Music ;3





wtorek, 12 sierpnia 2014

18 cz. 2- 'Jesteś dla mnie całym światem.'

******************************2 miesiące później*************************************

Siedziałam w kuchni dopijając kawę. Sporo się wydarzyło. Wyjaśniłam wszystko z Mario. Przeprosił, żałował, chciał spróbować jeszcze raz. Oczywiście drugiej szansy nie dostał. Cóż, taka jestem. Zostawił dużą ranę w moim sercu, która goi się głównie dzięki Erikowi. Nadal nie jest mi obojętny, ale nie mogłabym po tym wszystkim... udawać, że jest okej. Nie wiem też, jak można czuć coś do dwóch osób naraz. Mówią, że kiedy wydaje Ci się, że kochasz dwie osoby, wybierz tę drugą, bo gdybyś kochała tę pierwszą prawdziwie, nie zakochałabyś się w tej drugiej. Przyznaję, między mną, a Erikiem coś jest. Nie jesteśmy oficjalnie razem, ale.. Spędzamy ze sobą mnóstwo czasu, więcej niż z Wiką i Marco.Przeprowadziłam się do Dortmundu. Za dużo wspomnień z Mario w Monachium, już nie daję rady. Na przekór tacie rzuciłam studia. Pracuję na SIP jako psycholog sportowy. Jestem szczęśliwa. Tylko... kiedy widzę Mario, jakaś część mnie odzywa się, i od razu robi mi się smutno, zaczynam tęsknić za tym wszystkim. Najlepsze jest w tym to, że kiedy Erik jest przy mnie, tego uczucia nie ma. Co do rodziny... Kamil przyjeżdża do mnie bardzo często, ale nigdy mu nie odmawiam, bo mówi, że nie może znieść, kiedy Ann przychodzi do ojca. A z tatą rozmawiam tylko, kiedy muszę. Jeśli jest z nią szczęśliwy, okej, ale ja nie umiem jej zaakceptować, a on to rozumie.
Wstawiłam kubek po kawie do zmywarki, ubrałam się ( klik ) i wyszłam z domu. W drodze do pracy, zadzwonił Erik:
-Cześć piękna.
-Heej.
-Jak się dziś czujesz?
-Rozmawiam z Tobą, więc jest dobrze, a u Ciebie?
-To samo, ale rozmawianie przez telefon mi nie wystarczy. Dzisiaj piątek, mam nadzieję, że po pracy jedziesz do mnie.
-Jak co tydzień.
-Dobra, ale mam prośbę. Weź ze sobą jakieś niecodzienne ciuchy.
-Hm, nie mogę wiedzieć po co?
-Niespodzianka
-No dobrze. Będę u Ciebie koło 18. Miłego dnia.
-Wzajemnie, kochana.
Gdy weszłam na SIP, zaczepił mnie Marco i Mats:
-Marikaaa!
Odwróciłam się i przywitałam się z nimi:
-słucham was?
-Będziesz jutro na imprezie?
-Jakiej imprezie?
-Noo, tej u mnie - powiedział zdziwiony Reus - to Ty nic nie wiesz? Erik nic Ci nie mówił?
No to już wiem, po co miałam wziąć te 'niecodzienne ciuchy'
-Eee, wspominał coś - odpowiedziałam wymijająco. Trochę głupio, bo zepsuł się pomysł z niespodzianką, ale będę udawała, że nic nie wiem. ;)
-No to widzimy się jutro.
-Okej, do zobaczenia.
-Na razie! - zawołali równo.
Po skończonej pracy udałam się jeszcze do chłopaków, bo mieli trening. Podszedł do mnie trener Klopp:
-Marika, możemy pogadać?
-Oczywiście.
-Pewnie wiesz o tej jutrzejszej imprezie. Mnie tam nie będzie, ale chciałbym, żebyś miała oko na chłopaków. Ufam Ci, a oni potrafią się nieźle zabawić, a wiesz, że w środę gramy o Superpuchar.
-Nie ma sprawy, dopilnuję, żeby nic się nie stało - odpowiedziałam.
Wróciłam do domu, wzięłam prysznic, przebrałam się ( klik ) , zjadłam lekki obiad i udałam się do Durma.
-Nie mogłem się doczekać - powiedział i gdy tylko zamknął za mną drzwi, wziął mnie w ramiona i mocno wyściskał. Uwielbiałam patrzeć jak się uśmiecha. To sprawiało mi radość


Akurat nakładał obiad (załapałam się na 2, niedobrze xd), więc zjedliśmy razem. Potem przebraliśmy się oboje w sportowe stroje i postanowiliśmy pobiegać.
Po 3 kółkach (każde po 4 km) mieliśmy już dość. Zaczęło się ściemniać, gdy wracaliśmy do domu. Nagle Erik zatrzymał się, przyciągnął do siebie:
-Marika, jesteś najlepszym, co mi się w życiu przytrafiło. Nie mogę znieść myśli, że mógłbym kiedykolwiek Cię stracić.
-Nie zostawię Cię, Erik, ja... czuję to samo...
-Nie mam zamiaru już dłużej niczego ukrywać. Marika, kocham Cię. Tak jak nigdy nikogo nie pokochałem. Jesteś dla mnie całym światem. 
Byłam tak zszokowana, że nie mogłam wydusić z siebie żadnego dźwięku.
-Ja.. Erik... Boże... Ja Ciebie też. - wydusiłam z siebie.
-Jestem pewien, że jesteś dla mnie tą jedyną osobą. Nie wyobrażam sobie żyć bez Ciebie. 
-Obiecaj, że będziesz przy mnie. Zawsze.
-Obiecuję.
-Nie sądziłam, że znajdę w życiu kogoś tak wyjątkowego jak Ty.
-Ja też. Marzniesz. Chodź, wracamy do domu.
-Kocham Cię, Erik.
-Ja Ciebie też, skarbie.
Kładąc się do łóżka stwierdziłam, że był to jeden z najlepszych dni w moim życiu. 
--------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Wymęczony, prawie po 3 miesiącach, ale jest. Przepraszam za tę przerwę, będę starać pisać częściej. <3
5 komentarzy = następny rozdział. =)
 


sobota, 7 czerwca 2014

Liebsten Awards.


Dziękuję za nominację, Ariel Lyons. :*




"Nominacja do Liebster Award jest otrzymywana od innego blogera w ramach uznania za „dobrze wykonaną robotę” Jest przyznawana dla blogów o mniejszej liczbie obserwatorów, więc daje możliwość ich rozpowszechnienia. Po odebraniu nagrody należy odpowiedzieć na 11 pytań otrzymanych od osoby, która Cię nominowała. Następnie Ty nominujesz 11 osób (informujesz ich o tym) oraz zadajesz im 11 pytań. Nie wolno nominować bloga, który Cię nominował."  

 1.Pytania: 

 

czwartek, 29 maja 2014

18. cz.1 'Co ja do cholery robię?!'

Gdy się obudziłam, Erika nie było koło mnie. Spojrzałam na zegarek. No ładnie, już po 10. W jednej chwili uświadomiłam sobie, że nie zadzwoniłam nawet do taty powiedzieć, że nie wrócę na noc. Ale po chwili dotarło do mnie.. Ann.. no tak, pokłóciliśmy się, nie mam zamiaru się do niego odzywać. Poszłam do łazienki, ogarnęłam się, po czym wróciłam do pokoju, w którym miałam spać. xd Wzięłam z szafki telefon. Ohoho, 30 nieodebranych połączeń. Wracamy do rzeczywistości. Ale muszę przyznać, że było cudownie tak po prostu mieć w nosie wszystko i zapomnieć, że istnieje telefon. ;3 No dobra, najpierw Wiktoria. Zadzwoniłam do niej. Odebrała po 4 sygnale
-Ty idiotko! Martwiłam się o Ciebie! Gdzie Ty łazisz?
-Mario mnie zdradził.
Cisza w słuchawce.
-CO?!
-Mario mnie zdradził.
-Zabiję go. Zabiję. Gdzie teraz jesteś?
-U Erika.
-A co Ty robisz u Erika?
-Długa historia, opowiem, jak się spotkamy. Co z Marco?
-Wszystko ok, dziś wracam do Monachium. Będę na miejscu jakoś o 16.
-Więc czekam, papa, misiek
-Pa, skarbie, trzymaj się.
Jeden telefon z głowy. Ojciec nie dzwonił. I bardzo dobrze. Może jest zajęty z Ann...
Weszłam do kuchni. Erik robił śniadanie i nucił jakąś piosenkę. Tak słodko wyglądał. Podeszłam do niego od tyłu i przytuliłam. Odwrócił się:
-Hej, piękna - wziął mnie w ramiona i mocno uściskał.
-Hej, piłkarzu - odparłam.
-Jak się spało? Zaraz kończę robić śniadanie, możesz siadać do stołu.
-Dobrze. Mm, wygląda pięknie.
Po śniadaniu postanowiłam wrócić wreszcie (chociaż niechętnie) do domu.
-Na pewno dasz radę sama pojechać? - spytał po raz setny Erik.
-Taak, dam sobie radę. Dziękuję Ci za wszystko. - uśmiechnęłam się.
-To zdzwonimy się tak?
-Taaak.
-I zadzwoń koniecznie jak dojedziesz do domu.
-Doobrze.
-To do usłyszenia.
-Paa.
Durm przytulił mnie na pożegnanie. Spojrzeliśmy sobie w oczy. Ten moment... Nasze usta dzieliły centymetry... Co ja do cholery robię?!
 
------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Dzisiaj krótko, ale wynagrodzę Wam to drugą częścią. :) Pozdrawiam! <3
4 komentarze = następny rozdział. <3

środa, 21 maja 2014

17. cz.2 'Czy można kochać dwie osoby na raz?'

