Otworzyłam oczy kompletnie zdezorientowana. Przy mnie siedział Kamil i mówił coś do mnie.
-Ćśśś - zatrzymałam jego potok słów. - co się stało?
-Yy, zemdlałaś... Co się w ogóle dzieje?! Najpierw przywiozłaś tu zaryczaną Wikę, a potem zemdlałaś!
Zaczęłam sobie przypominać. Wika, Marco... Zerwałam się w jednej chwili.
-Muszę jechać.
-Marika, jest 1 w nocy, nigdzie nie jedziesz, chyba że do lekarza. Czekaj, obudzę tatę.
-Lekarz może poczekać..
-W takim razie wszystko inne też. Kładź się do łóżka, a jutro do lekarza. - uciął rozmowę Kamil i poszedł do siebie. - A, i nawet nie próbuj się wymykać, nie idę jeszcze spać i wszystko słyszę.
-Taaaa.
Co za dziwny dzień. Wzięłam telefon do ręki. 15 nieodebranych połączeń od Mario. No ładnie. Zadzwoniłam do niego. Najpierw zapytałam się o Reusa.
-I jak z nim?... Jak to pobity... Kto... Gdzie on teraz jest...? O mój Boże.. U mnie dobrze.. Jutro z samego rana jadę do ciebie.. Ja ciebie też.. Do zobaczenia.
Co się tam stało? I kto mógł im to zrobić? Byłam wściekła, ale jednocześnie bezradna. Nie mogłam zasnąć, więc włączyłam sobie piosenkę, która zawsze mnie usypia ( klik ). I tym razem się udało.
Wstałam o 7.30, szybko zjadłam śniadanie, ubrałam się na sportowo i ruszyłam truchtem (przy okazji zaliczyłam codzienną porcję joggingu) do domu Mario. Gdy dotarłam na miejsce, drzwi otworzył mi Marco. Miał zapuchnięte oko i bandaż na ręce a także kilka siniaków.
-Jezu, Marco..
-Nic nie mów. Zaraz ci wszystko opowiem.. - wymruczał. Chyba też przed chwilą wstał.
Weszłam do domu.
-Mario pojechał po jakieś zakupy.
Zaparzył nam kawę i usiadł naprzeciwko mnie.
-Czuję się jak ostatni debil. Zamiast ją bronić, to jeszcze stałem i pogarszałem sytuację. Nie wybaczę sobie tego.
-Możesz mi powiedzieć, kto wam to zrobił i jak to się stało? Od początku proszę.
-Ehh. Byłem z Wiktorią w klubie. Dobra zabawa, wypiliśmy po jednym drinku. Pod klubem natknęliśmy się na kilku facetów, 3m szerokości w barach, rozumiesz. Najpierw zaczęli mnie wyzywać od pieprzonych Dortmundczyków itd, mieli szaliki Bayernu więc wiadomo skąd niechęć.Wika prosiła, żebym ich zignorował, ale wściekłem się, bo zaczęli obrażać Jurgena i klub. Zacząłem szarpać się z jednym z nich. Rzucili się na mnie, a dwóch wzięło Wiktorię. Ona jest bezpieczna, u ciebie tak?
-Tak. Ale co z tobą?
-Mieli przewagę liczebną, pobili mnie. Jutro będzie wszędzie w gazetach o 'gniewnym Reusie'.
Mimo woli roześmiałam się cicho.
-Jutro? Już dziś o tobie piszą. - do domu wszedł Mario i rzucił na stół niemiecki Bild. Na pierwszej stronie było pokazane zdjęcie Marco szarpiącego się z kilkoma facetami.
-Pieprzona prasa - zaklął blondyn - rzucają się jak psy na mięso.
Trudno było się z tym nie zgodzić...
Zjedliśmy śniadanie i pojechaliśmy do mnie, bo Marco chciał zobaczyć się z Wiką, a musiał jechać, bo Jurgen już do niego dzwonił i nie był zadowolony (klub najprawdopodobniej dostanie grzywnę).
Na szczęście Wiktoria czuła się dobrze, ale rozpłakała się,gdy zobaczyła Marco. Zostawiliśmy ich samych w pokoju i wyszliśmy do ogrodu.
-Muszę zaraz lecieć na trening. - szepnął Mario w moje włosy tuląc mnie troskliwie.
-Jechać z Tobą?
-Masz dziś zajęcia, przypominam.
-Ach, na śmierć zapomniałam. Ale widzimy się wieczorem?
-Oczywiście, księżniczko. - uśmiechnął się i pocałował czule - przyjadę po Ciebie o 19. Kocham cię.
-Ja ciebie też.
Wsiadł do samochodu i przez otwartą szybę posłał mi jeszcze całusa. Ach, ten Mario.
Wróciłam do domu, zjadłam jogurt naturalny na drugie śniadanie, wzięłam potrzebne rzeczy i pojechałam z Wiką na zajęcia. Reus pojechał do Dortmundu. Dzisiejszy wieczór zapowiadał się obiecująco. :3
-------------------------------------------------------------------------------------------------------------
I jest kolejny.:) Miłego czytania. <3 Czytasz = komentujesz. Dla Ciebie to chwila, a dla mnie wielka motywacja! :))))
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz