Obudził mnie dźwięk telefonu. Mojego telefonu. Kurczę tata. Mario jeszcze spał, nie chciałam go budzić, więc wyszłam do łazienki:
-Tak słucham..-odezwałam się.
-Cześć, córeczko, jak było na imprezie? Ciocia Wiki mi powiedziała, bo nie mogłem się dodzwonić do ciebie wczoraj.
Ups..
-Było głośno, a ja nie miałam telefonu przy sobie - wytłumaczyłam szybko.
-Rozumiem. A u kogo była ta impreza? Jakaś koleżanka Wiktorii, tak?
-Yyy, niezupełnie. - rzekłam, ostrożnie chcąc pominąć tę kwestię.
-Tylko nie krętacz...
-U.. Aubameyanga.
-Marika! Przecież ty ich nawet nie znasz.
-Spokojnie, jestem.. yy, byłam -poprawiłam się szybko mając nadzieję, że tata nie wyczuł kłamstwa - z Mario..
-No dobrze.Kiedy wracasz do Monachium? Trzeba zacząć w końcu myśleć o powrocie do studiów.
Eh, to zderzenie z rzeczywistością.
-Za parę dni.
-OK. W takim razie do zobaczenia, kocham cię!
-Ja ciebie też. Pozdrów Potwora - często nazywałam tak mojego kochanego braciszka.
-Jasne, pa.
-Pa.
Rozłączyłam się i zabrałam do porannej toalety. Umyłam zęby, ochlapałam twarz wodą, aby trochę się orzeźwić, gdy usłyszałam pukanie do drzwi:
-Kto tam? -zapytałam.
-Skacowany Marco - odpowiedział blondyn zaspanym głosem
-Proszę - roześmiałam się - a taki trzeźwy byłeś
-Daj spokój, zawsze bierze mnie na drugi dzień. Mario śpi?
-Mhm.
-Niech się lepiej nie budzi, bo znowu sobie coś pomyśli
-Hahhahaha, no racja. A jak z Wiką?
-Śpi jak zabita. Przebudziła się na chwilę, żeby się napić i wziąć 'cudowną' tabletkę na kaca. Wiesz co, ogarnij się tu, w łazience,potem ja wejdę i zrobimy jakies śniadanie. Pierre i Lauren jeszcze śpią... Co ty na to?
-Spoooko - ziewnęłam przeciągle.
Akurat rzucaliśmy się z Marco plastrami ogórka (to nie był jedyny przypał mimo że była dopiero 11. ;p), gdy do kuchni weszła Wika i Mario:
-Oo, kogo tu nasze oczy widzą- rozpromienił się Reus calując Wikę w czoło. - Mario, ty też chcesz buziaka?
-Jasne, ale nie od ciebie, brzydalu - odparł z szelmowskim uśmiechem. Podszedł do mnie i złożył na moich ustach czuły, niespieszny pocałunek, przytulając mnie jednocześnie.- Jak się spało, księżniczko?
-Cudownie - odparłam i musnęłam jego nos palcem umazanym w ketchupie. Po chwili kuchnia przerodziła się w istne pobojowisko.
Po śniadaniu rozjechaliśmy się do swoich domów. Mario zatrzymał się u Marco. Siedząc późno w nocy w łóżku i słuchając muzyki zastanawiałam się, co ma w sobie Goetze, że w tak krótkim czasie zawładnął moim sercem. Tylko w takim razie dlaczego nie mogłam przestać powracać myślami do Erika?
--------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Przepraszam, kochani, że taki krótki, ale w następnym Wam wynagrodzę, obiecuję. :*
Jej świetne. :D <3
OdpowiedzUsuńOdwiedzisz ? http://kochamreusa.blogspot.com/ :)
Nie wiem dlaczego dopiero teraz znalazłam tego bloga ;o
OdpowiedzUsuńJest po prostu cudowny ;D Mario słodziak *_*
NA pewno będę tu zaglądać ;*
Czekam na kolejny rozdział ;)
Zapraszam do siebie ;*