Stał tam. Przed restauracją. Z jakąś dziewczyną. Nie znałam jej. Całowali się. Te usta, które tyle razy dotykały moich warg, teraz łączyły się z innymi. Mario.. Czułam jak serce mi wali, jak łzy spływają po policzkach. Odwróciłam wzrok, nie mogąc patrzeć na tę scenę.
 Wysiadłam z samochodu i pobiegłam w drugą stronę. Zatrzymałam się nad brzegiem Izary. Dlaczego on mi to zrobił? Znowu zaczęło mi się wszystko rozmazywać a świat wirować wokół. Wzięłam tabletki. Po 5 minutach mi przeszło. Ale co z tego, TO o wiele bardziej bolało. Czy cały ten czas mnie okłamywał, czy to było jednorazowe? Czy był ze mną i z tamtą laską jednocześnie? Nie umiałam sobie poradzić z tym, co się stało. Miałam ochotę zasnąć i nigdy się nie obudzić.Wiki była u Marco, w Dortmundzie. Nie będę jej zamęczać. Powiem jej, jak wróci. Ale co jej powiem? Że to koniec? Że Mario ma inną? Boże, ja tego nie zniosę. Nagle poczułam jak czyjeś ramiona obejmują mnie i przyciągają do siebie, przytulając mocno.
-Erik? Co ty tu robisz?- mówiłam przerywanie, bo nie mogłam się uspokoić.
-Ćśś, czy to ważne? Widziałem najpierw Mario, a potem Ciebie jak biegłaś, więc zacząłem Cię szukać. No i Mario już chyba przestanie mnie lubić.
-Co mu zrobiłeś? - spytałam zaniepokojona.
-Oh, nic z czego nie mógłby się pozbierać. Nawet przytomności nie stracił.
-Proszę, nie rób tego więcej.
-Dobrze, jeśli sobie nie zasłuży - odparł. - jesteś pieszo?
-Nie przyjechałam samochodem.
-W takim razie, chodź.
Poszliśmy do mojego samochodu. Mijając TĘ restaurację nawet nie spojrzałam w tamtą stronę. Nie miałam odwagi. Erik otworzył mi drzwi od strony pasażera.
-Lepiej, żebyś nie prowadziła w tym stanie - rzekł z troską.
'Uśmiechnęłam się' jednocześnie wycierając łzy.
      Durm zaparkował pod dużym domem.
-Gdzie jesteśmy?
-Cóż, witaj w moich skromnych progach. - odrzekł otwierając drzwi z mojej strony. Weszliśmy do domu. Było tu cicho i przytulnie.
-Mieszkasz sam?
-Od niedawna tak. Mieszkała u mnie siostra, ale wyjechała na studia. Na prawo masz łazienkę, ja idę do kuchni zrobić coś ciepłego. Kawa, herbata?
-Herbatę poproszę.
Poszłam do łazienki, ogarnęłam się, i gdy wyglądałam juz w miarę normalnie, przynajmniej z zewnątrz, poszłam do kuchni pomóc Erikowi przygotować kolację. Wspaniale nam sie rozmawiało. W końcu zasiedliśmy do stołu.
-Marika, pamiętaj, że ten dom zawsze stoi dla ciebie otworem, gdybyś potrzebowała pomocy, możesz się do mnie zwrócić, okej?
-Okej. Erik, dziękuję, za wszystko. Nie wiem, co bym teraz bez ciebie zrobiła.
-Nie ma za co. I nie płacz już, bo z tym Ci nie do twarzy. Z uśmiechem wyglądasz piękniej. - odrzekł i założył mi włosy za ucho. Huh, miałam szczęście, że było dość ciemno (świece, ten klimat *.*) i piłkarz chyba nie widział mojego rumieńca. Gdy zjedliśmy pomogłam mu pozanosić naczynia do zmywarki, na co oczywiście gorąco protestował. Ale muszę przyznać, że gotuje nieźle. Gdy wychodziłam z kuchni, nagle zatoczyłam się i złapałam ściany. Durm szybko podszedł i podtrzymał mnie.
-Hej, co się dzieje?
-Mam anemię, element choroby- wytłumaczyłam. - Spokojnie, przejdzie mi.
-Może zostaniesz na noc? Mogę Cię odwieźć, jeśli chcesz, ale wolałbym, żebyś została, bo nie wyglądasz dobrze. To co, przygotuję Ci pokój, a Ty idź weź prysznic.
Zaprowadził mnie do pokoju i dał mi spodenki dresowe i t-shirt.
-To mojej siostry, masz do wyboru jeszcze moje - zażartował.
-Dziękuję. - pierwszy raz tego dnia szczerze się uśmiechnęłam.
Wzięłam prysznic. Gorąca woda lekko parzyła moje ciało, ale poczułam się o wiele lepiej. Wyszłam spod prysznica, przebrałam się w ubrania, które dał mi Erik i wyszłam z łazienki.
-Chcesz się już położyć? - zapytał.
-Jestem nocnym markiem, to jeszcze nie moja pora. ;) - odparłam.
-Mamy coś wspólnego. - uśmiechnął się blondyn. Wyglądał... cóż, przystojnie. ^^ - w salonie jest telewizja, u mnie w pokoju laptop. Korzystaj z czego chcesz, a ja pójdę do łazienki.
-Okej.
Poszłam do kuchni i rozejrzałam się. Wszystko, co było mi potrzebne, miałam pod ręką. Zrobiłam mrożoną kawę z bitą śmietaną i malinami. Oglądałam akurat powtórkę meczu, gdy w pokoju pojawił się piłkarz.
-Mmm, cudowne. Brakowało mi widoku ślicznej dziewczyny oglądającej mecz w moim domu.
-A mi tak troskliwej osoby - odparłam pokazując mu miejsce obok siebie. Obejrzeliśmy do końca mecz, a potem przełączyliśmy na jakiś horror. Spojrzałam na Erika, który wpatrywał się we mnie dłuższą chwilę.
Uśmiechnęłam się i zapytałam:
-Ubrudziłam się gdzieś czy co? - zapytałam.
-Niee, skąd, po prostu słodko wyglądasz.- zaśmiał się i wyciągnął rękę obejmując mnie. Siedziałam przytulona do Durma, i po chwili zasnęłam.
*Erik*
Patrzyłem na telewizor, bo nie można powiedzieć, że oglądałem film. Myślałem cały czas o niej. Hola, Erik, tylko przyjaciele. Ona pewnie nadal go kocha. Nie mam u niej szans, ale na razie mogę być blisko niej, więc nie chcę tego spieprzyć. Spojrzałem na nią i zobaczyłem, że zasnęła. Uśmiechnąłem się. Wyglądała ślicznie, tak.. niewinnie. Zaniosłem ją do pokoju i ułożyłem delikatnie na łóżku. Zamknąłem cicho za sobą drzwi i poszedłem do siebie. 
Spałem już dobra godzinę, gdy nagle usłyszałem jak ktoś wchodzi do mojego pokoju.
-Erik.. - usłyszałam szept.
-Marika, wystraszyłaś mnie.
-Przepraszam, ale... ćóż, głupio, ale ten horror... Nie chcę być sama w pokoju.
Uśmiechnąłem się.
-Chodź tu do mnie, piękna. - zaśmiałem się i przesunąłem się, żeby zrobić jej miejsce na łóżku. Myślałem, że odwróci się do mnie plecami, więc już chciałem powiedzieć 'dobranoc' i też się odwrócić gdy nagle poczułem jak przytula się do mnie.
-Dziękuję za wszystko.- szepnęła.
-Nie ma za co - odparłem i pocałowałem ją w czoło. - Dobranoc.
-Dobranoc. 
Nie wiem, czy nie popełniam teraz największego błędu życia. Czy będzie tak samo jak z Ally? Kurczę, to było dawno ale.. fuck. Chyba się zakochałem.
*Marika*
Czułam się tu tak bezpiecznie. Nie mogę przestać myśleć o Mario.. Ale tu jakby na chwilę się udało. Erik jest wspaniałym człowiekiem i przyjacielem. Boję się. Przecież nie odkochałam się w Mario.Czy można kochać dwie osoby na raz? To jeszcze nie czas. Tylko przyjaciele, pamiętaj, Marika. Poza tym, nie wiem, czy on coś do mnie czuje. Czas pokaże. Z tą myślą w głowie zasnęłam wtulona w ramiona Durma.
------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Teraz to się porobiło. ^.^ Mam nadzieję, że jest ciekawiej, a czytelników trochę przybędzie, bo, jak na razie, jest słabo. :( 3 komentarze = następny rozdział.:)

czwartek, 15 maja 2014

17 cz. 1. 'A mówiłeś, że dalej kochasz mamę'

Dzisiejszy dzień zapowiadał się obiecująco. Po porannym joggingu, już odświeżona zasiadłam z rodziną do śniadania. Była sobota, a pogoda.. cóż, idealna, 23 stopnie, słońce. Żyć nie umierać. ;))
Gdy jedliśmy śniadanie zauważyłam, że ojciec jest jakiś nieswój.
-Coś się stało ? - zapytałam trącając jednocześnie nogą pod stołem Kamila.
-W sumie, to tak...
-Więc słuchamy - odparł mój brat.
-Uh, dobrze, dłużej już nie chcę z tym zwlekać. Otóż... Zacząłem spotykać się z pewną kobietą.. Nazywa się Ann..
Ann ? W mojej głowie zaświecił się czerwony alarm.
-...Bromel.
Nie. Nie mogłam w to uwierzyć. To nie może być prawda. Ann ? Była mojego chłopaka ? Z moim ojcem ? Co jest grane?!
-Tato, przecież ona ma 24 lata!
-Córciu, wiem, posłuchaj..
-A mówiłeś, że dalej kochasz mamę. - syknęłam.
-Twoja matka sama zdecydowała się odejść! Mam po niej rozpaczać do końca życia?! Czemu jej nie masz za złe, że ułożyła sobie z tym sukinsynem życie?! - wydarł się mój tata.
-Dobra, koniec, jak nie umiecie, rozmawiać, to w ogóle nie zaczynajcie tematu - odezwał się cicho siedzący dotąd Kamil. 
Bez słowa wyszłam z domu. Poszłam pieszo przed siebie. Zatrzymałam się na moście. 'To musi być jakiś żart' myślałam, nie przyjmując do siebie tej wiadomości. I co, ojciec się z nią ożeni i będzie moją macochą? Była mojego ukochanego? Czy ojciec w ogóle wie, że ona była z Mario? I wtedy o tym pomyślałam. Taaak. Ona to robi specjalnie. Chce od wnętrza dostać się do mojej rodziny i mi ją spieprzyć. Jest zazdrosna. Przecież wie, że jestem z Mario, bo w prasie już widniały artykuły o nowej partnerce sławnego Gotzinho. Próbowałam dodzwonić się do Mario, ale mój chłopak nie odbierał. Napisałam mu sms'a

 'Musimy porozmawiać. Zadzwoń jak najszybciej.'

Wróciłam na chwilę do domu, zabrałam torebkę i kluczyki.
-Gdzie wychodzisz? - zapytał ojciec.
-Nie twoja sprawa. - warknęłam i wyszłam z domu. Wiem, że nie powinnam tak się odzywać, powinnam od razu to wyjaśnić. Ale jestem wybuchowa i najpierw muszę odetchnąć zanim będę gotowa na kulturalną, spokojną rozmowę. 
Wsiadłam do samochodu, łyknęłam paracetamol na dosłownie rozsadzający mi głowę ból i włączyłam muzykę. Wyjechałam spod domu i wyjechałam w centrum miasta. I wtedy go zobaczyłam...
-------------------------------------------------------------------------------------------------------------
No i jest kolejny.:) Jak się podoba? ;* 4 komentarze = następny! :)

czwartek, 17 kwietnia 2014

16.'Czułam, jak moje życie obraca się o 180 stopni... na gorsze.'

17:30 . Wreszcie koniec zajęć. Spakowałam torbę i powoli skierowałam się w stronę wyjścia. Już miałam wychodzić, gdy zatrzymał mnie wykładowca, pan Muller. Widział prasę, wiedział, co się stało z Reusem a także to, że ja mam z nim kontakt (w końcu najlepszy przyjaciel <3). Był też oddanym fanem BVB, więc pytał się o Marco, jak się czuje itd. Powiedziałam najmniej ile mogłam, żeby niepotrzebnie nie wtajemniczać postronnych osób we wszystko, więc po krótce wyjaśniłam, że zaczepiali go kibice Bayernu. Gdy w końcu uwolniłam się od natrętnego wykładowcy, postanowiłam coś zjeść. Kupiłam sałatkę na wynos i wsiadłam do samochodu. I znów ogarnęło mnie to dziwne uczucie. Wrażenie, że wszystko się rozmywa, traci ostrość. Po chwili wszystko się unormowało. Odczekałam jeszcze parę minut, aby nie jechać w tym stanie, byłam lekko otępiała, aż w końcu ruszyłam do domu.
Będąc już w pokoju, zjadłam sałatkę i powoli zaczęłam się szykować do wyjścia z Mario. Wika została jeszcze na ćwiczeniach, miała wrócić koło 19. Nagle zauważyłam na biurku dość dużą kopertę. Ze szpitala. To pewnie moje wyniki. Rozerwałam kopertę i rzuciłam okiem i... zamurowało mnie. Niedokrwistość megaloblastyczna. Mam anemię... Jeszcze raz sprawdziłam. To nie pomyłka. Na kopercie widniało moje nazwisko. Czułam, jak moje życie obraca się o 180 stopni.. na gorsze. Zaczęłam płakać. Najpierw cicho, łzy spływały mi po policzkach tocząc się jedna po drugiej. Potem uderzyłam w szloch. Usłyszałam ciche pukanie do drzwi. Przez łzy zdołałam wymruczeć 'proszę'. Do pokoju wszedł tata i Kamil. Podałam im bez słowa kartkę z moją 'wyrocznią'. Tata podszedł nic nie mówiąc i przytulił mnie. Poczułam się jak mała dziewczynka, która spadła z roweru.Po jakimś czasie uspokoiłam się.
-Będzie dobrze, to nie wyrok - powiedział Kamil i poklepał mnie po ramieniu.
-Dzięki, potworze. - uśmiechnęłam się. Po rozmowie poszłam się ogarnąć. Punkt 20 przyjechał Mario. Jeszcze w domu powiedziałam mu o wszystkim.
-Kochanie, z tym da się normalnie żyć. A dziś sprawię, że o tym zapomnisz - puścił do mnie oczko. - Do widzenia, oddam córkę przed północą - zawołał wesoło do mojego taty.
-Nie ma sprawy - odparł tato i dodał - dziękuję, Mario.
-Nie ma za co, dobranoc, siema, Kamil.
-Heej.
Wyszliśmy z domu.Mario natychmiast wziął mnie w ramiona i na rękach zaniósł do samochodu. Roześmiałam się głośno. W aucie pocałował mnie tak, jak jeszcze nigdy. Najpierw delikatnie, zaledwie muskając moje wargi swoimi. Po chwili stał się on bardziej namiętny. Usiadłam mu na okrakiem na kolanach i wsunęłam


