzeba pomóc Pierre i Lauren posprzątać i ogarnąć ludzi. W miarę trzeźwi jesteśmy tylko my i gospodarze imprezy.
Wika poruszyła się niespokojnie:
-Marco! Proszę, ja spadam..!-krzyczała.
-Ćśś, skarbie, jestem tutaj - powiedział jej do ucha - Położę ją w sypialni obok. Wrócę zaraz i pójdziemy im pomóc, hm?
-Nie ma sprawy - odparłam, siląc się na uśmiech.
Gdy Reus wyszedł, Mario cicho zapytał:
-Co cię łączy z Erikiem?
-Jeden dzień znajomości i wspólne wyjście na imprezę, bo razem jej nawet nie spędziliśmy
-To ma znaczyć 'nic'? - uniósł brwi.
-Mhm.
-Cieszę się -powiedział, wyciągając ramię i obejmując mnie - chodź, pomożemy Woody'emu.
-Dlaczego odszedłeś z Borussii? - nagle zapytałam nie licząc na odpowiedź. Goetze spowrotem usiadł. Minęła dobra minuta zanim się odezwał:
-Wiesz, myślałem, że się tam rozwinę, będę szczęśliwy, bogaty, otoczony gwiazdami typu Neuer, Ribery, Muller. Ale nie jestem. Na treningi nie chodzę z radością, tylko z przymusu. Nie lubię Guardioli. Jurgen umiał walić prawdę prosto w oczy, że gwiazdorzysz, że robisz coś źle. Nie jestem tam szczęśliwy. Brakuje mi Dortmundu. Brakuje mi Marco, Roberta, chłopaków.Jestem totalnym frajerem, zawiodłem kibiców. Płakałem, czytając te kartki z napisami 'Mario Judas' itd. Płakałem, bo wiedziałem, że to prawda.
Teraz też zaszkliły mu się oczy.
-To wcale nie jest prawda. To nie byli prawdziwi kibice. Skoro źle ci w Monachium, to... czemu nie wrócisz?
-Mam wrócić i co, domagać się wywalenia Mychitaryana? Może za parę lat tu wrócę. Jeśli Klopp w ogóle mnie przyjmie, to bardzo chciałbym zakończyć tu karierę,
-Nawet nie masz pojęcia, jak to ucieszyłoby Borussen.
-Nie jestem tego taki pewien.
-Ale ja jestem, bo w końcu należę do tego najlepszego fandomu na świecie - uśmiechnęłam się.
-Mówiłem ci już, że jesteś cudowna?
-2 razy - zaśmiałam się.
-Więc mówię trzeci - uśmiechnął się i przytulił mnie. W jego ramionach czułam się tak.. bezpiecznie. Zapominałam o wszystkim.
-To idziecie, czy nie?! - Marco stał w drzwiach i kręcił głową.
-Nie rób tej miny, Woody, bo cię strzelę - zawołał Mario i zepsuł mu fryzurę
-Ej, tylko nie włosy! - krzyknął Reus półżartem. - Chodźcie, bo Auba się wkurzy.
Pomogliśmy gospodarzom posprzątać po ostrym party. A roboty nie było mało. Na szczęście Marco trochę nas rozbawił żonglując i robiąc triki zastępując piłkę butelkami i innymi rzeczami.Gdy uwinęliśmy się ze wszystkim, była 4. rano.
-To co, idźcie się przespać, dzięki bardzo za pomoc - powiedział Pierre przytulając jednocześnie Lauren, która zasnęła na jego ramieniu.
-Nie ma za co - odrzekliśmy.
Mario poszedł wziąć prysznic. Siedziałam z blondynem na łóżku po turecku, Wika spała obok. Patrząc na nią, jutro połknie chyba z 10 tabletek na kaca. Trudno, jej wybór. Rozmawiałam z Marco o nim, o Mario, i życiu w Dortmundzie. Okazało się, że mam z Reusem wiele wspólnego. Haha, też boi się pająków, jak ja nie lubi wódki. Prawie obudziłam Wikę śmiechem, gdy opowiadał mi co wyprawiał jako dziecko. Kurczę, wspaniały człowiek.
-Eh, chyba pójdę się już położyć, o ile zasnę. - przytuliłam Marco na pożegnanie (oczywiście po przyjacielsku ;p). I w tym momencie do pokoju wszedł Mario:
-Aha.. Hm, nie będę wam przeszkadzał. - wyszedł trzaskając drzwiami.
-Ja nie mogę, z kim ja się przyjaźnię. - westchnął Reus - chodź, wyjaśnimy mu.
Poszliśmy do pokoju obok. Mario siedział tyłem do nas i patrzył przez okno.
-Goetze, durniu, uścisnęliśmy się tylko na pożegnanie, a ty już scenariusze wymyślasz. Wybacz, Marika, ale wolę Wikę.
Zaśmiałam się. Wika byłaby wniebowzięta gdyby to usłyszała. Trafił jej się cudowny chłopak, nie ma co.;)
-Jak mamy cię jeszcze przekonać? - zapytałam. Było mi głupio.
Mario odwrócił się z tajemniczym uśmieszkiem.
-Yy, Marco, idź już, dobranoc - powiedziałam i rzuciłam się na Mario ze śmiechem.
-Echte Liebe - mruknął zadowolony Reus i wyszedł zamykając za sobą dzwi.
--------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Macie 12. Jak się podoba? ;* Czytasz=komentujesz. :))
Subskrybuj:
Posty (Atom)