 palce w jego włosy. Objął mnie w talii. Jeszcze nigdy nie czułam z nim takiej bliskości. Gładząc mnie po plecach przeniósł pocałunki, na szyję i dekolt gdy...  nagle rozległ się ryk klaksonu. Nacisnęłam go przez przypadek plecami. Wybuchnęliśmy głośnym śmiechem
-Nawet moje auto nie daje nam spokoju. Gdzie jedziemy? - założył mi niesforny kosmyk za ucho i dał soczystego buziaka w policzek.
-Przed siebie - uśmiechnęłam się.
Wyjechaliśmy spod domu i ruszyliśmy w stronę wyjazdu z miasta. Położyłam moją rękę na jego trzymającej skrzynię biegów. 'Boże, jak ja go kocham' pomyślałam..

    23:48. Byliśmy u Mario w domu, zjedliśmy kolację (świece, wino, super klimat), a potem obejrzeliśmy powtórkę meczu LM. Zadzwoniłam do taty, że zostanę u Mario na noc, tłumaczyłam przez 5 minut, że dom Mario nie ma drzwi otwartych na oścież i jestem tu bezpieczna (ach, ci rodzice.). W końcu udało mi się go przekonać. Leżeliśmy w salonie na kanapie oglądając jakiś film.
-Koniec tego dobrego, trzeba posprzątać po tej kolacji - powiedziałam i wstałam kierując się do kuchni. Mario wstał za mną.
-Kochanie, można to zrobić jutro.
-Po co , jak dziś można mieć to z głowy. Muszę nauczyć cię dyscypliny - zażartowałam i pocałowałam w usta. - Chodź, pomożesz mi.
Włączyłam muzykę ( klik ) i zabraliśmy się do pracy. W końcu wszystko było uprzątnięte.
-I widzisz, jutro mamy spokój.
-Przestań, mogłem sam to zrobić jutro. - niby obruszył się Mario i podszedł do mnie i objął mnie w talii jednocześnie składając na moich ustach słodki pocałunek.
Odwróciłam się i splotłam ręce na jego szyi.
-Chodź - szepnął, wziął mnie na ręce i zaniósł do sypialni.
------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Wróciłam! :D Rozdziały będę dodawała w miarę możliwości, czasu itd. Ten dzisiejszy pełny miłości, ale rzygać tęczą chyba nie będziecie. Pozdrawiam cieplutko! ;*** CZYTASZ =KOMENTUJESZ. <3

wtorek, 1 kwietnia 2014

INFORMACJA

Na razie muszę zawiesić bloga, na czas nieokreślony z powodu braku czasu. Postaram się jak najszybciej wrócić. Pozdrawiam <3

sobota, 22 marca 2014

15.'Dzisiejszy wieczór zapowiadał się obiecująco.'

Otworzyłam oczy kompletnie zdezorientowana. Przy mnie siedział Kamil i mówił coś do mnie.
-Ćśśś - zatrzymałam jego potok słów. - co się stało?
-Yy, zemdlałaś... Co się w ogóle dzieje?! Najpierw przywiozłaś tu zaryczaną Wikę, a potem zemdlałaś!
Zaczęłam sobie przypominać. Wika, Marco... Zerwałam się w jednej chwili.
-Muszę jechać.
-Marika, jest 1 w nocy, nigdzie nie jedziesz, chyba że do lekarza. Czekaj, obudzę tatę.
-Lekarz może poczekać..
-W takim razie wszystko inne też. Kładź się do łóżka, a jutro do lekarza. - uciął rozmowę Kamil i poszedł do siebie. - A, i nawet nie próbuj się wymykać, nie idę jeszcze spać i wszystko słyszę.
-Taaaa.
Co za dziwny dzień. Wzięłam telefon do ręki. 15 nieodebranych połączeń od Mario. No ładnie. Zadzwoniłam do niego. Najpierw zapytałam się o Reusa.
-I jak z nim?... Jak to pobity... Kto... Gdzie on teraz jest...? O mój Boże.. U mnie dobrze.. Jutro z samego rana jadę do ciebie.. Ja ciebie też.. Do zobaczenia.
 Co się tam stało? I kto mógł im to zrobić? Byłam wściekła, ale jednocześnie bezradna. Nie mogłam zasnąć, więc włączyłam sobie piosenkę, która zawsze mnie usypia ( klik ). I tym razem się udało.
   Wstałam o 7.30, szybko zjadłam śniadanie, ubrałam się na sportowo i ruszyłam truchtem (przy okazji zaliczyłam codzienną porcję joggingu) do domu Mario. Gdy dotarłam na miejsce, drzwi otworzył mi Marco. Miał zapuchnięte oko i bandaż na ręce a także kilka siniaków.
-Jezu, Marco..
-Nic nie mów. Zaraz ci wszystko opowiem.. - wymruczał. Chyba też przed chwilą wstał.
Weszłam do domu.
-Mario pojechał po jakieś zakupy.
Zaparzył nam kawę i usiadł naprzeciwko mnie.
-Czuję się jak ostatni debil. Zamiast ją bronić, to jeszcze stałem i pogarszałem sytuację. Nie wybaczę sobie tego.
-Możesz mi powiedzieć, kto wam to zrobił i jak to się stało? Od początku proszę.
-Ehh. Byłem z Wiktorią w klubie. Dobra zabawa, wypiliśmy po jednym drinku. Pod klubem natknęliśmy się na kilku facetów, 3m szerokości w barach, rozumiesz. Najpierw zaczęli mnie wyzywać od pieprzonych Dortmundczyków itd, mieli szaliki Bayernu więc wiadomo skąd niechęć.Wika prosiła, żebym ich zignorował, ale wściekłem się, bo zaczęli obrażać Jurgena i klub. Zacząłem szarpać się z jednym z nich. Rzucili się na mnie, a dwóch wzięło Wiktorię. Ona jest bezpieczna, u ciebie tak?
-Tak. Ale co z tobą?
-Mieli przewagę liczebną, pobili mnie. Jutro będzie wszędzie w gazetach o 'gniewnym Reusie'.
Mimo woli roześmiałam się cicho.
-Jutro? Już dziś o tobie piszą. - do domu wszedł Mario i rzucił na stół niemiecki Bild. Na pierwszej stronie było pokazane zdjęcie Marco szarpiącego się z kilkoma facetami.
-Pieprzona prasa - zaklął blondyn - rzucają się jak psy na mięso.
Trudno było się z tym nie zgodzić...
Zjedliśmy śniadanie i pojechaliśmy do mnie, bo Marco chciał zobaczyć się z Wiką, a musiał jechać, bo Jurgen już do niego dzwonił i nie był zadowolony (klub najprawdopodobniej dostanie grzywnę).
Na szczęście Wiktoria czuła się dobrze, ale rozpłakała się,gdy zobaczyła Marco. Zostawiliśmy ich samych w pokoju i wyszliśmy do ogrodu.
-Muszę zaraz lecieć na trening. - szepnął Mario w moje włosy tuląc mnie troskliwie.
-Jechać z Tobą?
-Masz dziś zajęcia, przypominam.
-Ach, na śmierć zapomniałam. Ale widzimy się wieczorem?
-Oczywiście, księżniczko. - uśmiechnął się i pocałował czule - przyjadę po Ciebie o 19. Kocham cię.
-Ja ciebie też.
Wsiadł do samochodu i przez otwartą szybę posłał mi jeszcze całusa. Ach, ten Mario.
Wróciłam do domu, zjadłam jogurt naturalny na drugie śniadanie, wzięłam potrzebne rzeczy i pojechałam z Wiką na zajęcia. Reus pojechał do Dortmundu. Dzisiejszy wieczór zapowiadał się obiecująco. :3
-------------------------------------------------------------------------------------------------------------
I jest kolejny.:) Miłego czytania. <3 Czytasz = komentujesz. Dla Ciebie to chwila, a dla mnie wielka motywacja! :))))



sobota, 15 marca 2014

14. 'Jesli im coś się stało, obiecuję, że osobiście się z tym kimś rozprawię. '

********************************3 miesiące później***********************************
Wiosna. Nareszcie. Kontynuuję studia. Pracuję dorywczo u taty w firmie i już niedługo będę mogła rozglądać się za własnym mieszkaniem. Mario dużo trenuje, ale jakoś znajdujemy czas na odwiedziny Marco i reszty chłopaków w Dortmundzie. Wika jeździ jeszcze częściej (w końcu ukochana Reusa <3)  i czasem zawala zajęcia. No, ale cóż... Jej wybór.

Dzisiaj akurat nie miałam zajęć. Poszłam na spacer z Kamilem. Tak, poszłam z bratem na spacer. Z MOIM BRATEM. Nie ukrywam, że było fajnie. Pogadaliśmy o piłce, poszliśmy na zakupy, gdzie sam wybrał mi parę naprawdę fajnych ciuchów. A i ja jemu znalazłam fajne rzeczy. Zadziwia mnie coraz wyższy poziom jego 'fajności'. xD Po zakupach zajechaliśmy na Allianz Arenę. Drużyna Pepa Guardioli akurat kończyła trening. Zdążyliśmy na ostatnie minuty gierki. Potem podszedł do nas Mario, przywitał się ze mną pocałunkiem i przybił 'high five' Kamilowi.:) Pozwoliłam bratu pobiec do szatni do jego idoli.
-Jak się dziś czujesz? - zapytał Goetze wiedząc, że ostatnimi czasy nie jest ze mną najlepiej. Jestem ciągle zmęczona, mało jem i dużo śpię. 
-Nie za bardzo. Chyba muszę się wybrać do lekarza.
-I to jak najszybciej, kochanie, martwię się. - odparł.
Rozstaliśmy się i pojechałam z Kamilem do domu. Zjadłam obiad i poszłam do swojego pokoju. Hm, Wika wyszła rano i do tego czasu jej nie ma. Próbowałam się do niej dodzwonić, ale nie odbierała. Po 3 próbie odezwała się poczta głosowa. Wyłączyła, chociaż wiedziała, że do niej dzwonię? Zaczęłam się martwić, ale stwierdziłam, że pewnie jest z Marco i jej przeszkadzam. Tylko dlaczego nawet nie zadzwoniła, o której będzie? Weszłam na facebook'a, włączyłam muzykę, ale nadal nie mogłam się oderwać od myśli, że coś jej się stało Ubrałam się i postanowiłam przejechać się ulicami Monachium z nadzieją, że gdzieś ją spotkam. Nie chciałam martwić i mieszać w to taty, więc powiedziałam, że idę się po prostu przejść. Kluczyłam pomiędzy uliczkami, wyglądając szczupłej sylwetki przyjaciółki. Już miałam zawracać w stronę domu, gdy moją uwagę przykuła siedząca w skulonej pozycji na przystanku dziewczyna. Podjechałam bliżej i... tak, to była ona! Moja Wiktoria! Boże, co się z nią stało! Wysiadłam szybko z samochodu i podbiegłam do przyjaciółki.
-Wika, kochanie, co się stało?
Płakała, miała rozmazany makijaż i roztrzepane włosy.
-Ja, nie wiem, Marika, błagam.. zabierz mnie.. stąd - mówiła, szlochając - pomóż..jemu..


-Zabieram cię do domu. - siłą woli powstrzymałam płacz i chęć natychmiastowego odwetu. Miałam tylko nadzieję, że to nie Reus ją tak.. nie, to niemożliwe. On nie jest taki, znam go, to mój przyjaciel, Mario zna go jeszcze lepiej. Pomogłam jej wejść do samochodu. Położyła się na tylnim siedzeniu. Wróciłam z nią do domu. Tata już spał, więc przynajmniej nie musiałam się jemu tłumaczyć. Wika momentalnie zasnęła w ubraniach, więc przykryłam ją tylko kołdrą. Odwróciłam się. W drzwiach pokoju stał Kamil. Skinął na Wikę i zapytał:
-Co się jej stało?
-Sama nie wiem, znalazłam ją na mieście, cały dzień nie było jej w domu.
-Mogę jakoś pomóc?
-Na razie nie. Idź spać, ale jutro możesz być potrzebny. A, jeszcze jedno: nie mów nic tacie, nie chcę go zamartwiać.
-Spoooko. Dobranoc.
-Dobranoc. Kamil..
-Coo?
-Dziękuję.
-Nie ma za co. W końcu to nie dzięki mnie masz najlepszego brata na świecie.:3- odparł z szelmowskim uśmiechem. - Dobranoc po raz drugi
-Dobranoc, Potworze. <3
Zadzwoniłam najpierw do Marco.Też nie odbierał. Wika mówiła żebym 'mu pomogła'. Czy chodziło jej o Reusa? Myślałam, że majaczyła, ale o Marco też zaczynałam się martwić. Zadzwoniłam do Mario. Odebrał po drugim sygnale:
-Wiesz, czy z Marco wszystko w porządku?
-A czemu ma nie być w porządku?
-Nie odbiera telefonu, a ja niedawno znalazłam Wikę na mieście, miała być z nim.
-Gdzie znalazłaś? Boże. Mam do ciebie przyjechać?
-Nie ma potrzeby. Lepiej dowiedz się, co z Reusem.
-Dobrze. Tylko nigdzie nie wychodź, kocham Cię. Pa.
-Ja ciebie też, uważaj na siebie.
Rozłączyłam się. 'Jeny, jak w filmie akcji.' pomyślałam, próbując odepchnąć od siebie strach. Jeśli im coś się stało, obiecuję, że osobiście się z tym kimś rozprawię. Nagle zrobiło mi się słabo. Pokój zaczął wirować wokół mnie. Poczułam, że spadam. A potem...potem była tylko ciemność.
-------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Kolejny rozdział. Znów nie za długi, ale cóż, musicie być cierpliwi, w następnym rozwinie się akcja.. Pozdrawiam! ;* Czytasz=komentujesz. <3
 

sobota, 8 marca 2014

13.'Co on ma w sobie, że w tak krótkim czasie zawładnął moim sercem?'

Obudził mnie dźwięk telefonu. Mojego telefonu. Kurczę tata. Mario jeszcze spał, nie chciałam go budzić, więc wyszłam do łazienki:
-Tak słucham..-odezwałam się.
-Cześć, córeczko, jak było na imprezie? Ciocia Wiki mi powiedziała, bo nie mogłem się dodzwonić do ciebie wczoraj.
Ups..
-Było głośno, a ja nie miałam telefonu przy sobie - wytłumaczyłam szybko.
-Rozumiem. A u kogo była ta impreza? Jakaś koleżanka Wiktorii, tak?
-Yyy, niezupełnie. - rzekłam, ostrożnie chcąc pominąć tę kwestię.
-Tylko nie krętacz...
-U.. Aubameyanga.
-Marika! Przecież ty ich nawet nie znasz.
-Spokojnie, jestem.. yy, byłam -poprawiłam się szybko mając nadzieję, że tata nie wyczuł kłamstwa - z Mario..
-No dobrze.Kiedy wracasz do Monachium? Trzeba zacząć w końcu myśleć o powrocie do studiów.
Eh, to zderzenie z rzeczywistością.
-Za parę dni.
-OK. W takim razie do zobaczenia, kocham cię!
-Ja ciebie też. Pozdrów Potwora - często nazywałam tak mojego kochanego braciszka.
-Jasne, pa.
-Pa.
Rozłączyłam się i zabrałam do porannej toalety. Umyłam zęby, ochlapałam twarz wodą, aby trochę się orzeźwić, gdy usłyszałam pukanie do drzwi:
-Kto tam? -zapytałam.
-Skacowany Marco - odpowiedział blondyn zaspanym głosem
-Proszę - roześmiałam się - a taki trzeźwy byłeś
-Daj spokój, zawsze bierze mnie na drugi dzień. Mario śpi?
-Mhm.
-Niech się lepiej nie budzi, bo znowu sobie coś pomyśli
-Hahhahaha, no racja. A jak z Wiką?
-Śpi jak zabita. Przebudziła się na chwilę, żeby się napić i wziąć 'cudowną' tabletkę na kaca. Wiesz co, ogarnij się tu, w łazience,potem ja wejdę i zrobimy jakies śniadanie. Pierre i Lauren jeszcze śpią... Co ty na to?
-Spoooko - ziewnęłam przeciągle.
Akurat rzucaliśmy się z Marco plastrami ogórka (to nie był jedyny przypał mimo że była dopiero 11. ;p), gdy do kuchni weszła Wika i Mario:
-Oo, kogo tu nasze oczy widzą- rozpromienił się Reus calując Wikę w czoło. - Mario, ty też chcesz buziaka?
-Jasne, ale nie od ciebie, brzydalu - odparł z szelmowskim uśmiechem. Podszedł do mnie i złożył na moich ustach czuły, niespieszny pocałunek, przytulając mnie jednocześnie.- Jak się spało, księżniczko?
-Cudownie - odparłam i musnęłam jego nos palcem umazanym w ketchupie. Po chwili kuchnia przerodziła się w istne pobojowisko.
Po śniadaniu rozjechaliśmy się do swoich domów. Mario zatrzymał się u Marco. Siedząc późno w nocy w łóżku i słuchając muzyki zastanawiałam się, co ma w sobie Goetze, że w tak krótkim czasie zawładnął moim sercem. Tylko w takim razie dlaczego nie mogłam przestać powracać myślami do Erika?
--------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Przepraszam, kochani, że taki krótki, ale w następnym Wam wynagrodzę, obiecuję. :* 

niedziela, 2 marca 2014

INFORMACJA

Od dzisiaj posty będą dodawane już regularnie, co tydzień, żeby nie było zamieszania ( najpewniej co piątek). Jeśli będą jakieś opóźnienia, będę informować. Może się zdarzyć, że sama nie wytrzymam i dodam dzień lub dwa wcześniej. :D Pozdrawiam i lecę do szkoły.  :/ :* No i łapcie na pocieszenie naszego kochanego Mario. <3

12.'Dlaczego odszedłeś z Borussii?'

Zatraciliśmy się w słodkim pocałunku. Mario objął mnie w talii i przyciągnął do siebie. Splotłam ręce na jego szyi. Z wielkim trudem przerwałam tę chwilę:
-Mario, ja nie wiem, czy dobrze robimy..
-Ja też nie. Ale wiem za to, że jesteś wspaniała.
Wziął mnie na ręce. Pomyślałam o Eriku. Czy będę musiała wybierać pomiędzy nimi? Bardzo bym tego nie chciała. Ale jest coś w Mario, co przyciąga mnie jak magnes. Serce mówiło mi 'Gotze', a rozum? Rozum nie mówił nic, bo chyba go straciłam. Odszukałam wargi piłkarza i musnęłam je.
-Słodko - szepnął, oblizując ze swoich ust mój błyszczyk. - Marika, jesteś.. cudowna - cicho powiedział. Przeniósł mnie na łóżko i położył delikatnie.
-Eej, na to chyba jeszcze za..
-Chyba żartujesz. Nie jestem taki- rozchylił wargi w uśmiechu, położył się obok i splótł swoje ręce z moimi. Serce zabiło mi mocniej.
W tym momencie do pokoju wszedł Marco trzymając na rękach Wiktorię.
-Yy, sorry, że przeszkadzam, ale.. Mario?! To ty z Mariką?! Czemu wcześniej nie powiedziałeś...
-Bo nic nie było - odpowiedzieliśmy równo.
-Hmm, ok, pogadamy potem. Jest parę spraw: po pierwsze Wika biedna trochę przesadziła z imprezowaniem. Powiedziała najpierw, że widziała tutaj Koseckiego i trzeba ratować Marikę, a potem żebym ją natychmiast zabrał na SIP, bo Borussia gra ważny mecz.
Wybuchnęłam niepowstrzymanym śmiechem. Ta to zawsze coś odwali.Zaraz jednak spoważniałam.
-Co do jednego miała rację.
Marco zrobił minę w styku 'WTF?!'
-Koscki tu był i trochę się panoszył, ale już OK. Potem o tym pogadamy. - wyręczył mnie Goetze.
-Druga sprawa: Durmowi odwala. Przyszedł tu z tobą, Marika, na tę imprezę. A potem ty zniknęłaś, a on schlał się tak, że na weselu u Lewego był bardziej trzeźwy. No i teraz w kuchni obściskuje się z jakąś panienką.
Zatkało mnie. Ale po chwili uświadomiłam sobie, że ja zrobiłam to samo. Co ja mam robić?! :<
-No to ładnie. Coś jeszcze?
-W sumie tak. Trzeba pomóc Pierre i Lauren posprzątać i ogarnąć ludzi. W miarę trzeźwi jesteśmy tylko my i gospodarze imprezy.
Wika poruszyła się niespokojnie:
-Marco! Proszę, ja spadam..!-krzyczała.
-Ćśś, skarbie, jestem tutaj - powiedział jej do ucha - Położę ją w sypialni obok. Wrócę zaraz i pójdziemy im pomóc, hm?
-Nie ma sprawy - odparłam, siląc się na uśmiech.
Gdy Reus wyszedł, Mario cicho zapytał:
-Co cię łączy z Erikiem?
-Jeden dzień znajomości i wspólne wyjście na imprezę, bo razem jej nawet nie spędziliśmy
-To ma znaczyć 'nic'? - uniósł brwi.
-Mhm.
-Cieszę się -powiedział, wyciągając ramię i obejmując mnie - chodź, pomożemy Woody'emu.
-Dlaczego odszedłeś z Borussii? - nagle zapytałam nie licząc na odpowiedź. Goetze spowrotem usiadł. Minęła dobra minuta zanim się odezwał:
-Wiesz, myślałem, że się tam rozwinę, będę szczęśliwy, bogaty, otoczony gwiazdami typu Neuer, Ribery, Muller. Ale nie jestem. Na treningi nie chodzę z radością, tylko z przymusu. Nie lubię Guardioli. Jurgen umiał walić prawdę prosto w oczy, że gwiazdorzysz, że robisz coś źle. Nie jestem tam szczęśliwy. Brakuje mi Dortmundu. Brakuje mi Marco, Roberta, chłopaków.Jestem totalnym frajerem, zawiodłem kibiców. Płakałem, czytając te kartki z napisami 'Mario Judas' itd. Płakałem, bo wiedziałem, że to prawda.
Teraz też zaszkliły mu się oczy.
-To wcale nie jest prawda. To nie byli prawdziwi kibice. Skoro źle ci w Monachium, to... czemu nie wrócisz?
-Mam wrócić i co, domagać się wywalenia Mychitaryana? Może za parę lat tu wrócę. Jeśli Klopp w ogóle mnie przyjmie, to bardzo chciałbym zakończyć tu karierę,
-Nawet nie masz pojęcia, jak to ucieszyłoby Borussen.
-Nie jestem tego taki pewien.
-Ale ja jestem, bo w końcu należę do tego najlepszego fandomu na świecie - uśmiechnęłam się.
-Mówiłem ci już, że jesteś cudowna?
-2 razy - zaśmiałam się.
-Więc mówię trzeci - uśmiechnął  się i przytulił mnie. W jego ramionach czułam się tak.. bezpiecznie. Zapominałam o wszystkim.
-To idziecie, czy nie?! - Marco stał w drzwiach i kręcił głową.
-Nie rób tej miny, Woody, bo cię strzelę - zawołał Mario i zepsuł mu fryzurę
-Ej, tylko nie włosy! - krzyknął Reus półżartem.  - Chodźcie, bo Auba się wkurzy.
Pomogliśmy gospodarzom posprzątać po ostrym party. A roboty nie było mało. Na szczęście Marco trochę nas rozbawił żonglując i robiąc triki zastępując piłkę butelkami i innymi rzeczami.Gdy uwinęliśmy się ze wszystkim, była 4. rano.
-To co, idźcie się przespać, dzięki bardzo za pomoc - powiedział Pierre przytulając jednocześnie Lauren, która zasnęła na jego ramieniu.
-Nie ma za co - odrzekliśmy.
Mario poszedł wziąć prysznic. Siedziałam z blondynem na łóżku po turecku, Wika spała obok. Patrząc na nią, jutro połknie chyba z 10 tabletek na kaca. Trudno, jej wybór. Rozmawiałam z Marco o nim, o Mario, i życiu w Dortmundzie. Okazało się, że mam z Reusem wiele wspólnego. Haha, też boi się pająków, jak ja nie lubi wódki. Prawie obudziłam Wikę śmiechem, gdy opowiadał mi co wyprawiał jako dziecko. Kurczę, wspaniały człowiek.
-Eh, chyba pójdę się już położyć, o ile zasnę. - przytuliłam Marco na pożegnanie (oczywiście po przyjacielsku ;p). I w tym momencie do pokoju wszedł Mario:
-Aha.. Hm, nie będę wam przeszkadzał. - wyszedł trzaskając drzwiami.
-Ja nie mogę, z kim ja się przyjaźnię. - westchnął Reus - chodź, wyjaśnimy mu.
Poszliśmy do pokoju obok. Mario siedział tyłem do nas i patrzył przez okno.
-Goetze, durniu, uścisnęliśmy się tylko na pożegnanie, a ty już scenariusze wymyślasz. Wybacz, Marika, ale wolę Wikę.
Zaśmiałam się. Wika byłaby wniebowzięta gdyby to usłyszała. Trafił jej się cudowny chłopak, nie ma co.;)
-Jak mamy cię jeszcze przekonać? - zapytałam. Było mi głupio.
Mario odwrócił się z tajemniczym uśmieszkiem.
-Yy, Marco, idź już, dobranoc - powiedziałam i rzuciłam się na Mario ze śmiechem.
-Echte Liebe - mruknął zadowolony Reus i wyszedł zamykając za sobą dzwi.
--------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Macie 12. Jak się podoba? ;* Czytasz=komentujesz. :))

piątek, 28 lutego 2014

11.'Jeszcze raz ją tak nazwiesz, to pożałujesz, że się urodziłeś'

**********************************ten sam dzień*************************************
Wracając do domu, rozmawiałyśmy z Wiką o wszystkim, co się stało na SIP.
-Co to był za dzień! - powiedziała Wika. Puściła muzykę na full, otworzyła okno w aucie i wystawiła głowę krzycząc - ECHTE LIEBE!
-Cudowny. - starałam się przekrzyczeć muzykę.- Ej, Erik jest.. hm, inny niż reszta. Coś mi się w nim podoba.
-Z tego co widziałam on już za Tobą szaleje.
-Odezwała się ta, co cały czas spędziła z Marco. - roześmiałam się.
-On jest cudowny! - zawołała. - A jak powiedział o tej imprezie..
-Haha, mi też się spodobał ten pomysł. Chodź, zajedziemy do jakiejś galerii kupić coś na ten wieczór.
-Z przyjemnością!
Po zakupach, które zajęły nam trochę więcej czasu, niż przewidywałyśmy wróciłyśmy obładowane torbami do domu.
-A dziewczynki to były na stadionie czy na zakupach? - zaśmiała się ciocia Wiktorii.
-A tu i tu. - odparłam z uśmiechem. - idziemy dziś na imprezę.
-Ach, no i wszystko jasne. Poszły raz na trening i zawojowały wszystkich singli z Borussii.
-Tylko dwóch - zawołała Wika. - Co na obiad?
-Gulasz i puree z ziemniaków.
-Czemu nie zaprosiłam Marco... - powiedziała Wika wchodząc do kuchni - zaimponowałabym mu jego ulubionym daniem.
-Dziewczyno, wzięłaś się za Marco? Niezła sztuka!
Stwierdziłam, że ciocia Wiki jest bardzo fajna.:D
-A ty, Marika, z kim flirtujesz?
-Flirtuję? Hm, zakolegowałam się z Erikiem. - roześmiałam się.
-Największe ciacha z Dortmundu. - zawołała ciocia. -Idźcie umyć ręce, już nakładam.
Po zjedzeniu obiadu poszłyśmy do pokoju. Usiadłam na łóżku i zaczęłam mini rozkminę. Ciekawe, skąd ten zły humor u Mario? Chyba nie przeze mnie? Ciekawe, czy będzie na imprezie. Miałam nadzieję, że tak. Bardzo go polubiłam. Marika, nie szalej! Z drugiej strony, nie jestem niczym zobowiązana w stosunku do Mario, więc pójście na imprezę z Erikiem to chyba nie przestępstwo.
-... albo może ten sweterek, tylko nie wiem, jakie buty.. Marika, czy ty mnie w ogóle słuchasz? - Oj, Wika chyba coś mówiła.
-Przepraszam, ale nie. Możesz powtórzyć?
-Eh...O kim tak myślisz?
-O Mario. Zauważyłaś, że jak 'zajęli' się nami chłopacy, w sensie Marco i Erik, to Mario stał na uboczu i był jakiś... smutny.
-Dziewczyno, on jest po prostu o ciebie zazdrosny!
-No, ale nic mnie z nim nie łączy, chyba to nie grzech, że pójdę na imprezę z Erikiem?
-Jasne, że nie. Nie smutaj, będzie dobrze. Chodź, wybierzemy sobie ciuchy. W końcu odstawione ( strój Wiki ) ( strój Mariki ). Nie lubię się stroić, a że była to domówka, więc nawet nie musiałam.Wika trochę zaszalała, ale to u niej normalne.:) Zadzwoniła komórka Wiktorii, ale ta była w łazience (te ostatnie poprawki makijażu..)
-Odbierz, to pewnie Marco! - krzyknęła.
-Tak słucham - odebrałam.
-Cześć, tu Marco - usłyszałam jakieś krzyki i śmiech - no i Erik.
-Hej,tu Marika. Wiktoria kończy się szykować.
-Super. Gdzie mamy podjechać?
-Nie znam zbytnio miasta, więc...
-Hm, podaj adres, podjedziemy pod dom.
Podałam adres i pożegnałam się. Wika była (wreszcie) gotowa. Zeszłyśmy na dół
-Ślicznie wyglądacie, miłej zabawy! - powiedziała ciocia.- Kiedy wracacie?
-Ciooociu, jak się skończy impreza - zawołała Wika i śmiesznie przewróciła oczami
-No dobrze, ale nie włóczcie się nie wiadomo gdzie.
-Dobrze, ciociu.
Ucałowałyśmy ciocię, straciłyśmy przy tym trochę szminki z ust. Usłyszałyśmy dzwonek.
-Dzień dobry, czy zastaliśmy pewne dwie piękne panie? - powiedział Erik. Jakby to powiedzieć... wyglądał... super.
-Dzień dobry, oczywiście.
W końcu po 5 minutowej rozmowie cioci z pszczółkami o tym, że mają nas zwrócić całe zdrowe i z zachowaną cnotą ( przy tym nie wytrzymałyśmy z Wiką i przerwałyśmy jej kazanie) wyszliśmy we czwórkę z domu.
-Kto prowadzi?
-Ja mogę. - zaproponowałam i widząc ich miny dodałam- śmiejcie się, śmiejcie, zobaczycie jakim jestem kierowcą.
-Potwierdzam, prowadzi lepiej niż niejeden facet. - powiedziała Wika.
-No dobrze. To my siądziemy z tyłu - powiedział Marco i mrugnął do Wiktorii.
-Okeeej. - odparłam, pokręciłam głową na znak 'zaraz się zacznie' i wsiadłam do auta. Aston Martin. Mmm. Prowadziło się nieziemsko. Bałam się, że nie będę miała o czym rozmawiać z Erikiem, ale, o dziwo, idąc do domu Pierre kontynuowaliśmy rozmowę o Dortmundzie, Borussii itd. Drzwi otworzyła nam partnerka Auby
-Heej! Miło Was widzieć - powiedziała uśmiechnięta od ucha do ucha - wchodźcie. Podała mi i Wice rękę, bo chłopaków już znała - Jestem Lauren.
-Marika, a to moja przyjaciółka Wiktoria.
-Miło Was poznać. Chodźcie do salonu.
-Nam ciebie też - tym razem odezwała się Wika - może pomożemy ci w czymś?
-Jeśli możecie, to jest jeszcze parę rzeczy do wystawienia.
-Z chęcią. - uwielbiam robić coś w kuchni. - Zaprowadź nas tylko  do kuchni i powiedz co trzeba robić.
Wkrótce przyszło więcej ludzi i zaczęła się impreza. Było cudownie. Marco zapuszczał muzykę i ciągle widziałam go z Wiką. Ja odłączyłam się od grupki i wyszłam na taras, żeby zaczerpnąć świeżego powietrza.
-Jak się bawisz? - podszedł do mnie Erik.
-Fajna impreza. - odparłam -jest nieźle. A ty?
-Za mało z Tobą.Chodź zatańczyć. - wziął mnie za rękę i delikatnie poprowadził na parkiet mieszący się w ogromnym salonie. Akurat leciała wolna piosenka. Przy odtwarzaczu zauważyłam Wikę przy laptopie z szelmowskim uśmieszkiem. Wiedziałam, że to jej sprawka. Po chwili podszedł do niej Marco i zatracili się w swoim tańcu. Wolno kołysając się z Erikiem powoli zaczęłam się rozluźniać. Przytuliłam się i poczułam śliczny zapach perfum.
-Teraz znacznie lepiej się bawię - wyszeptał Erik.
-Ja też - odpowiedziałam zgodnie z prawdą i uśmiechnęłam się wtulona w jego tors. Po chwili zobaczyłam go. Wszedł, przywitał się z kilkoma osobami. I wtedy zobaczył mnie. Uśmiechnął się, ale wcale nie miło. Utkwił we mnie lodowate spojrzenie. Zesztywniałam
-Marika, wszystko w porządku? - powiedział Erik. Spojrzał na mnie - Źle się czujesz? Chcesz usiąść?
-Nie, ja tylko... Pójdę do toalety.
-Jest na górze. Pierwsze drzwi po prawej.
-Dziękuję.
Weszłam do łazienki. Podeszłam do umywalki, ochlapałam się zimną wodą, poprawiłam makijaż. Boże, dlaczego on mi to robi? Mogłam powiedzieć Erikowi prawdę.
Wyszłam z łazienki. Na korytarzu było ciemno. Już stałam na pierwszym schodku, gdy nagle ktoś pociągnął mnie za rękę.
-Znów się spotykamy.
-Puść mnie!
-Bo co mi zrobisz?
-Zacznę krzyczeć.
-Uważaj, bo ktoś cię usłyszy. Już z Erikiem flirtujesz?
-A co, nie mogę? Puść mnie!
-Nie, słońce.
-Frajer.
-Uu, ostro. - ironizował. Przycisnął mnie do ściany i zbliżył swoje usta do moich warg.
-Chyba cię pogięło - strzeliłam mu płaskiego. Puścił mnie. Wykorzystałam tę chwilę i zbiegłam ze schodów.
Wpadłam prosto w ramiona... Mario.
-Marika! Co się stało? - Nadgarstki miałam mocno zaczerwienione od uścisku Kuby.  - Kto ci to zrobił?
-Ja.. Mario.. Nic.. Nie idź tam.. - zrobiło mi się słabo..
-Ćśśś. Mario zabrał mnie do sypialni i położył na łóżku. - Nie ruszaj się stąd. Zaraz przyjdę.
**********************************Mario******************************************
Co za sukinsyn. Wróciłem na górę.Stał tam. Byłem pewien, że to on. Już ja się zatroszczę o to, żeby wywalil go z Legii.
-Kosecki, nagrabiłeś sobie - podszedłem do niego i złapałem za szyję
-Gotze, ty bohaterze.
-Zamknij się. Dlaczego jej to zrobiłeś?
-Jest wredną suką. Wykorzysta cię tak jak mnie i Furmana.
Strzeliłem go w twarz.
-Jeszcze raz tak ją nazwiesz, to pożałujesz, że się urodziłeś. Więcej jej nie tkniesz, rozumiesz? Wrócisz do Warszawy, tam będziesz się uczył grać, może się czegoś wreszcie nauczysz i zapomnisz o niej. ZROZUMIAŁEŚ?! -ostatnie słowo wykrzyczałem mu w twarz. Dla pewności, że zrozumie, dostał drugi raz.
-Zrozu... miałem.. Puść mnie, bo się ... uduszę. Puściłem. Skulił się i łapał oddech.
*********************************Marika*******************************************
Poczułam się trochę lepiej i przede wszystkim bezpieczniej. Nie wiem, co Mario z nim tam wyprawiał, ale miałam tylko nadzieję, że nie będzie miał przez to kłopotów. Po chwili wrócił:
-Już to załatwiłem, więcej nie będzie sprawiał ci problemów.
-Co mu zrobiłeś? Nie będziesz miał przez to kłopotów?
-Niee. Można powiedzieć, że, hm,  przemówiłem mu do rozsądku.
-Dziękuję ci. - podeszłam i w przypływie, eee, wdzięczności, przytuliłam go. On też mnie przytulił i pogładził po włosach. Staliśmy tak chwilę w ciszy, lekko się kołysając. Spojrzałam na niego:
-Mario, ja...
-Ćśśś. - uciszył mnie. Spojrzeliśmy się na siebie i...
--------------------------------------------------------------------------------------------------------------
No i jest. Sama już mam cały pomysł na kolejny rozdział, więc niedługo ukaże się i 12.:) Pozdrawiam i ściskam mocno. ;** Czytasz = komentujesz! :))


czwartek, 27 lutego 2014

'10.Witaj na Signal Idunie'- powiedział podchodząc do mnie.

Trening miał zacząć się o 11. Obudziłam się o 8. Wstałam i poszłam przebiec się po ulicach Dortmundu. Co za cudowne miasto! Dobrze, że znam niemiecki na wysokim poziomie. Poszłam do sklepu, kupiłam wodę i energetyka. Gdy wróciłam do domu (chyba tak na razie mogę nazwać dom rodziny Wiki ;D) wszyscy byli już na nogach. Wiki rozmawiała na skype z Karoliną, nasza koleżanką z klubu. Przyłaczyłam się na chwilę do rozmowy. Potem zakończyłyśmy połączenie i zaczęłyśmy się zbierać.
-Co ubierasz? - spytała podekscytowana Wiki.
-Koszulkę Borussii, a co innego. - odparłam zdziwiona tym pytaniem. Chyba nie zamierzała odstawiać się w szpilki i sukienkę.
-Okej, ja też założę. - powiedziała. Roześmiałam się w duchu. Ach, Wiktoria, Wiktoria...;)
Rozpuściłam włosy, lekko pociągnęłam rzęsy tuszem.
-Gotowa? - spytała Wika.
-Tak, chodźmy.
Wsiadłyśmy do samochodu. Miałyśmy blisko do SIP, ale przyzwyczaiłam się do jeżdżenia wszędzie. Głupi nawyk. ;c
Byłyśmy na miejscu. Dzisiaj był wolny trening, ale nie było wielu osób. Zajrzałyśmy do sklepu BVB, kupiłyśmy napoje z logo żółto-czarnych. Zasiadłyśmy na trybunach i czekałyśmy, aż chłopak wyjdą na murawę. Siedziałyśmy w pierwszym rzędzie, a więc najbliżej boiska. W końcu pojawił się najpierw Jurgen. Potem po kolei: Pierre z Marco szli objęci i śmieli się z czegoś głośno. Za nimi szedł Erik i wskoczył na barana Marco tak,że tamten się wywalił. Poleciały mi łzy. Spojrzałam na Wikę. Ta już szukała chusteczek i śmiała się przez łzy. Zaraz doszła reszta klubu. Przywitali się z trenerem i zaczęli trening. Chłopacy zwrócili nanas uwagę. Truchtający Marco razem z Erikiem coś po cichu do siebie mówili i spojrzeli się na nas. Ja z Wika też wymieniłyśmy spojrzenia. O co im chodzi?Przy drugim okrążeniu uśmiechnęli się do nas. Serce zabiło mi szybciej.
-Wiem, że dziewczyny piękne, ale weźcie się do roboty, Marco i Erik! - krzyknął po niemiecku Klopp. Roześmiałyśmy się. Nagle poczułam jak ktoś kładzie mi ręce na oczy.
-Hej! - krzyknęłam  i odwróciłam się. Był to Mario!:)
-Hej, piękna. - uśmiechnął się.
-Cześć, co ty tu robisz?
-Stoję - zaśmiał się.
-To jest moja przyjaciółka Wiktoria, mówiłam ci o niej.
Mario podał jej rękę i przywitał się
-Cześć, widzę, że stwierdzenie, że Polski są piękne to nie mit.
Roześmiałyśmy się. No cóż.. ;)
Gdy trening dobiegał końca, Mario zaproponował nam zejście na boisko.
-Chodźcie, trener chyba sie nie obrazi.;>
Skorzystałyśmy z okazji. Zeszłyśmy na murawę. Zanim podeszłam do piłkarzy, uklęknęłam i wzięłam oddech. Zapach trawy, emocji, łez, radości.
-Dziewczyna z sentymentami. Witaj, na Signal Idunie. - powiedział Erik podchodząc do mnie.
-Co za cudowne miejsce. <3
-Zgodzę się. Co tu sprowadza takie piękne dziewczyny? Dziennikarki?
-Raczej piłkarki i Borussen. Przeprowadziłam się niedawno do Niemczech, ale, niestety, do Monachium. No i zrobiłyśmy sobie wycieczkę do Dortmundu. A tak w ogóle jestem Polką.
-Naprawdę? Świetnie mówisz po niemiecku. Jak masz na imię?
-Dziękuję. Marika. 
-Śliczne imię.
-Znów dziękuję. Jak trening? Z tego, co widziałam, pan Jurgen dał Wam niezły wycisk.
-Trening jak co dzień, powiem ci.:) Ale dzień już nie, bo spotkałem Ciebie. Co powiesz na domówkę dziś u Pierre? Właśnie omawialiśmy szczegóły, a z tego co widzę, Woody już kręci do Twojej przyjaciółki.
-Nie mam zastrzeżeń. - uśmiechnęłam się. - Chodźmy do nich.
Podeszliśmy i chwilę rozmawialiśmy.
-Chodźcie, zapoznamy Was z trenerem i resztą drużyny - zaproponował Marco.
-A możemy potem pograć? Chociaż chwilkę.- poprosiłam.
-Nie ma sprawy, będzie super. -ucieszył się Erik.
Przywitałysmy się z każdym, zrobiłyśmy sobie grupowe zdjęcie. Jedynie Klopp poprosił, żebyśmy aż tak nie zabierały Erika i Marco, bo zapomną o klubie.
-Nie ma mowy, żeby zapomnieli - uśmiechnęłam się.;)
Zobaczyłam kątem oka, że Mario stoi na uboczu i patrzy się na mnie. Był... smutny. 
--------------------------------------------------------------------------------------------------------------
10. Podoba się? ;))) Czytasz = komentujesz. <3 ;d

niedziela, 23 lutego 2014

9.'Dzień jak co dzień. Prawie. Z jednym 'małym' wyjątkiem...'

Dzień jak co dzień. Prawie. Z jednym 'małym' wyjątkiem. JUTRO LECĘ DO DORTMUNDU! Wika oczywiście ze mną. Cieszę się jak głupia. Kamil był dziś na treningu Bayernu, ale nie udało mu się złapać żadnego zawodnika. Będzie miał jeszcze i tak wiele okazji. Nie mogę się doczekać jutra. Spełni się moje największe marzenie. Może mi poszczęści się bardziej niż mojemu bratu i dam radę chociaż jednego z nich złapać. :3 Byłoby, hmm... jak niebie. <3
*******************************następny dzień***************************************

Lotnisko. Już po odprawie. Zaraz wsiadamy. W podróż po marzenia. Hm, brzmi banalnie, ale to najpiękniejsza chwila w moim życiu. A przynajmniej jedna z takich. <3
Wsiadłyśmy do samolotu i zajęłyśmy miejsca.
-Nie mogę uwierzyć, że tu jestem - powiedziałam do Wiki prawie szeptem.
-Ja też. Jak teraz się tak jaramy, to co będzie, przylecimy do Dortmundu?
-Ta wizja jest tak piękna, że nawet o niej nie myślę. Zobacz, ile rzeczy może stanąć na przeszkodzie: zła pogoda, wypadek, zamach terrorystyczny... - zaczęłam wyliczać drocząc się z przyjaciółką. Nie znosi, gdy wpadam w taki pesymizm (dla mnie to po prostu realizm xd). Sama jest z lekka niepoprawną optymistką.
-Marika, skarbie, zamknij się, zanim cię uduszę!- powiedziała głośno z udawaną wściekłością. Usłyszałam głos stewardessy informującej, że lot właśnie się rozpoczyna.Czyli wylatujemy. Jedna przeszkoda wyeliminowana. Jeszcze tylko dwie. Spojrzałam na Wikę 'poważnym' wzrokiem i rzekłam:
-Pamiętaj, zawsze cię kochałam i byłaś moją najle...
-To nie jest śmieszne - powiedziała i zaczęła chichotać. Mówiłam już, że Wika nie zawsze odznacza się wysokim poziomem inteligencji? Jednak przestałam już jej dokuczać, bo wiedziałam, że boi się latać samolotami. Sama niezbyt to lubię. Po chwili zobaczyłam, że Wika śpi na moim ramieniu. Sama więc też postanowiłam się zdrzemnąć. Gdy się ocknęłam, stewardessa właśnie ogłaszała, że samolot ląduje za 10 min. Serce przyspieszyło swój rytm. Impossible. To się nie dzieje. A jednak. Jestem tu. W Dortmundzie. Tak blisko. Czułam, że coś się wydarzy. Coś, co odmieni moje życie. Właśnie tu.  I bardzo chciałam się dowiedzieć, co to będzie. Zabrałyśmy podręczny bagaż, wysiadłyśmy i poszłyśmy po nasze walizki.
-Z tym naszym bagażem łatwo nie będzie, trochę tego jest. - zaśmiała się Wika.
-Damy radę, odbierzemy moje auto i z głowy.;)
Gdy już byłyśmy ogarnięte z bagażem, wsiadłyśmy do samochodu.
-To gdzie mieszka twój wujek i ciocia? - zapytałam przyjaciółkę. Podała mi dokładny adres. Wyciągnęłam mapę. Ha, całkiem blisko SIP. Jakieś 1/1,5 km. Idealnie.
Dojechałyśmy na miejsce. Przywitałyśmy, ucałowałyśmy i uściskałyśmy wszystkich. Ciocia wmusiła w nas pożywną kolację. Tyyyyle kalorii. ;c Ale byłam tak zmęczona i głodna, że nie mogłam odmówić. Po kolacji rodzina dała nam odpocząć, więc szybko wzięłam prysznic i poszłam spać. Musiałam być wypoczęta na jutrzejszy dzień. Nie mogę się doczekać. <3
-----------------------------------------------------------------------------------------------------------
Jest kolejny! ;) Czytasz=komentujesz. <3

środa, 19 lutego 2014

8.'Jednak w głębi duszy bałam się go. Wiedziałam, że nie popuści'.

To dzisiaj. Dokładnie... Spojrzałam na zegarek, 5 godz. 30 min. 5 i pół godziny do spotkania tajemniczego, a może nie takiego tajemniczego gościa. Zastanawiałam się, dlaczego on to robi. Chce się zemścić? To bardzo możliwe. Zazdrosny? Nie sądzę. Postanowiłam dłużej o tym nie myśleć. Była sobota. Wika będzie długo spała, bo po pierwsze weekend, po drugie była zmęczona, po trzecie, siedziałyśmy do późna popijając whiskey.
-Kurwa- powiedziałam na głos. Hm, pierwsze słowo w ciągu tego dnia, nieźle. Ale właśnie przypomniałam sobie, że dzisiaj kolejna kolejka Bundesligi. O 15:30 gra Borussia z Werderem Bremą. A ja w tym czasie będę na 'spotkaniu'. Nie chciałam tego po raz kolejny przekładać. Trudno, przeżyję. Chyba.
Poszłam pobiegać. Wróciłam, wzięłam prysznic, zjadłam śniadanie i... hm, zastanawiałam się, co robić. W poniedziałek muszę iść złożyć papiery do uniwerka, żeby tu kontynuować studia. No i przydałoby się obczaić miasto trochę lepiej niż wtedy z Mario. ;> Moje myśli jakoś nie bardzo chciały się od niego odczepić. Jest w nim coś... innego. Ale nie chce pakować się w żadne romanse. Dopiero co skończyłam związek z Dominikiem i to byłoby nie fair.
Włączyłam komputer, pogadałam na facebook'u ze znajomymi. Nadszedł czas spotkania. Ubrałam się, wzięłam jabłko i wodę i poszłam do samochodu. Jak zawsze muzyka na full ( klik ). Uwielbiam mój samochód. Dostałam go na 18 urodziny od taty. Cieszyłam się jak głupia.
Nadal widzę te spojrzenia ludzi, jedni unoszą kciuki w górę, inni kręcą głową. No cóż, wszystkim się nie dogodzi. Najważniejsze, że mnie się podoba. Byłam już prawie na miejscu. Zatrzymałam się przy lotnisku. Dostałam sms'a:

'Zakładam, że to ty jesteś w tym czarnym samochodzie z napisami o BVB ?'

Poziom adrenaliny sporo mi się podniósł. Jakiś alarm zadźwięczał w moich uszach. To niebezpieczne. A jednak nie mogłam się oprzeć.Cóż, moja intuicja czasem mnie zawodziła. Rozejrzałam się, ale żadnej znajomej twarzy. Pewnie stoi gdzieś z tyłu.

'Tak, to ja. Wsiadasz? Czy mam jechać?'
'Takiej okazji nie przepuszczę.'

Wtedy go zobaczyłam. Nie mogłam się pomylić. Boże to był on. Kiedyś przyjaciel, teraz wróg Dominika. Przeze mnie. Dlaczego? Bo kiedyś kiedyś byłam z nim, a on twierdzi, że Dominik jemu mnie odbił. Nie pogodził się z tym. Nienawidził mnie. Tak mi się wydaje. Wsiadł do samochodu. Nie był taki zuchwały jak wtedy, gdy przysyłał mi sms'y. Spojrzał na mnie. Chyba nie wiedział co ma powiedzieć.
-Po co tu kurwa przyszedłeś? -nie wytrzymałam. - Wyjechałam, nienawidzisz mnie, miałeś problem z głowy, po co to robiłeś????
-Ja cię nie nienawidzę. Ja Cię wciąż kocham.
-Kuba, przestań. I te groźby pokazały właśnie Twoją 'miłość' do mnie. Nie będziemy razem i mam wrażenie, że dawno ci to powiedziałam. - poleciały łzy. Jedna po drugiej. Wolno. Potem całym potokiem. Spojrzał na mnie ostatni raz i wyszedł. - jeszcze zobaczymy jak będzie. Trzasnął z całej siły drzwiami. Kopnął w drzwi.
-Pierdol się! - krzyknęłam i wysiadłam zobaczyć, czy uszkodził mi samochód. Uszkodził. Zauważyłam lekkie co prawda, ale było. Wgniecenie blachy. Zabiję go. Przysięgam.

Wróciłam do domu i wreszcie powiedziałam o nim Wice, która siedziała w pokoju Kamila i grała z nim w Fifę. Ona grała Realem, on Bayernem. 4:2 dla Realu. 'Bardzo dobrze!' pomyślałam sobie.
Kiedy skończyłam opowiadać i spojrzałam na nią, musiałam się roześmiać. Jej mina była boska. Ze zdzwienia (i chyba trochę przerażenia) otworzyła buzię. Oczy prawie wyszły jej z orbit.
-Ty się śmiejesz? Marika, opanuj się. Idź z tym na policję. On ci grozi!
-Szczerze mówiąc gdzieś mam jego i jego groźby.
Jednak w głębi duszy bałam się go. Wiedziałam, że nie popuści. Musiałam mieć się na baczności.
--------------------------------------------------------------------------------------------------------------
W sumie rozwiązanie okazało się dość proste. Jak się podoba? ;3 Czytasz = komentujesz. Dla Ciebie to chwila, dla mnie duża motywacja! : ))

wtorek, 18 lutego 2014

7.'Powiedział, że zna Dominika [...], widział niektóre mecze Legii.'

ONA SIĘ PRZEPROWADZA! Nie mogłam w to uwierzyć. Moja Wika!!!
Opowiedziałam Mario o Wice i trochę o moim życiu w Polsce. Powiedział, że zna Dominika jako piłkarza, widział niektóre mecze Legii. Lekko się zarumieniłam. No cóż..
Kiedy Mario pojechał do siebie, wyszykowałam się i byłam gotowa jeszcze na długo przed czasem. Czasem do tego, aby wyjść na lotnisko po Wikę. Boże, tak bardzo się cieszę. Dom mam tak duży, że tata pozwolił Wice zamieszkać z nami. On bardzo ją lubi. Nucąc sobie piosenkę Macklemore (kocham go. <3) wyszłam z domu. Wsiadłam do samochodu, puściłam głośno muzykę i w drogę. ;)
W międzyczasie dostałam sms-a:

'Cześć, możemy przełożyć spotkanie np. na jutro?'

Taak, ten  numer. To dziwne, ale przestałam się tak tym emocjonować. Chyba domyślam się już, kto to jest.

'Hej. Możemy. Jutro o 15. Na lotnisku.'

'Pasuje. Do zobaczenia...'

Hm, czyli jutro. Będzie ciekawie...

------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Rozdział bardzo króciutki, przepraszam, ale za to już jutro postaram się dodać nowy. Pozdrawiam :***

piątek, 14 lutego 2014

6.'Nie mogłam odzyskać głosu. Gdy już mi się udało, wydarłam się z radości na cały dom.'

Rano obudziłam się w łóżku w pokoju mojego brata. Spał obok rozwalając się na całą szerokość. 'Niezłe kazirodztwo' - pomyślałam sobie i wstałam. Poszłam do łazienki, wzięłam dłuuugą kąpiel i gdy w końcu wyszłam z łazienki (czyli po jakichś 2,5 godz.) wróciłam do swojego pokoju. No tak, miałam się rozpakować. Chyba czas zacząć. Układałam na półkach kolejne moje rzeczy, pamiątki, zdjęcia (na jednym, tym z Dominikiem zatrzymałam się nieco dłużej i postawiłam je w honorowym miejscu). Gdy w końcu skończyłam, włączyłam laptopa. Zobaczyłam, że na skype jest Wika. Zadzwoniłam i już po kilku sekundach odebrała. Gdy zobaczyłam jej twarz, od razu poczułam się lepiej. Odezwałam się pierwsza:

'Cześć kicia, tęskniłam bardzo.'
'Hej, skarbie, ja też. Czemu tak późno się odzywasz?'

Opowiedziałam jej o Mario, o rozmowie z Kamilem. Okazało się, że Dominik trochę się podłamał i nie przyszedł na dwa treningi. Od razu posmutniałam. Postanowiłam, że kiedy będzie dostępny, zadzwonię do niego. Dzisiaj bieganie przełożyłam sobie na wieczór. Wyszłam na miasto i załatwiłam parę spraw. Gdy wróciłam, tata właśnie nakładał obiad.
-Nie w pracy? - zdziwiłam się.
-Dziś ostatni dzień wolnego, niestety.- odparł tata.
-No cóż, nie jesteśmy tu na wakacjach.
-Co racja to racja.
Zjedliśmy obiad, zmyłam naczynia. Weszłam do swojego pokoju i usłyszałam dźwięk sms-a:

' Spójrz przez okno.:) '

To był Mario. Uśmiechnęłam się i spojrzałam. Miał na sobie klubowy dres i torbę treningową i śmiesznie roztrzepane włosy. Otworzyłam okno i zawołałam:
-Patrzę przez okno i kogo moje piękne oczy widzą?
-Najprzystojniejszego faceta ever. 
-Ach, no tak. Poczekaj, zaraz zejdę.
-Nie mogę się doczekać, mmm.:)

Szybko przebrałam dres na rurki i t-shirt z napisem 'Echte Liebe'. Poprawiłam włosy i zeszłam na dół.
-Śliczna koszulka - skomentował Mario.
-Dziękuję. - odparłam lekko się rumieniąc. - Co pijesz?
-A co proponujesz?
-Kawa, herbata, sok pomarańczowy. jabłkowy, porzeczkowy, niskokaloryczny oshe...
-Poproszę wodę.:)))

Nalałam jemu wodę, sobie sok i usiadłam naprzeciwko niego.
-No więc co Cię do mnie sprowadza?
-Chęć zobaczenia się i porozmawiania z jakąś piękną istotą.
-No to źle trafiłeś.
-Ależ skąd, najlepiej jak mogłem.
-Mmm, miło. ;3 - uśmiechnęłam się a on odwzajemnił uśmiech. Wyglądał bosko, ale nawet sama przed sobą nie chciałam się do tego przyznać. Zadzwonił telefon, ale postanowiłam przeczekać sygnał.
-Odbierz, może to coś ważnego - powiedział Mario.
-Eh, zobaczę.
Spojrzałam na wyświetlacz. Wika. 12 nieodebranych połączeń. Shit. Pewnie to coś ważnego. Zadzwoniła 13 raz. Odebrałam po pierwszym sygnale'
-Kicia, przygotowuj dla mnie miejsce!
-Co? Jak?
- Normalnie, niedługo mam samolot. PRZEPROWADZAM SIĘ!
Nie mogłam odzyskać głosu. Gdy już mi się udało, wydarłam się z radości na cały dom. : ))))))))))))))
------------------------------------------------------------------------------------------------------------No i jest 6. ;3 Wszystko zaczyna się wyjaśniać. :)))  Czytasz=komentujesz. <3

środa, 12 lutego 2014

5.'-Czemu to zrobiłaś? -Bo jesteś moim głupim bratem. - roześmiałam się.'

To nie był sen. To był on. MARIO GOTZE. Mój idol !! Czułam, że moje marzenie właśnie się spełnia! Uszczypnęłam się w rękę, ale nic się nie stało. BOŻE NIE WIERZĘ! Chyba zorientował się, że gapię się na niego jak głupia, bo lekko się uśmiechnął i zaczął iść w moją stronę. W MOJĄ STRONĘ! Spojrzał na moją czapkę z logo BVB i uśmiechnął się jeszcze szerzej.
-Hm, cześć. - Odezwał się. Jego głos był taki łagodny. Odebrało mi mowę - Heeeej, jesteś tutaj? -Odezwał się ponownie patrząc na mnie z lekko ukrywanym rozbawieniem.
-Ee, cześć. Boże, nie wiem co powiedzieć, ja..
-Borussen?- odezwał się i na chwilę zamyślił - Jesteś jedną z tych, które mnie nie znoszą i nazywają Judaszem? - posmutniał.
-Przeciwnie. Jesteś moim idolem i uwielbiam Cię tak samo jak wtedy, kiedy grałeś dla BVB - odzyskałam przynajmniej trochę pewność siebie. - I to się nigdy nie zmieni.:) Teraz chyba jemu odebrało mowę.
-Uh, teraz ja nie wiem, co powiedzieć... Bardzo Ci dziękuję. Nawet nie wiesz, ile to dla mnie znaczy. Słuchaj, czy mógłbym, jako zwykły Mario, nie jako piłkarz, zaprosić cię gdzieś? 
-A tak w ogóle to jesteś niezwykły? -Uśmiechnęłam się. Hm, skromny, nie ma co.
-Um, nie o to mi chodziło. - lekko się zmieszał.
-Hah, przepraszam. Jesteś niezwykły, bo jesteś moim idolem. :3 Myślę, że mógłbyś, tylko muszę powiedzieć tacie i poprosić o adres naszego nowego domu.
-To Ty tu mieszkasz?
-Od dziś.
-Marika, idziesz? - Tata podszedł do nas, na początku nie poznał Mario, bo był odwrócony. - Mario? Mario Gotze?
-Dzień dobry Panu. Pan jest zapewne ojcem tej pięknej dziewczyny?:)
-Tak, jestem. - po minie ojca widać, że był trochę zmieszany, ale dumny.
-Mam do Pana prośbę. Czy mogę porwać ją i pokazać jej miasto? Oczywiście wróci o stosownej porze do domu, odprowadzę ją.
-Dobrze, nie ma sprawy - ojciec podał adres i już mieliśmy iść, gdy nagle o czymś sobie pomyślałam.
-Słuchaj, zanim pójdziemy mam do ciebie ogromną prośbę. Tam, w samochodzie, jest mój brat. Nie znoszę go, ale on kocha Bayern. Czy mógłbyś chwilę z nim pogadać i zrobić sobie z nim zdjęcie, czy coś ?
-Oczywiście, gdzie on jest?
-Jest w tamtym czarnym bmw, widzisz?
-Widzę.- posłał mi swój piękny uśmiech i poszedł w stronę auta. Zapukał w szybę. Gdy zobaczyłam Kamila minę, pomyślałam przez chwilę, że nie jest taki zły.
-Cześć, słyszałem, że lubisz Bayern? - puścił oko do małego.
-Kocham! Mógłbym zrobić sobie z tobą zdjęcie?
-Jasne!
-Marika, zrób nam zdjęcie.- dał mi swój telefon. Pstryknęłam kilka zdjęć, Mario podpisał mu się na koszulce Bayernu, którą akurat miał na sobie i poszliśmy.
-No więc wiem o Tobie tyle, że masz na imię Marika i jesteś Borussen. Ach, no i jestem Twoim idolem, to mi najbardziej schlebia.:3 - puścił mi oczko.
-Uh, jaki ty skromny. - uśmiechnęłam się. - Czemu postanowiłeś mnie 'porwać'? Co na to Ann?
-Ann? Ten związek tak się spieprzył, że nie jesteśmy już razem. Tylko oficjalnie wszyscy dalej tak myślą. A ty, oprócz Marco Reusa, jesteś jedyną, która to wie, więc usta na kłódkę.
-Okej, szefie. - odparłam. - Gdzie idziemy? Starbucks?
Ten cholerny lokal przypominał mi o Dominiku, ale co miałam zrobić...
-Dobry pomysł.:)
Stosowna godzina powrotu do domu wg Mario to 22:20, ale nawet tata się tym nie przejął. Chyba cieszył się, że go spotkałam, bo on osłodził mi pierwszy dzień pobytu tutaj. No i obiecał, że zapozna mnie z chłopakami z BVB. Obejrzałam dom. Byłam pod wrażeniem. Duży, jak na 3 osoby. Kiedy tata zaprowadził mnie do swojego pokoju, oniemiałam! Był piękny! Miał dwie ściany żółte, dwie czarne. Na jednej ścianie namalowane było ogromne logo BVB. Poza tym, był na piętrze, czyli taki jaki zawsze chciałam mieć, i miałam tu łazienkę.
-Widać, ze trochę wcześniej zaplanowałeś tę przeprowadzkę. Dziękuję, tato. <3
-Trochę tak.- zaśmiał się tata- Proszę bardzo, kochanie. Rozpakujesz się dzisiaj, czy jutro?
-Chyba dzisiaj dam radę.:)
-Okej, pójdę przygotować ci coś do jedzenia.
-Nie, przekąsiłam coś jak byłam na mieście, a o tej godzinie już nie jem. Dobranoc.:)
-Dobrze. Dobranoc.
Postanowiłam pójść jeszcze do Kamila do pokoju zobaczyć jak u niego. Weszłam i...No cóż, wystrój jak u mnie, z tym, że kolory i herb Bayernu. Tak mnie korciło, żeby od razu wyjść, ale cóż. Na ścianie wisiały już wydrukowane zdjęcia jego i Mario. Uśmiechnęłam się na myśl o nim. Stwierdziłam, że to naprawdę cudowny człowiek.
-Ej, wiesz, dzięki za to, że go spotkałem.To chyba dzięki tobie, nie?
-Proszę. No, ja mu powiedziałam, żeby poszedł z Tobą pogadać.
-Czemu to zrobiłaś?
-Bo jesteś moim głupim bratem- roześmiałam się i zaczęliśmy przewalać po łóżku śmiejąc się i łaskocząc.
Potem dłuugo gadaliśmy (z nim naprawdę można fajnie rozmawiać. ;o <3) aż w końcu zasnęliśmy na jego łóżku.
---------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Łapcie 5. ; ) Jest taki trochę bardziej rodzinny, ale już wkrótce zacznie się prawdziwa akcja. Czytasz = komentujesz. Dla Ciebie to chwila, dla mnie wielka motywacja! ;)))

poniedziałek, 10 lutego 2014

4.'Udało mi się wsiąść do samochodu, zamknąć drzwi, a wraz z nimi rozległy, piękny, pełen emocji, radości i porażek rozdział w moim życiu'.

********Tydzień później**********

Właśnie kończyłam się pakować. Zdjęłam starannie plakaty moich pszczółek ze ścian i włożyłam je do osobnej torby. W sumie wszystkie gadżety z BVB dołożyły mi kolejnego bagażu. Cóż, trochę się ich zebrało. Wika siedziała na moim łóżku i zamyślona patrzyła przez okno.
-Hej, co się dzieje ?
-Marika, ja tu bez Ciebie zwariuję! - po policzku pociekła jej łza. Podeszłam i przytuliłam ją sama już popłakując.
-Będziesz do mnie przyjeżdżać, a ja do Ciebie, obiecuję. Nie płacz, skarbie.
Skończyłam się pakować i poszłam do klubu na pożegnalną małą imprezkę, jaką dziewczyny dla mnie przygotowały.
Gdy wróciłam tata i Kamil też byli już gotowi, więc zaczęliśmy wciskać do samochodu bagaże. Przeszłam się ostatni raz po moim mieszkaniu. Były w nim wszystkie moje wspomnienia. Mieszkałam tu od urodzenia. To był mój dom. Czułam znajomy zapach. Nie wiem kiedy przyzwyczaję się do nowego domu w Monachium. ;c
W końcu udało mi się wsiąść do samochodu, zamknąć drzwi, a wraz z nimi rozległy, piękny, pełen emocji, radości i porażek rozdział w moim życiu. Nałożyłam słuchawki na uszy i zatraciłam się w ( klik ). Zasnęłam.
Gdy się obudziłam po długiej drzemce, byliśmy już przy granicy, tata obudził mnie na kontrolę. Dostałam wtedy sms-a:

'W sumie to prawie nie zdążyliśmy się pożegnać. Kiedy będę mógł i Ty będziesz chciała przyjadę do Monachium. Co Ty na to? Dominik.'

Uśmiechnęłam się smutno i odpisałam:

'Nie ma sprawy.:)'

Zostało jeszcze sporo czasu do końca podróży, więc poczytałam trochę książkę,a potem zaczęłam rozmyślać o tym wszystkim co się stało w ostatnim czasie. Moje rozmyślania przerwał kolejny sms:

'Jak się jedzie, księżniczko? Ślicznie wyglądałaś na kontroli na granicy. Już niedługo się spotkamy :)))).'

Tak, był to kolejny sms od TEGO numeru. Obleciał mnie strach. Wzięłam kilka głębokich wdechów i postanowiłam tym razem zareagować. Odpisałam:

'Kim jesteś i czego ode mnie chcesz? Odpierdol się ode mnie, nic Ci nie zrobiłam. I nie jesteś od tego, żeby oceniać, jak wyglądam.'

Już po kilkunastu sekundach przyszła odpowiedź:

'Naprawdę nie wiesz, kim jestem? Myślałem, że mam do czynienia z kimś mądrzejszym...
A tak w ogóle to kiedy znajdziesz następnego chłopaka? Z Dominikiem szybko załatwiłaś sprawę..'

Skąd on wie o Dominiku ? ;o

'Wiesz co, chętnie bym się z Tobą spotkała. Skoro masz jechać do Monachium...'

To była głupota, ale nie mogłam odpuścić.

'Proszę bardzo. Monachium, McDonald przy Dworcu Głównym, napisz kiedy Ci pasuje.'

Czułam, że pakuję się w niezłe bagno.

'Może być za 2 tyg. o 15. Muszę się zaaklimatyzować w nowym mieście. Już nie mogę się doczekać, aż odegram się za to, jak pieprzysz mi życie.'

'Uuuu, ostro. W takim razie do zobaczenia...:)'

'Jeszcze jedno: Jak Cię poznam?'

'Oj, poznasz na pewno.;*'

Czyli to ktoś dobrze znajomy. Hmm..

I w końcu na miejscu. Zajechaliśmy jeszcze do jakiejś restauracji na obiadokolację. Zjedliśmy i już wsiadałam do samochodu, gdy nagle go zobaczyłam.... <333

-------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Już jest!;) Czytasz = komentujesz. Dla Ciebie to chwila, dla mnie wielka motywacja! ;)
+Jutro puchar, trzymamy kciuki za pszczółki. :3 <3  Heja BVB !!!